czwartek, 28 marca 2013

008. "Stan upojenia alkoholowego"


Na samym początku, muszę Was przeprosić za opóźnienie. Rozdział powinien zostać dodany wczoraj, jednak przez moje gapiostwo i krótką pamięć, nie stało się tak. Wybaczcie.
Dzisiaj serwuję Wam pełen ciekawych wydarzeń rozdział. Jak się domyślacie, rzecz będzie odbywała się na imprezie według The Wanted. Padną deklaracje, miejsce będzie miało parę pocałunków... No ale, zobaczcie sami!
Żeby Wam już nie truć, zapraszam na ankietę po prawej stronie.
No i ten...
Myślę, że możecie spodziewać się świątecznego bonusu.
+ Dzięki za komentarze i za wsparcie!

- Wstawaj, Kochanie!
Jay powoli otwierał oczy, nie mogąc zgadnąć, czyj był to głos. Kiedy zobaczył obok siebie łysinę Max'a, krzyknął przeciągle. Przyjaciel zatkał mu usta ręką.
- Pogięło? Ell jeszcze śpi!
James się uciszył, choć jego oczy nadal zdradzały zaszokowanie.
- Co tu robisz? - spytał wreszcie.
- Marthe poprosiła, żebym został na noc. Pożyczyłem też jakieś ciuchy, nie gniewasz się?
- Jasne, że nie - Loczek już na spokojnie podniósł się do pozycji siedzącej. - Mówisz, że Mar cię poprosiła?
Max kiwnął głową.
- Czyli miłość kwitnie?
Łysy uderzył Jay'a w głowę poduszką, na co tamten kichnął. Max westchnął przeciągle.
- Marthe miała rację. Powinniście wychodzić na zewnątrz tylko pod opieką dorosłych - podsumował.
- Skoro Marthe tak mówiła... - Jay poruszył brwiami, za co znów oberwał poduszką.
- Przyszedłem cię obudzić, bo jest dziesiąta i zostałem sam. Nudziło mi się - Max wstał i podszedł do okna, by odsłonić rolety.
James zmrużył oczy pod wpływem jasnego światła słonecznego i mocniej opatulił się kołdrą.
- Szalona noc, co? Dużo czasu spędziłeś z Ell.
- Mam nadzieję, że Nathan dostrzega w niej chociaż połowę tego, co ja - mruknął Jay z twarzą w poduszce.
- Bird! To zabrzmiało niepokojąco!
- Spokojnie, znam zasady zakładów.
- I tak ci je powtórzę - powiedział z ochotą Max i przysiadł na łóżku. - Nie zakochuj się w ofiarze. Ofiara nie może się dowiedzieć o zakładzie. Zakład się nie liczy, jeżeli wygra się go bez świadków. Nie wolno wysługiwać się innymi w drodze do wygranej.
- Skończyłeś? Jestem trochę niewyspany - jęknął James.
- Czy ty mnie w ogóle słuchasz? - oburzył się Max.
- Nie! A teraz, daj mi spać - wyswobodzoną spod kołdry ręką, Jay wskazał drzwi.
- Łaski bez, idę do Eliane - bąknął George i wyszedł z pokoju przyjaciela.
Przez chwilę panowała cisza. Gdy tylko Jay usłyszał krzyk Eliane wiedział, że Max obudził ją tak, jak jego.
Nie wytrzymał jednak długo i po dwudziestu minutach powlókł się na dół, w samych spodniach dresowych. Kto wie, może Eliane lubi gołe klaty?
Max przyprawiał coś na patelni, a Eliane chyba odnalazła sokowirówkę, którą dostał kiedyś od mamy na urodziny. Używał jej tylko raz, i widział tego efekty - Ellie męczyła się, próbując zmusić ją do działania.
- Śpiący królewicz wstał! - ucieszył się Max, widząc Jay'a.
- Cześć... Jay - powiedziała Li, w międzyczasie kichając.
Loczek uśmiechnął się do niej i stanął obok, spoglądając na jej wyczyny z sokowirówką.
- O czym rozmawialiście? - zapytał, uderzając w bok urządzenia.
Coś gruchnęło, i po chwili maszyna zaczęła działać. Eliane podziękowała i zaczęła wrzucać owoce do środka.
