czwartek, 28 marca 2013
008. "Stan upojenia alkoholowego"
Na samym początku, muszę Was przeprosić za opóźnienie. Rozdział powinien zostać dodany wczoraj, jednak przez moje gapiostwo i krótką pamięć, nie stało się tak. Wybaczcie.
Dzisiaj serwuję Wam pełen ciekawych wydarzeń rozdział. Jak się domyślacie, rzecz będzie odbywała się na imprezie według The Wanted. Padną deklaracje, miejsce będzie miało parę pocałunków... No ale, zobaczcie sami!
Żeby Wam już nie truć, zapraszam na ankietę po prawej stronie.
No i ten...
Myślę, że możecie spodziewać się świątecznego bonusu.
+ Dzięki za komentarze i za wsparcie!
- Wstawaj, Kochanie!
Jay powoli otwierał oczy, nie mogąc zgadnąć, czyj był to głos. Kiedy zobaczył obok siebie łysinę Max'a, krzyknął przeciągle. Przyjaciel zatkał mu usta ręką.
- Pogięło? Ell jeszcze śpi!
James się uciszył, choć jego oczy nadal zdradzały zaszokowanie.
- Co tu robisz? - spytał wreszcie.
- Marthe poprosiła, żebym został na noc. Pożyczyłem też jakieś ciuchy, nie gniewasz się?
- Jasne, że nie - Loczek już na spokojnie podniósł się do pozycji siedzącej. - Mówisz, że Mar cię poprosiła?
Max kiwnął głową.
- Czyli miłość kwitnie?
Łysy uderzył Jay'a w głowę poduszką, na co tamten kichnął. Max westchnął przeciągle.
- Marthe miała rację. Powinniście wychodzić na zewnątrz tylko pod opieką dorosłych - podsumował.
- Skoro Marthe tak mówiła... - Jay poruszył brwiami, za co znów oberwał poduszką.
- Przyszedłem cię obudzić, bo jest dziesiąta i zostałem sam. Nudziło mi się - Max wstał i podszedł do okna, by odsłonić rolety.
James zmrużył oczy pod wpływem jasnego światła słonecznego i mocniej opatulił się kołdrą.
- Szalona noc, co? Dużo czasu spędziłeś z Ell.
- Mam nadzieję, że Nathan dostrzega w niej chociaż połowę tego, co ja - mruknął Jay z twarzą w poduszce.
- Bird! To zabrzmiało niepokojąco!
- Spokojnie, znam zasady zakładów.
- I tak ci je powtórzę - powiedział z ochotą Max i przysiadł na łóżku. - Nie zakochuj się w ofiarze. Ofiara nie może się dowiedzieć o zakładzie. Zakład się nie liczy, jeżeli wygra się go bez świadków. Nie wolno wysługiwać się innymi w drodze do wygranej.
- Skończyłeś? Jestem trochę niewyspany - jęknął James.
- Czy ty mnie w ogóle słuchasz? - oburzył się Max.
- Nie! A teraz, daj mi spać - wyswobodzoną spod kołdry ręką, Jay wskazał drzwi.
- Łaski bez, idę do Eliane - bąknął George i wyszedł z pokoju przyjaciela.
Przez chwilę panowała cisza. Gdy tylko Jay usłyszał krzyk Eliane wiedział, że Max obudził ją tak, jak jego.
Nie wytrzymał jednak długo i po dwudziestu minutach powlókł się na dół, w samych spodniach dresowych. Kto wie, może Eliane lubi gołe klaty?
Max przyprawiał coś na patelni, a Eliane chyba odnalazła sokowirówkę, którą dostał kiedyś od mamy na urodziny. Używał jej tylko raz, i widział tego efekty - Ellie męczyła się, próbując zmusić ją do działania.
- Śpiący królewicz wstał! - ucieszył się Max, widząc Jay'a.
- Cześć... Jay - powiedziała Li, w międzyczasie kichając.
Loczek uśmiechnął się do niej i stanął obok, spoglądając na jej wyczyny z sokowirówką.
- O czym rozmawialiście? - zapytał, uderzając w bok urządzenia.
Coś gruchnęło, i po chwili maszyna zaczęła działać. Eliane podziękowała i zaczęła wrzucać owoce do środka.
- Mówiłem Eliane o propozycji pracy - wyjaśnił Max, mieszając jajecznicę na patelni.
- Chyba nie chcesz jej zatrudnić? - zapytał Jay, grzebiąc w swoich lokach.
- Bird! Przecież wiadomo, o co chodzi - Max wyglądał, jakby bardzo żałował, że nie miał jak w tej chwili uderzyć Loczka w tył głowy. - Praca u Jayne.
- I co Li na to? - Jay zwrócił się do dziewczyny.
- Nie mam wykształcenia, ani doświadczenia. Poza tym, teraz i tak nie ma mowy o nowej pracy - odpowiedziała, obserwując jak do szklanki samoistnie napływa sok z pomarańczy.
- Doświadczenie zdobywasz, z nami - zażartował James, wyjmując z szafki trzy talerze.
- Po co ci aż trzy? - Max zmarszczył czoło.
- No chyba jest nas troje, prawda? - zauważył McGuiness.
- A kto powiedział, że będziesz jeść?