- Mówiłem Eliane o propozycji pracy - wyjaśnił Max, mieszając jajecznicę na patelni.
- Chyba nie chcesz jej zatrudnić? - zapytał Jay, grzebiąc w swoich lokach.
- Bird! Przecież wiadomo, o co chodzi - Max wyglądał, jakby bardzo żałował, że nie miał jak w tej chwili uderzyć Loczka w tył głowy. - Praca u Jayne.
- I co Li na to? - Jay zwrócił się do dziewczyny.
- Nie mam wykształcenia, ani doświadczenia. Poza tym, teraz i tak nie ma mowy o nowej pracy - odpowiedziała, obserwując jak do szklanki samoistnie napływa sok z pomarańczy.
- Doświadczenie zdobywasz, z nami - zażartował James, wyjmując z szafki trzy talerze.
- Po co ci aż trzy? - Max zmarszczył czoło.
- No chyba jest nas troje, prawda? - zauważył McGuiness.
- A kto powiedział, że będziesz jeść?
Jako odpowiedź, Jay kichnął. Ell spojrzała z politowaniem na tą dwójkę i wyłączyła sokowirówkę, gdy uzyskała pełne trzy szklanki soku.
Max nałożył odpowiednią część jajecznicy każdemu, a potem zdjął z drugiej patelni plastry bekonu. Udekorował nimi jajecznicę swoją, i Eliane, na co Loczek wyraźnie się skrzywił.
Zasiedli razem do stołu i po chwili chłopcy komplementowali sok Eliane.
- Jay, chyba musisz wymienić materac w pokoju gościnnym - jęknął Łysy, teatralnie gładząc się po plecach. - Mój krzyż...
- Starość, nie radość - wzruszył ramionami James, na co Ell się uśmiechnęła. - Mogłeś przyjść do mnie, albo przespać się na kanapie.
- Na kanapie? Dzięki za wspaniałe traktowanie najlepszego kumpla!
- Ten najlepszy kumpel zabrał mi wczoraj samochód! A tak właściwie, to dzisiaj - stwierdził James, spoglądając na zegarek. Wpół do dwunastej.
- Hej, przecież sam mu kazałeś - Eliane stanęła w obronie Max'a.
- Ha, i co? Łyso? - George wystawił język w stronę przyjaciela.
- Chyba tobie! - Loczek krytycznie spojrzał na łysinę Max'a.
Jay i Eliane zaśmiali się, jednak Łysy nie był do końca zadowolony. Wrócił do jedzenia jajecznicy bez słowa.
- Zostajesz u nas, czy wracasz do mieszkania? - spytał Jay, gdy sytuacja się uspokoiła.
- Nie mam ochoty użerać się z chłopakami - Max wsparł głowę na dłoni i dalej przeżuwał.
- Czyli zostajesz - podsumował Jay. - A ty, Eliane, o której zaczynasz pracę?
- O szesnastej, a o 22 kończę - poinformowała go.
Max i Jay wyszczerzyli się do siebie, do czego Eliane się przyzwyczaiła. Potrzebowała już tylko czasu, żeby przestać się tego bać.
- Więc wpadamy z ekipą o 22 i może trochę się pobawimy? - zaproponował Maxio. - Może obejdzie się bez utknięcia w łazience, czy coś.
Mała fala wstydu oblała Ellie i znów miała powód, żeby dziękować Bogu za ciemną karnację. Nie rumieniła się.
- Myślę, że wszyscy woleli by pójść na imprezę jutro - stwierdził James.
- Jutro mam nocną zmianę. Od 22 do 4, plus sprzątanie - wtrąciła Ell.
- Jesteś przegłosowany, Brachu - Max z zadowoleniem klepnął kolegę w ramię. - Bo oczywiście, ty i Marthe nie macie nic przeciwko imprezom?
Lia zamyśliła się chwilę. W Bayonne była zwierzęciem imprezowym, ale przecież nie musiało być tak w Londynie. Może teraz to Marthe będzie szaleć, a Eliane ograniczy się do siedzenia w kącie?
- Zawsze możemy stamtąd wyjść, prawda? - rzuciła obojętnie, odstawiając szklankę z sokiem.
James został wytypowany do sprzątania po śniadaniu, podczas gdy Max ogarniał pokój gościnny. Eliane pobiegła na górę wreszcie się ubrać i przy okazji sprawdzić wiadomości na poczcie.
- Maax!
Kolega szybko pojawił się w drzwiach i spytał, o co chodzi.
- Wiesz, gdzie jest Watford? - zapytała, uważając, by dobrze przeczytać nazwę.
- Jasne. Jakieś 20 mil stąd. A czemu pytasz? - przysiadł na pufie w pokoju.
- Mój brat, Hugo, skontaktował mnie z ciotką, która właśnie tam mieszka.
- Chcesz ją odwiedzić? - uniósł brwi w górę.
Tylko pokiwała głową.
- Nie ma sprawy. Jay na pewno chętnie cię zawiezie.
- Co chętnie zrobię? - znikąd pojawił się Loczek.
- Ell chce zajrzeć do swojej ciotki, do Watford - poinformował go Max.
- To tylko godzina drogi - machnął ręką James, uspakajając Eliane. - Pestka.
- Możemy wybrać się tam we wtorek? Będę mieć wolne następnego dnia - drążyła temat Francuzka.
- Nie ma sprawy - uśmiechnął się Bird.
- Skoro tak, to idziemy oglądać mecz! Dzisiaj jest powtórka wczorajszego! - klasnął w ręce Max i wypchnął przyjaciela z pokoju.
Eliane zamknęła laptopa i skierowała się do szafy, by wybrać ubrania na dzisiaj.

Swoją dużą torbę z ciuchami na przebranie zostawiła w przebieralni dla pracowników. Dziarskim krokiem ruszyła w stronę baru, gdzie czekały na nią Kelsey i Rose. Scott'a nigdzie nie widziała.
- Przyszłaś trochę przed czasem, ale to nawet lepiej - zaczęła Rose. - Wytłumaczymy, o co w tym całym badziewiu chodzi.
- Musisz przeskoczyć przez bar, bo oczywiście nie ma innego wejścia do środka - kontynuowała Kelsey, lądując po drugiej stronie. - Kiedyś były specjalne klapki, ale zbyt wielu napalonych facetów chciało tu wejść - mrugnęła do nowej koleżanki.
Rose i Ellie również wskoczyły do środka, podczas gdy ciężkie drzwi trzasnęły. Wysoki blondyn wszedł do pomieszczenia i biegiem ruszył do przebieralni, wołając krótkie:
- Cześć!
- Heej! - odkrzyknęła Kelsey. - Scott ciągle się spóźnia - westchnęła z niezadowoleniem.
- Bar ma cztery strony, i czterech barmanów. Ty będziesz pracować tu - Rose wskazała na lewo, gdzie za chwilę przeszły.
- Masz alkohole i rozpiskę drinków, łącznie z przepisami. Pewnie większość znasz? - Kelsey podała nowej kartkę.
Eliane przebiegła wzrokiem po nazwach i stwierdziła, że nie ma tu pozycji, której by nie znała. Wzruszyła ramionami.
- Łatwizna - podsumowała. - Coś jeszcze?
- Pieniądze wkładasz tu - Rose pokazała jej małą szufladkę z podziałami na nominały. - Oczywiście, wszystkie napiwki zachowujesz dla siebie.
Eliane kiwnęła głową.
- A jeżeli jakiś oblech zacznie się do mnie przystawiać? - spytała wreszcie.
Dziewczyny zaśmiały się krótko.
- To wtedy, nie krępuj się. Przywal mu z całej siły - usłyszały z tyłu.
Scott uśmiechał się do nich szeroko.
- Mam w tym niemałe doświadczenie - stwierdziła Ellie, przypominając sobie każdy wypadek.
- Dobra, Kochani! Otwieramy - klasnęła Kelsey w ręce. - Potem możemy sobie pozwolić na pogaduszki.
Eliane naprawdę doceniła każdą noc, którą spędzała w klubach. Po 19 zaczęło robić się naprawdę gorąco i duszno, a muzyka bębniła, jak mogła. Z każdą minutą robiło się coraz tłoczniej. Ellie miała doświadczenie i nawet nie rozbolała ją głowa.
Początkowo miała problem jedynie z wyrabianiem się, ale wtedy Rose lub Scott jej pomagali. Ostatecznie i tak wszystkie napiwki trafiały do Francuzki, dzięki czemu nazbierała prawie 20 funtów!