Jako odpowiedź, Jay kichnął. Ell spojrzała z politowaniem na tą dwójkę i wyłączyła sokowirówkę, gdy uzyskała pełne trzy szklanki soku.
Max nałożył odpowiednią część jajecznicy każdemu, a potem zdjął z drugiej patelni plastry bekonu. Udekorował nimi jajecznicę swoją, i Eliane, na co Loczek wyraźnie się skrzywił.
Zasiedli razem do stołu i po chwili chłopcy komplementowali sok Eliane.
- Jay, chyba musisz wymienić materac w pokoju gościnnym - jęknął Łysy, teatralnie gładząc się po plecach. - Mój krzyż...
- Starość, nie radość - wzruszył ramionami James, na co Ell się uśmiechnęła. - Mogłeś przyjść do mnie, albo przespać się na kanapie.
- Na kanapie? Dzięki za wspaniałe traktowanie najlepszego kumpla!
- Ten najlepszy kumpel zabrał mi wczoraj samochód! A tak właściwie, to dzisiaj - stwierdził James, spoglądając na zegarek. Wpół do dwunastej.
- Hej, przecież sam mu kazałeś - Eliane stanęła w obronie Max'a.
- Ha, i co? Łyso? - George wystawił język w stronę przyjaciela.
- Chyba tobie! - Loczek krytycznie spojrzał na łysinę Max'a.
Jay i Eliane zaśmiali się, jednak Łysy nie był do końca zadowolony. Wrócił do jedzenia jajecznicy bez słowa.
- Zostajesz u nas, czy wracasz do mieszkania? - spytał Jay, gdy sytuacja się uspokoiła.
- Nie mam ochoty użerać się z chłopakami - Max wsparł głowę na dłoni i dalej przeżuwał.
- Czyli zostajesz - podsumował Jay. - A ty, Eliane, o której zaczynasz pracę?
- O szesnastej, a o 22 kończę - poinformowała go.
Max i Jay wyszczerzyli się do siebie, do czego Eliane się przyzwyczaiła. Potrzebowała już tylko czasu, żeby przestać się tego bać.
- Więc wpadamy z ekipą o 22 i może trochę się pobawimy? - zaproponował Maxio. - Może obejdzie się bez utknięcia w łazience, czy coś.
Mała fala wstydu oblała Ellie i znów miała powód, żeby dziękować Bogu za ciemną karnację. Nie rumieniła się.
- Myślę, że wszyscy woleli by pójść na imprezę jutro - stwierdził James.
- Jutro mam nocną zmianę. Od 22 do 4, plus sprzątanie - wtrąciła Ell.
- Jesteś przegłosowany, Brachu - Max z zadowoleniem klepnął kolegę w ramię. - Bo oczywiście, ty i Marthe nie macie nic przeciwko imprezom?
Lia zamyśliła się chwilę. W Bayonne była zwierzęciem imprezowym, ale przecież nie musiało być tak w Londynie. Może teraz to Marthe będzie szaleć, a Eliane ograniczy się do siedzenia w kącie?
- Zawsze możemy stamtąd wyjść, prawda? - rzuciła obojętnie, odstawiając szklankę z sokiem.
James został wytypowany do sprzątania po śniadaniu, podczas gdy Max ogarniał pokój gościnny. Eliane pobiegła na górę wreszcie się ubrać i przy okazji sprawdzić wiadomości na poczcie.
- Maax!
Kolega szybko pojawił się w drzwiach i spytał, o co chodzi.
- Wiesz, gdzie jest Watford? - zapytała, uważając, by dobrze przeczytać nazwę.
- Jasne. Jakieś 20 mil stąd. A czemu pytasz? - przysiadł na pufie w pokoju.
- Mój brat, Hugo, skontaktował mnie z ciotką, która właśnie tam mieszka.
- Chcesz ją odwiedzić? - uniósł brwi w górę.
Tylko pokiwała głową.
- Nie ma sprawy. Jay na pewno chętnie cię zawiezie.
- Co chętnie zrobię? - znikąd pojawił się Loczek.
- Ell chce zajrzeć do swojej ciotki, do Watford - poinformował go Max.
- To tylko godzina drogi - machnął ręką James, uspakajając Eliane. - Pestka.
- Możemy wybrać się tam we wtorek? Będę mieć wolne następnego dnia - drążyła temat Francuzka.
- Nie ma sprawy - uśmiechnął się Bird.
- Skoro tak, to idziemy oglądać mecz! Dzisiaj jest powtórka wczorajszego! - klasnął w ręce Max i wypchnął przyjaciela z pokoju.
Eliane zamknęła laptopa i skierowała się do szafy, by wybrać ubrania na dzisiaj.
Swoją dużą torbę z ciuchami na przebranie zostawiła w przebieralni dla pracowników. Dziarskim krokiem ruszyła w stronę baru, gdzie czekały na nią Kelsey i Rose. Scott'a nigdzie nie widziała.
- Przyszłaś trochę przed czasem, ale to nawet lepiej - zaczęła Rose. - Wytłumaczymy, o co w tym całym badziewiu chodzi.
- Musisz przeskoczyć przez bar, bo oczywiście nie ma innego wejścia do środka - kontynuowała Kelsey, lądując po drugiej stronie. - Kiedyś były specjalne klapki, ale zbyt wielu napalonych facetów chciało tu wejść - mrugnęła do nowej koleżanki.