Potem szło jej całkiem dobrze. Wkręciła się, a robienie drinków wyglądało efektownie w jej wykonaniu. Żaden 'oblech' się do niej nie przyczepił, więc uważała ten dzień pracy za udany.
Jeszcze szerszy uśmiech zagościł na jej twarzy, gdy dostała swoją 'dniówkę'. Z dumą włożyła pieniądze do portfela i poszła się przebrać.
W 'garderobie' zastała jedynie Scott'a, który wciągał koszulkę na swoje wyrzeźbione ciało.
- Siłownia? - spytała Eliane, czując przypływ siły starej Elki.
- Nie, bar - odpowiedział z uśmiechem.
- Czyli niedługo też taka będę? Brzmi ciekawie - powiedziała, sięgając po swoją torbę.
Scott spojrzał na nią krytycznie.
- Kobiety. Wszędzie tylko z ciuchami na zmianę - mruknął, kręcąc głową. 
- Hej, ty też zmieniłeś koszulkę!
- Bo ubrudziłem sobie tabasco, widzisz? - wskazał na plamę na białej podkoszulce. - Poza tym, są prawie identyczne.
W tej samej chwili wpadła Rose. Gdy tylko przekroczyła próg, zdjęła z siebie koszulę i rzuciła się w stronę szafek. Wyjęła ze swojej czerwoną sukienkę i szybko się w nią przebrała. 
- Następna - zacmokał Scott.
Podczas gdy Rose zaczęła dyskutować z Blondynem, Eliane zdążyła zamienić ubranie na ładną, czarną sukienkę. Na nogi wcisnęła ulubione szpilki i prawie była gotowa. Rozpuściła tylko włosy i przeczesała je ręką, spoglądając w lustro. Usta potraktowała czerwoną szminką, poprawiła też makijaż oczu. Wtedy dopiero zauważyła, że Kelsey stała obok niej.
- Cudowna szminka - powiedziała, uśmiechając się uroczo.
- Rozumiem, że chcesz pożyczyć? - powiedziała Ell, wyciągając kosmetyk w stronę koleżanki.
- Nie, nie - Blondynka machnęła ręką. - Mam swoją. Różową. Bardziej pasuje do mojego koloru oczu.
Eliane schowała wszystkie swoje rzeczy spowrotem do torby. Każda z dziewczyn zajmowała się sobą. Scott czekał chwilę, a potem odchrzaknął głośno.
- Czego? - warknęła Rose, wykonując linię na powiece.
- Opuszczam was dzisiaj - oznajmił. - Nie będę się bawił.
Szminka wypadła Kels z rąk. Wpatrywała się w Scott'a tak uparcie, że ten musiał spuścić głowę.
- Czemu? - spytała Eliane, widząc niedyspozycję koleżanek.
- Moja ciotka wyjeżdża z miasta, muszę ją odholować do Brighton - wzruszył ramionami. - Bawcie się dobrze!
Pomachał im i wyszedł z pomieszczenia.
- Mam nadzieję, że chociaż ty z nami zostaniesz? - spytała Rose, po chwili ciszy.
- Tak właściwie, to - zaczęła niepewnie Ellie - umówiłam się z kolegami tutaj. Możecie oczywiście dołączyć!
- Kolegami, powiadasz? - na twarz Kelsey wkradł się podstępny uśmieszek.
- Moja przyjaciółka i The Wanted - odpowiedziała Eliane.
- The Wanted? Znasz ich? - zdziwiła się Rose.
- Mieszkam z Jay'em - dorzuciła.
Kelsey zakrztusiła się powietrzem i wsparła się na Nowej, by odzyskać równowagę. 
- Kels się zgadza - podsumowała Rose ze śmiechem.

Eliane zajęła jedno z najlepszych miejsc. W końcu pracowała tutaj i miała jakieś względy; tym bardziej, że promowała lokal u sław. Czekała, siedząc na skórzanej sofie w kącie. Muzyka nie była tu aż tak głośna i dodatkowo, tutaj obsługiwali już kelnerzy. Kelsey i Rose zajęły sobie stolik w bezpiecznej odległości od tego sławnego zespołu, żeby, jak to określiła Kelsey, w odpowiednim momencie zaatakować.