Rose i Ellie również wskoczyły do środka, podczas gdy ciężkie drzwi trzasnęły. Wysoki blondyn wszedł do pomieszczenia i biegiem ruszył do przebieralni, wołając krótkie:
- Cześć!
- Heej! - odkrzyknęła Kelsey. - Scott ciągle się spóźnia - westchnęła z niezadowoleniem.
- Bar ma cztery strony, i czterech barmanów. Ty będziesz pracować tu - Rose wskazała na lewo, gdzie za chwilę przeszły.
- Masz alkohole i rozpiskę drinków, łącznie z przepisami. Pewnie większość znasz? - Kelsey podała nowej kartkę.
Eliane przebiegła wzrokiem po nazwach i stwierdziła, że nie ma tu pozycji, której by nie znała. Wzruszyła ramionami.
- Łatwizna - podsumowała. - Coś jeszcze?
- Pieniądze wkładasz tu - Rose pokazała jej małą szufladkę z podziałami na nominały. - Oczywiście, wszystkie napiwki zachowujesz dla siebie.
Eliane kiwnęła głową.
- A jeżeli jakiś oblech zacznie się do mnie przystawiać? - spytała wreszcie.
Dziewczyny zaśmiały się krótko.
- To wtedy, nie krępuj się. Przywal mu z całej siły - usłyszały z tyłu.
Scott uśmiechał się do nich szeroko.
- Mam w tym niemałe doświadczenie - stwierdziła Ellie, przypominając sobie każdy wypadek.
- Dobra, Kochani! Otwieramy - klasnęła Kelsey w ręce. - Potem możemy sobie pozwolić na pogaduszki.
Eliane naprawdę doceniła każdą noc, którą spędzała w klubach. Po 19 zaczęło robić się naprawdę gorąco i duszno, a muzyka bębniła, jak mogła. Z każdą minutą robiło się coraz tłoczniej. Ellie miała doświadczenie i nawet nie rozbolała ją głowa.
Początkowo miała problem jedynie z wyrabianiem się, ale wtedy Rose lub Scott jej pomagali. Ostatecznie i tak wszystkie napiwki trafiały do Francuzki, dzięki czemu nazbierała prawie 20 funtów!
Potem szło jej całkiem dobrze. Wkręciła się, a robienie drinków wyglądało efektownie w jej wykonaniu. Żaden 'oblech' się do niej nie przyczepił, więc uważała ten dzień pracy za udany.
Jeszcze szerszy uśmiech zagościł na jej twarzy, gdy dostała swoją 'dniówkę'. Z dumą włożyła pieniądze do portfela i poszła się przebrać.
W 'garderobie' zastała jedynie Scott'a, który wciągał koszulkę na swoje wyrzeźbione ciało.
- Siłownia? - spytała Eliane, czując przypływ siły starej Elki.
- Nie, bar - odpowiedział z uśmiechem.
- Czyli niedługo też taka będę? Brzmi ciekawie - powiedziała, sięgając po swoją torbę.
Scott spojrzał na nią krytycznie.
- Kobiety. Wszędzie tylko z ciuchami na zmianę - mruknął, kręcąc głową.
- Hej, ty też zmieniłeś koszulkę!
- Bo ubrudziłem sobie tabasco, widzisz? - wskazał na plamę na białej podkoszulce. - Poza tym, są prawie identyczne.
W tej samej chwili wpadła Rose. Gdy tylko przekroczyła próg, zdjęła z siebie koszulę i rzuciła się w stronę szafek. Wyjęła ze swojej czerwoną sukienkę i szybko się w nią przebrała.
- Następna - zacmokał Scott.
Podczas gdy Rose zaczęła dyskutować z Blondynem, Eliane zdążyła zamienić ubranie na ładną, czarną sukienkę. Na nogi wcisnęła ulubione szpilki i prawie była gotowa. Rozpuściła tylko włosy i przeczesała je ręką, spoglądając w lustro. Usta potraktowała czerwoną szminką, poprawiła też makijaż oczu. Wtedy dopiero zauważyła, że Kelsey stała obok niej.
- Cudowna szminka - powiedziała, uśmiechając się uroczo.
- Rozumiem, że chcesz pożyczyć? - powiedziała Ell, wyciągając kosmetyk w stronę koleżanki.
- Nie, nie - Blondynka machnęła ręką. - Mam swoją. Różową. Bardziej pasuje do mojego koloru oczu.
Eliane schowała wszystkie swoje rzeczy spowrotem do torby. Każda z dziewczyn zajmowała się sobą. Scott czekał chwilę, a potem odchrzaknął głośno.
- Czego? - warknęła Rose, wykonując linię na powiece.
- Opuszczam was dzisiaj - oznajmił. - Nie będę się bawił.
Szminka wypadła Kels z rąk. Wpatrywała się w Scott'a tak uparcie, że ten musiał spuścić głowę.
- Czemu? - spytała Eliane, widząc niedyspozycję koleżanek.
- Moja ciotka wyjeżdża z miasta, muszę ją odholować do Brighton - wzruszył ramionami. - Bawcie się dobrze!
Pomachał im i wyszedł z pomieszczenia.
- Mam nadzieję, że chociaż ty z nami zostaniesz? - spytała Rose, po chwili ciszy.
- Tak właściwie, to - zaczęła niepewnie Ellie - umówiłam się z kolegami tutaj. Możecie oczywiście dołączyć!
- Kolegami, powiadasz? - na twarz Kelsey wkradł się podstępny uśmieszek.
- Moja przyjaciółka i The Wanted - odpowiedziała Eliane.
- The Wanted? Znasz ich? - zdziwiła się Rose.
- Mieszkam z Jay'em - dorzuciła.
Kelsey zakrztusiła się powietrzem i wsparła się na Nowej, by odzyskać równowagę.
- Kels się zgadza - podsumowała Rose ze śmiechem.
Eliane zajęła jedno z najlepszych miejsc. W końcu pracowała tutaj i miała jakieś względy; tym bardziej, że promowała lokal u sław. Czekała, siedząc na skórzanej sofie w kącie. Muzyka nie była tu aż tak głośna i dodatkowo, tutaj obsługiwali już kelnerzy. Kelsey i Rose zajęły sobie stolik w bezpiecznej odległości od tego sławnego zespołu, żeby, jak to określiła Kelsey, w odpowiednim momencie zaatakować.
Ellie dostała wiadomość od Max'a, mówiącą o tym, że niebawem pojawią się w klubie. Wstała więc i podążyła do wejścia, by tam czekać na wszystkich.
Pierwszy rzucił się na nią Tom z uściskami.
- Eliane! Myślałem, że ta budka telefoniczna was pożarła! - krzyczał, ściskając ją coraz mocniej.
- Ślicznie wyglądasz - powiedział Max, dając jej całusa w policzek.
Gdy zobaczyła Marthe, od razu chciała spytać o pierwszy dzień w pracy, lecz Blondynka wystawiła jedynie palec w jej stronę.
- Nawet nie pytaj.
Siva też krótko przytulił dziewczynę, i jak się okazało - przybył z Nareeshą. Eliane ucieszyła się, bo trzy dziewczyny na pięciu chłopaków to zdrowszy układ, niż 2:5. A jeżeli potem Rose i Kelsey miały się przyłączyć, to już zupełnie - siły zostałyby podzielone.
- Wydaje mi się, że już tu byłem - zamyślił się Jay, rozglądając się.
- Kochany, a w którym klubie ciebie nie było? - Max złapał Jay'a za ucho i zaczął je dziwnie miętosić.
- Przyzwyczaisz się. On po prostu lubi uszy - odezwał się Nathan, który stał obok Eliane.
- Etrange.
- Może pójdziemy się czegoś napić? - zawołał Tom.
- Oui! Chodźmy do stolika - Eliane przypomniało się o zarezerwowanym miejscu.
Przetorowała wszystkim drogę do kąta, gdzie z ulgą usiedli. Jay nie omieszkał zawołać kelnera, u którego złożyli bardzo długie zamówienie. Eliane zdążyła się pochwalić swoją wiedzą na temat drinków.
- I jak ci poszło? - spytał Jay.
- Pracowałam już kiedyś w barze, więc to nic nowego. Dałam sobie radę - machnęła ręką Ell. - Za to boję się, co się działo u Marthe.
- O nie... Zaraz się zacznie - Max teatralnie zatkał uszy rękami.
- Po prostu jest w restauracji taka krowa, z którą muszę walczyć o posadę pomocnicy kucharza! Nazywa się Zoe i prawie wszyscy nazywają ją Zołzi! Oczywiście, wyżywa się na mnie i dzisiaj specjalnie rzuciła mi pod nogi szmatę, przez co wywaliłam na siebie sałatkę z krabów - wyrzuciła z siebie Marthe.
Starali się, jak mogli, by nie wybuchnąć śmiechem. Jednak nie wytrzymali, gdy Nathan wyjął kawałek kraba z włosów Marthe i powiedział:
- Faktycznie, zażarta walka.
Wszyscy pękali ze śmiechu, a Marthe nerwowo przeszukiwała swoje włosy. Przestała, gdy przystojny kelner przyniósł ich zamówienia, a i cała reszta zrozumiała, że czas picia.
Jay i Eliane rozstawili drinki zgodnie z zamówieniami, bo w końcu znali się na tym najlepiej. Oczywiście, Jay miał wiedzę praktyczną, a Eliane teoretyczną.
Po pierwszej porcji, języki wszystkich dziwnie się rozwiązały.
- Max, a ty gdzie dzisiaj przepadłeś? - zapytał Nath niespodziewanie.
Łysy posłał nieostrożnie spojrzenie w stronę Marthe, która zatopiła wzrok w swoim czerwonym drinku.
- Jay przyjął mnie pod swój dach - oznajmił dziarsko, obejmując Loczka ramieniem.
- To świetnie, ale musiałem rano jeść jakieś suche tosty, a nie twoją jajecznicę! - jęknął Tom.
- Dziewczynę byś sobie znalazł, to by ci gotowała - Ree wystawiła język w stronę Tom'a.
Parker zerknął na Marthe z krabami we włosach, i na Eliane mieszającą napój słomką.
- Eliane! Zostaniesz moją dziewczyną? - spytał Tom, łapiąc się za serce.
Chłopcy parsknęli śmiechem, a Marthe ze zdziwieniem wpatrywała się w Tom'a.
- Tom, to dosyć trudna decyzja - powiedziała Ellie poważnie.