Ellie dostała wiadomość od Max'a, mówiącą o tym, że niebawem pojawią się w klubie. Wstała więc i podążyła do wejścia, by tam czekać na wszystkich.
Pierwszy rzucił się na nią Tom z uściskami.
- Eliane! Myślałem, że ta budka telefoniczna was pożarła! - krzyczał, ściskając ją coraz mocniej.
- Ślicznie wyglądasz - powiedział Max, dając jej całusa w policzek.
Gdy zobaczyła Marthe, od razu chciała spytać o pierwszy dzień w pracy, lecz Blondynka wystawiła jedynie palec w jej stronę.
- Nawet nie pytaj.
Siva też krótko przytulił dziewczynę, i jak się okazało - przybył z Nareeshą. Eliane ucieszyła się, bo trzy dziewczyny na pięciu chłopaków to zdrowszy układ, niż 2:5. A jeżeli potem Rose i Kelsey miały się przyłączyć, to już zupełnie - siły zostałyby podzielone.
- Wydaje mi się, że już tu byłem - zamyślił się Jay, rozglądając się.
- Kochany, a w którym klubie ciebie nie było? - Max złapał Jay'a za ucho i zaczął je dziwnie miętosić.
- Przyzwyczaisz się. On po prostu lubi uszy - odezwał się Nathan, który stał obok Eliane.
- Etrange.
- Może pójdziemy się czegoś napić? - zawołał Tom.
- Oui! Chodźmy do stolika - Eliane przypomniało się o zarezerwowanym miejscu.
Przetorowała wszystkim drogę do kąta, gdzie z ulgą usiedli. Jay nie omieszkał zawołać kelnera, u którego złożyli bardzo długie zamówienie. Eliane zdążyła się pochwalić swoją wiedzą na temat drinków.
- I jak ci poszło? - spytał Jay.
- Pracowałam już kiedyś w barze, więc to nic nowego. Dałam sobie radę - machnęła ręką Ell. - Za to boję się, co się działo u Marthe.
- O nie... Zaraz się zacznie - Max teatralnie zatkał uszy rękami.
- Po prostu jest w restauracji taka krowa, z którą muszę walczyć o posadę pomocnicy kucharza! Nazywa się Zoe i prawie wszyscy nazywają ją Zołzi! Oczywiście, wyżywa się na mnie i dzisiaj specjalnie rzuciła mi pod nogi szmatę, przez co wywaliłam na siebie sałatkę z krabów - wyrzuciła z siebie Marthe.
Starali się, jak mogli, by nie wybuchnąć śmiechem. Jednak nie wytrzymali, gdy Nathan wyjął kawałek kraba z włosów Marthe i powiedział:
- Faktycznie, zażarta walka.
Wszyscy pękali ze śmiechu, a Marthe nerwowo przeszukiwała swoje włosy. Przestała, gdy przystojny kelner przyniósł ich zamówienia, a i cała reszta zrozumiała, że czas picia.
Jay i Eliane rozstawili drinki zgodnie z zamówieniami, bo w końcu znali się na tym najlepiej. Oczywiście, Jay miał wiedzę praktyczną, a Eliane teoretyczną.
Po pierwszej porcji, języki wszystkich dziwnie się rozwiązały.
- Max, a ty gdzie dzisiaj przepadłeś? - zapytał Nath niespodziewanie.
Łysy posłał nieostrożnie spojrzenie w stronę Marthe, która zatopiła wzrok w swoim czerwonym drinku.
- Jay przyjął mnie pod swój dach - oznajmił dziarsko, obejmując Loczka ramieniem.
- To świetnie, ale musiałem rano jeść jakieś suche tosty, a nie twoją jajecznicę! - jęknął Tom.
- Dziewczynę byś sobie znalazł, to by ci gotowała - Ree wystawiła język w stronę Tom'a.
Parker zerknął na Marthe z krabami we włosach, i na Eliane mieszającą napój słomką.
- Eliane! Zostaniesz moją dziewczyną? - spytał Tom, łapiąc się za serce.
Chłopcy parsknęli śmiechem, a Marthe ze zdziwieniem wpatrywała się w Tom'a.