Wszyscy zamilkli i spojrzeli na Eliane, której ani trochę ta sytuacja nie śmieszyła. A przynajmniej tylko udawała.
- Cóż, muszę to z siebie wydusić - ułożyła ręce na stole. - Nie.
Podczas, gdy ponownie się śmiali, znów kelner odwiedził ich z kolejną porcją drinków. Wzięli po łyku swoich alkoholi. Następnie ruszyli na parkiet.
W trakcie piętnastu minut, Eliane zdążyła zatańczyć z każdym członkiem The Wanted. Nie ukrywała, że najlepiej tańczył Jay, a zaraz za nim, na drugim miejscu był Nathan. Max'a ceniła za ostrożność. Tom wykonywał jakieś egzotyczne tańce, a Siva, szczerze mówiąc, nie wiadomo co tańczył.
Zgrzani wrócili do stolika i poczęli żłopać swoje napoje, co jeszcze bardziej zakręciło im w głowach.
James chciał już coś powiedzieć, kiedy usłyszeli, że ktoś kaszle. Okazało się, że to Eliane czymś się krztusiła. Odwróciła się lekko do ściany, a Marthe klepała ją po plecach. Tom zaczął zakasać rękawy koszuli i przygotowywał się do akcji ratowniczej, kiedy Eliane wreszcie odkaszlnęła i odetchnęła z ulgą.
- Co to było? - spytał rozbawiony Siva.
- Pewnie pestka - Eliane machnęła ręką, przekonana o tym, że miała owocowego drinka.
Spojrzała na stolik i przypomniało jej się, że razem z Jay'em zamówili sobie piwo. Palnęła się w czoło, podczas gdy wszyscy inni wybuchnęli ogromnym śmiechem.
- Pestka w piwie! - powtarzał co chwila Tom, niemal sikając ze śmiechu.
- To w chmielu są pestki? - pytał wprawiony Jay, czym potęgował śmiech reszty.
W końcu i Ell nie wytrzymała i dołączyła do salw śmiechu.
Alkohol lał się strumieniami. Kelner co chwila odwiedzał ich stolik.
Za piątym razem, czerwona lampka zapaliła się w głowie Daddy'ego.
- Jay, nie przesadzasz? - spytał, widząc łykającego piwo kolegę.
- Tylko piwo, daj spokój - odpowiedział tamten.
- Piwo jest teraz, ale za każdym razem piłeś coś innego.
- Wiesz, że nic mi nie będzie.
Max postanowił zaufać przyjacielowi, chociaż po parunastu minutach wypełnionych wódką, tańcem i śmiechem, przekonał się o prawdziwej twarzy James'a.
- Muszę wam coś powiedzieć - wybełkotał Jay.
Max schował twarz w dłonie, bo wiedział, co teraz nastąpi. Loczek wstał i dzierżąc alkohol w dłoni, zaczął przemawiać.
- Nigdy nie pomyślałbym, że będę mieć tak wspaniałych przyjaciół. Cieszę się, że jesteście tu ze mną - jego głos zdradzał ochotę do płaczu. - Kocham was!
A potem usiadł i przytulił się do Nathan'a, który mocno zażenowany, gładził go po głowie i uciszał.
- Przeszkadzamy?
Eliane uniosła wzrok i zobaczyła Rose i Kelsey. Tom'owi aż oczy się zaświeciły. Natychmiast się przesunął, puszczając Kels obok siebie. Rose usiadła obok Jaythan'a.
- To moje koleżanki z pracy, Rose i Kelsey - przedstawiła je Francuzka.
- Masz fajne koleżanki, Pestka - zachwycał się Tom, wgapiając w biust Kelsey.
- Pestka? - spytała bezgłośnie Eliane z oburzeniem.
Kels uniosła palcem podbródek Tom'a, aby móc spojrzeć mu w oczy.
- Nie tak szybko, kowboju. Najpierw zobaczmy, jak tańczysz - mruknęła.
- Wybaczcie, kochani! Parkiet wzywa - zawołał Tom, łapiąc Kelsey za rękę.
Zdążyła tylko mrugnąć do Ellie, i pobiegła w tłum tańczących.
- Można panią prosić? - Seev pocałował Nareeshę w rękę.
- Zawsze!
I ruszyli zaraz za Tom'em.
Nastąpiła jakaś dziwna cisza, w czasie której Jay zdążył doprowadzić się do porządku.
- Też bym potańczył - oznajmił Max, podnosząc się. - Chętna? - zwrócił się do Marthe.
Jak mogłaby mu odmówić? Biały podkoszulek idealnie eksponował jego mięśnie i przez cały wieczór uśmiechał się swoim uwodzicielskim sposobem. Podała mu dłoń i popędzili przed siebie.
Jay uniósł puszkę Eliane i sprawdził, ile jej zostało. Spojrzał na nią wyzywająco.
- Kto pierwszy wypije, ten prosi do tańca - zaproponował.
- Dobra!
Nathan chciał to jakoś zatrzymać, lecz wtedy uwiesiła się na nim Rose. Nie mógł zaprzeczyć - była ładna. Ale Eliane właśnie ulegała Jay'owi!
- Może pójdziemy potańczyć? - zamruczała wprost do jego ucha.
Po jego plecach przeszły ciarki.