- Tom, to dosyć trudna decyzja - powiedziała Ellie poważnie.
Wszyscy zamilkli i spojrzeli na Eliane, której ani trochę ta sytuacja nie śmieszyła. A przynajmniej tylko udawała.
- Cóż, muszę to z siebie wydusić - ułożyła ręce na stole. - Nie.
Podczas, gdy ponownie się śmiali, znów kelner odwiedził ich z kolejną porcją drinków. Wzięli po łyku swoich alkoholi. Następnie ruszyli na parkiet.
W trakcie piętnastu minut, Eliane zdążyła zatańczyć z każdym członkiem The Wanted. Nie ukrywała, że najlepiej tańczył Jay, a zaraz za nim, na drugim miejscu był Nathan. Max'a ceniła za ostrożność. Tom wykonywał jakieś egzotyczne tańce, a Siva, szczerze mówiąc, nie wiadomo co tańczył.
Zgrzani wrócili do stolika i poczęli żłopać swoje napoje, co jeszcze bardziej zakręciło im w głowach.
James chciał już coś powiedzieć, kiedy usłyszeli, że ktoś kaszle. Okazało się, że to Eliane czymś się krztusiła. Odwróciła się lekko do ściany, a Marthe klepała ją po plecach. Tom zaczął zakasać rękawy koszuli i przygotowywał się do akcji ratowniczej, kiedy Eliane wreszcie odkaszlnęła i odetchnęła z ulgą.
- Co to było? - spytał rozbawiony Siva.
- Pewnie pestka - Eliane machnęła ręką, przekonana o tym, że miała owocowego drinka.
Spojrzała na stolik i przypomniało jej się, że razem z Jay'em zamówili sobie piwo. Palnęła się w czoło, podczas gdy wszyscy inni wybuchnęli ogromnym śmiechem.
- Pestka w piwie! - powtarzał co chwila Tom, niemal sikając ze śmiechu.
- To w chmielu są pestki? - pytał wprawiony Jay, czym potęgował śmiech reszty.
W końcu i Ell nie wytrzymała i dołączyła do salw śmiechu.
Alkohol lał się strumieniami. Kelner co chwila odwiedzał ich stolik.
Za piątym razem, czerwona lampka zapaliła się w głowie Daddy'ego.
- Jay, nie przesadzasz? - spytał, widząc łykającego piwo kolegę.
- Tylko piwo, daj spokój - odpowiedział tamten.
- Piwo jest teraz, ale za każdym razem piłeś coś innego.
- Wiesz, że nic mi nie będzie.
Max postanowił zaufać przyjacielowi, chociaż po parunastu minutach wypełnionych wódką, tańcem i śmiechem, przekonał się o prawdziwej twarzy James'a.
- Muszę wam coś powiedzieć - wybełkotał Jay.
Max schował twarz w dłonie, bo wiedział, co teraz nastąpi. Loczek wstał i dzierżąc alkohol w dłoni, zaczął przemawiać.
- Nigdy nie pomyślałbym, że będę mieć tak wspaniałych przyjaciół. Cieszę się, że jesteście tu ze mną - jego głos zdradzał ochotę do płaczu. - Kocham was!
A potem usiadł i przytulił się do Nathan'a, który mocno zażenowany, gładził go po głowie i uciszał.
- Przeszkadzamy?
Eliane uniosła wzrok i zobaczyła Rose i Kelsey. Tom'owi aż oczy się zaświeciły. Natychmiast się przesunął, puszczając Kels obok siebie. Rose usiadła obok Jaythan'a.
- To moje koleżanki z pracy, Rose i Kelsey - przedstawiła je Francuzka.
- Masz fajne koleżanki, Pestka - zachwycał się Tom, wgapiając w biust Kelsey.
- Pestka? - spytała bezgłośnie Eliane z oburzeniem.
Kels uniosła palcem podbródek Tom'a, aby móc spojrzeć mu w oczy.
- Nie tak szybko, kowboju. Najpierw zobaczmy, jak tańczysz - mruknęła.
- Wybaczcie, kochani! Parkiet wzywa - zawołał Tom, łapiąc Kelsey za rękę.
Zdążyła tylko mrugnąć do Ellie, i pobiegła w tłum tańczących.
- Można panią prosić? - Seev pocałował Nareeshę w rękę.