- Chodźmy.
Objął ją w pasie i zaczęli przeciskać się w stronę parkietu.
- Trzy, czte-ry!
Eliane starała się, jak mogła. Jay i tak skończył w czasie krótszym, niż 3 sekundy. Odstawiła puszkę z hukiem na stolik.
- Przegrałaś - stwierdził z uśmiechem.
- Ale sam powiedziałeś, że ten, kto będzie pierwszy, prosi do tańca - zauważyła.
Wyciągnął w jej stronę dłoń, a ona podała mu swoją. Alkohol szumiał im w głowach. Chyba z całej paczki, to oni wypili najwięcej.
`
Kelsey wykonywała pełen seksualnych ruchów taniec zaraz przy Tom'ie, który nie potrafił utrzymać rąk przy sobie. Błądził dłońmi po jej talii, plecach, pupie. Sprawiało mu to ogromną przyjemność, tak samo jak Kelsey.
Siva i Nareesha tańczyli przytulańca w sali lat 90., gdzie zazwyczaj puszczano wolniejsze kawałki.
Marthe i Max także się tam wybrali, jako że głowy ich rozbolały od tej dudniącej muzyki.
Kiwali się w rytm muzyki w totalnej ciszy. Ręka Max'a spoczywała na jej talii, drugą splótł z jej dłonią. Ona za to gładziła dłonią po jego barku.
- Odkąd cię poznałem, nie mogę pozbyć się pewnego wrażenia - powiedział po długim zastanowieniu.
Uniosła na niego wzrok, a gdy jego szare oczy zaczęły hipnotyzować, szybko tego pożałowała.
- O co chodzi? - spytała wreszcie.
- Wydaje mi się, jakbyś była dla mnie stworzona.
Uśmiechnęła się. Natychmiast w jej głowie zagrała piosenka 'Made'.
- Jak wschód słońca i dzień? - zapytała, kojarząc kolejne linijki tekstu.
- Jestem tu, by zostać - szepnął.
Wpatrywali się sobie w oczy. Odległość między ich twarzami zaczynała niebezpiecznie się zmniejszać. Serce Marthe biło coraz szybciej i szybciej. Chciała tego.
Usta Max'a odcisnęły się na jej. Było to zaledwie muśnięcie, choć obydwoje zareagowali na to nienaturalnie.
Max czuł wyrzuty sumienia i wiedział, że to nie powinno się stać.
- Przepraszam.
- Nie, nie przepraszaj - powiedziała natychmiast.
- To dzieje się zdecydowanie za szybko. Dajmy sobie czas - oznajmił.
Przykre, ale Marthe wiedziała, że on ma rację. Kiwnęła głową. Po chwili tańczyli ze sobą tak, jak gdyby nigdy nic.
`
Nathan ukradkiem obserwował Jay'a i Eliane. Rose zwróciła na to uwagę, ale nie chciała wypuścić Nathan'a z rąk. Złapała go za dłoń i poprowadziła w stronę łazienek. Brutalnie wepchnęła go do toalety męskiej.
- Co ty robisz? - spytał, gdy zaczęła rozpinać jego koszulę.
- Chcę tylko się zabawić, a przy okazji sprawić przyjemność tobie - powiedziała cicho, zanim przycisnęła usta do jego warg.
Tymczasem, wokół Jay'a i Eliane zaczęło tworzyć się koło. Świetnie ze sobą tańczyli, a reszta zaczęła klaskać do rytmu. To dodawało im jeszcze więcej energii i przez całą piosenkę uśmiechali się do siebie, trzymając swoje ciała bardzo blisko.
- Kręci mi się w głowie - jęknął Loczek, gdy całe zbiorowisko się rozeszło.
- Niezły występ, Bird - krzyknął Tom, odchodząc z Kelsey w stronę ich stolika.
- Chodź - westchnęła Eliane, choć ona też odczuwała skutki picia alkoholu.
Mocno objęła Jay'a w pasie i doprowadziła go do kąta między łazienkami. Jay oparł się o ścianę i oddychał głęboko, jakby miał za moment wymiotować.
- Wszystko w porządku? - spytała Ellie z nieukrywaną troską.
- Tak, zaraz przejdzie - odpowiedział Loczek. - Pewnie już słyszałaś, że mam doświadczenie.
Uśmiechnęła się do niego. Dzięki małemu zgarbieniu Jay'a i obcasom Eliane, byli niemal na tej samej wysokości. Jay znów zapatrzył się na krwistoczerwone usta Francuzki i znów zechciał ją pocałować.
"Jesteś pijany. Nic się nie stanie, jeśli to zrobisz" - powtarzał sobie w myślach.
Nachylił się w jej stronę i połączył ich wargi jednym, zdecydowanym ruchem. Bezwiednie przymknęli oczy i smakowali siebie nawzajem. Jay odrywał swoje usta od jej tylko po to, by zaraz znów zatopić się w jej wargach. Obydwoje byli otumanieni alkoholem i oszołomieni tym, co teraz się działo.
W pewnym momencie, Loczek się wyprostował.
- Ja się chyba normalnie w tobie zakochuję - mruknął, zanim oparł czoło o jej ramię.
Zasnął.
Nathan wybiegł z łazienki. Cieszył się, że zdążył uciec, nim Rose dobrała się do jego spodni. Zapinał kolejne guziki, kiedy dostrzegł Jay i Eliane niedaleko.
Mocno się przestraszył i podbiegł do nich.
- Śpi - stwierdziła krótko Ell. - Pomożesz mi?
Kiwnął ochoczo głową, po czym zarzucił sobie na szyję rękę Jay'a i przenosząc na siebie cały ciężar, zaczął iść do przodu. Widział, że Lia jest w podobnym stanie co Bird, dlatego nie chciał jej obciążać.
- Czy wy... Czy między wami coś... - zaczynał, lecz nie mógł znaleźć odpowiednich słów.
- Co? - zmarszczyła czoło.
- Zaszło coś między wami? - zapytał, zdając sobie sprawę, że i tak nie będzie jutro pamiętała o tym pytaniu.
Pokręciła przecząco głową, a on odetchnął z ulgą, mimo że nie do końca w to wierzył. Usta Jay'a miały na sobie ślad czerwonej szminki, która ewidentnie należała do Ellie.
- Dlaczego o to pytasz? Zbytnio interesują cię moje układy z Jay'em - powiedziała Eliane, która pod wpływem alkoholu mogła wyrzucić z siebie wszystko.
- Aha, czyli macie jakieś układy? - przechwycił.
- Nie mamy! Po prostu Jay jest normalny, w przeciwieństwie do ciebie!
- Dziękuję. To komplement, Pestka.
Eliane się zdenerwowała.
- A potem się dziwisz, że cię nie lubię! - warknęła.
Roześmiał się, co jeszcze bardziej ją wkurzyło.
W połowie drogi, wypełnionej jedynie ciszą, dołączył do nich Max. Pomógł odholować Jay'a do stolika. Eliane opadła na siedzenie zaraz obok niego.
- Ale będą jutro jaja! - klasnął w ręce Tom, o dziwo pozbawiony Kelsey.
- Co masz na myśli? - spytał Nath.
- Jay będzie miał strasznego kaca! A pamiętasz, jak obiecywał, że nie będzie pić? Pokażę mu nagranie! - odpowiedział podekscytowany Parker.
- I zachowasz się jak świnia - skomentowała Eliane trzeźwo.
- Popieram, Pestka - powiedział Max, co wkurzyło Eliane. - Tom, musisz się trochę ogarnąć - Max usiadł obok kolegi. - Masz już 24 lata!
Parker mruknął coś pod nosem, lecz nikt nie mógł tego usłyszeć.
- Na kogo jeszcze czekamy? - zapytał Nath Max'a.
- Na Marthe i Ree, które poszły do łazienki. I na Sivę, reguluje rachunek - wyjaśnił Łysy.
- To już jedziemy? - zapytał gorączkowo Tom i dopił pozostałości wszystkich drinków, jakie były na stole.
Eliane palnęła się w czoło, co spowodowało jeszcze większy ból głowy. Zmrużyła oczy i odrzuciła głowę do tyłu, oddychając głęboko. W brzuchu ją kręciło, a w głowie co chwila wybuchał nowy ból.
- A gdzie masz Kelsey? - zaczepił Nath Tom'a.
- Uciekła, niczym Kopciuch - zasmucił się Parker.
- Chyba Kopciuszek - poprawiła go Eliane.
- Co za różnica? Zostawiła po sobie tylko to - pokazał wszystkim różową szminkę, której właścicielką mogła być jedynie Kelsey.
Zapanowała cisza, podczas której dziewczyny wróciły. Ellie przysypiała razem z Loczkiem, Nathan i Max obserwowali gasnące towarzystwo. Siva wciąż nie wracał, a Tom malował sobie usta szminką.
Po paru minutach dużym samochodem przyjechał ochroniarz chłopców. Max transportował do auta Jay'a, Siva Nareeshę, a Tom ciągle przewracał się na Marthe, która musiała ostatecznie mu pomóc.
Nathan podniósł Eliane.
- Zostaw! Pójdę sama - uderzyła go pięścią w klatkę piersiową.
- Nie pójdziesz, więc nie krzycz - mówił spokojnie.
- Pójdę, kurde! - wyrwała mu się. - A ty jak zawsze musisz zachowywać się jak bałwan, nie?
Nathan roześmiał się na tę uwagę i stwierdził, że Ellie coraz bardziej mu się podoba.
- Jeśli nie dasz mi się zanieść, to wezmę cię siłą - zapowiedział.
- Tylko spróbuj!
- A co, Pestka? Znów uderzysz mnie nie-powiem-gdzie? - uniósł brew w górę.
- Na przykład!
Zniecierpliwiony Nath przerzucił Eliane przez ramię. Nawet, gdy się wyrywała, nie miała z nim szans. Był zbyt silny.
Byli ostatni. Max zatrzasnął za nimi drzwi i pojechali, nieświadomi o wszechobecnych paparazzi.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
cudowny rozdział! jestem ogromną fanką Twojego talentu. <3
OdpowiedzUsuńoczywiście, podoba mi się para M&M, czyli Maxthe, ponieważ są razem bardzo słodcy, jednak... problemy miłosne Eliane pociągają mnie bardziej! ;d
z jednej strony jest Bird, z którym chyba coś zaczyna ją łaczyć...
ale w końcu jest też Nathan, próbujący się zbliżyć do Francuzki!
szkoda tylko, że to wszystko dla zakladu... ;/
więc jak coś, ja shipuję Eliay/Jaliane, choć załuję, że nie chciałas połaczyć Ellie z Tom'em, który w twoim opowiadaniu jest przekomiczny.
no nic, czekam na następny!
Ja bym normalnie temu Birdowi walnęła w głowę za to, że przysnął po pocałunku!xd
OdpowiedzUsuńAle cóż słaba głowa nia radość:D
Dzisiaj chyba normalnie nie zasnę. Dostarczyłaś mi tylu wrażeń, że nie mogę się skupić na czykolwiek innym, jak nad dalszym ciągiem opowiadanie:)
Powiem, a raczej napiszę tak: TO NAPRAWDĘ OBECNIE JEDEN Z NAJLEPSZYCH BLOGÓW O THE WANTED!;p
I wcale nie przesadzam, bo to szczera prawda<3
Już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału. Jak każdy będzie taki wspaniały to chyba popadnę w kompleksy;D
Pozdrawiam cieplutko;*
Boże, jak ja się wkręciłam! Genialny rozdział, przegenialny!
OdpowiedzUsuńŚwietna robota Karoline! Tak mnie zaczęłaś wkręcać w to TW że nie mogę!
Jezu, no nie mogę, znó obudziłaś we mnie tę żyłkę, która krzyczy ,, to jest boskie, chcę więcej i więcej, TERAZ! "
Eh... robisz ze mnie psychopatkę.. Dlaczego ty tak piekielnie dobrze piszesz te opowiadania i dlaczego ja się w nich tak łatwo zakochuję? Boże..
I no... Trzymaj się, poudaję ścianę, na której możesz się wesprzeć, jeśli tego potrzebujesz... Chcę tylko powiedzieć, że ... Jestem, jeśli mnie potrzebujesz i będę, jeśli będziesz tego chciała :)
Aaaa..cudowny,cudowny,cudowny.! Z niecierpliwością czekam na następny rozdział.Życze weny;*
OdpowiedzUsuń"- Ha, i co? Łyso? - George wystawił język w stronę przyjaciela.
OdpowiedzUsuń- Chyba tobie! - Loczek krytycznie spojrzał na łysinę Max'a." - Kwintesencja humoru, który serwujesz w bardzo wykwintnych dawkach. Jestem pod wrażeniem, Made podoba mi się coraz bardziej. Więcej takich gagów proszę!
Rozdział był tak długi (ale to dobrze), że nie wiem, co mam skomentować (to już gorzej). Tyle tego było... Ale niewątpliwie dla mnie królowała Pestka i Jay (haha, teraz to do Eli przylgnie przezwisko, jeśli będą coś z tej libacji pamiętać). Pocałunek raczej nie będzie jednak pamiętany przez Loczka, choć ja mam nadzieję, że to uczucie wymaże ten cały głupi zakład, Nathan obejdzie się smakiem (zlituj się, dostał Fran, teraz niech Jay sobie poużywa :P). Max i Marthe, ich pocałunek był uroczy, dlaczego za szybko, dlaczego?! Cholera, wszystko mnie tu ciekawi i burzy mi krew w żyłach. Nawet Scott. Wszystko jest idealne. A tańczący chłopcy to już chyba całe oszczędności bym oddała by to zobaczyć.
Dobra, kończę, bo nie chcę streszczać rozdziału :P
Pozdrawiam :*
Boże. Tak, jestem dziwna. "jednak przez moje gapiostwo" - oczywiście Pamela przeczytała jako "jednak przez moje 'gejostwo'" - zawsze spoko. ;D
OdpowiedzUsuń"miejsce będzie miało parę pocałunków" - moja pierwsza myśl? Butelka! Była butelka, co prawda nie taka o jakiej myślałam, bo w sumie właściwie była jedynie zawartość butelki no ale... to zawsze coś. Byłam blisko. ;3
"- Wstawaj, Kochanie!" - gdybym mogła skomentowałabym to szczerym "awww", ale... To takie przykre, że nie mogę. No wiesz, nie na miejscu w tym opowiadaniu jest zachwycanie się pięknymi słowami kierowanymi przez Max'a wprost do Jay'a (no bo... Fran... Boże. Napisałam "Fran". Wybacz, to przez przyzwyczajenie... Tak więc - no bo Ell i Mar...). Jej, chcę jakiś gejów! Proszę... Smutno tu coś bez gejów. Dobra. Może nie smutno, ale... No wiesz, jak dla mnie dziwnie. Odzwyczaiłam się już trochę od tego, że ich nie ma w opowiadaniu. ;D
Pestka! <3
jej, jak na razie to jest chyba mój ulubiony rozdział... chociaż nie. chyba wszystkie są ulubione. ;3
ko-ko-ko-kocham to! ♥
hahahahahahaahaha to jest boooskie <3
OdpowiedzUsuńJak można mieć taki talent :3
Kocham toooooooo :*
Pisz szybko kolejny :D
Zapraszam do mnie:
http://the-whole-life-of-the-insane.blogspot.com
!Gruby melanż!
OdpowiedzUsuńŚwietnie to wyszło, a niektórych że zacytuje "klasyka" "PONIÓSŁ MELANŻ" :)
Czekam na następny rozdział (BONUS ?!) !!!