- Zawsze!
I ruszyli zaraz za Tom'em.
Nastąpiła jakaś dziwna cisza, w czasie której Jay zdążył doprowadzić się do porządku.
- Też bym potańczył - oznajmił Max, podnosząc się. - Chętna? - zwrócił się do Marthe.
Jak mogłaby mu odmówić? Biały podkoszulek idealnie eksponował jego mięśnie i przez cały wieczór uśmiechał się swoim uwodzicielskim sposobem. Podała mu dłoń i popędzili przed siebie.
Jay uniósł puszkę Eliane i sprawdził, ile jej zostało. Spojrzał na nią wyzywająco.
- Kto pierwszy wypije, ten prosi do tańca - zaproponował.
- Dobra!
Nathan chciał to jakoś zatrzymać, lecz wtedy uwiesiła się na nim Rose. Nie mógł zaprzeczyć - była ładna. Ale Eliane właśnie ulegała Jay'owi!
- Może pójdziemy potańczyć? - zamruczała wprost do jego ucha.
Po jego plecach przeszły ciarki.
- Chodźmy.
Objął ją w pasie i zaczęli przeciskać się w stronę parkietu.
- Trzy, czte-ry!
Eliane starała się, jak mogła. Jay i tak skończył w czasie krótszym, niż 3 sekundy. Odstawiła puszkę z hukiem na stolik.
- Przegrałaś - stwierdził z uśmiechem.
- Ale sam powiedziałeś, że ten, kto będzie pierwszy, prosi do tańca - zauważyła.
Wyciągnął w jej stronę dłoń, a ona podała mu swoją. Alkohol szumiał im w głowach. Chyba z całej paczki, to oni wypili najwięcej.
`
Kelsey wykonywała pełen seksualnych ruchów taniec zaraz przy Tom'ie, który nie potrafił utrzymać rąk przy sobie. Błądził dłońmi po jej talii, plecach, pupie. Sprawiało mu to ogromną przyjemność, tak samo jak Kelsey.
Siva i Nareesha tańczyli przytulańca w sali lat 90., gdzie zazwyczaj puszczano wolniejsze kawałki. 
Marthe i Max także się tam wybrali, jako że głowy ich rozbolały od tej dudniącej muzyki.
Kiwali się w rytm muzyki w totalnej ciszy. Ręka Max'a spoczywała na jej talii, drugą splótł z jej dłonią. Ona za to gładziła dłonią po jego barku.
- Odkąd cię poznałem, nie mogę pozbyć się pewnego wrażenia - powiedział po długim zastanowieniu.
Uniosła na niego wzrok, a gdy jego szare oczy zaczęły hipnotyzować, szybko tego pożałowała.
- O co chodzi? - spytała wreszcie.
- Wydaje mi się, jakbyś była dla mnie stworzona.
Uśmiechnęła się. Natychmiast w jej głowie zagrała piosenka 'Made'.
- Jak wschód słońca i dzień? - zapytała, kojarząc kolejne linijki tekstu.
- Jestem tu, by zostać - szepnął.
Wpatrywali się sobie w oczy. Odległość między ich twarzami zaczynała niebezpiecznie się zmniejszać. Serce Marthe biło coraz szybciej i szybciej. Chciała tego.
Usta Max'a odcisnęły się na jej. Było to zaledwie muśnięcie, choć obydwoje zareagowali na to nienaturalnie. 
Max czuł wyrzuty sumienia i wiedział, że to nie powinno się stać. 
- Przepraszam.
- Nie, nie przepraszaj - powiedziała natychmiast.
- To dzieje się zdecydowanie za szybko. Dajmy sobie czas - oznajmił.
Przykre, ale Marthe wiedziała, że on ma rację. Kiwnęła głową. Po chwili tańczyli ze sobą tak, jak gdyby nigdy nic.
`
Nathan ukradkiem obserwował Jay'a i Eliane. Rose zwróciła na to uwagę, ale nie chciała wypuścić Nathan'a z rąk. Złapała go za dłoń i poprowadziła w stronę łazienek. Brutalnie wepchnęła go do toalety męskiej.
- Co ty robisz? - spytał, gdy zaczęła rozpinać jego koszulę.
- Chcę tylko się zabawić, a przy okazji sprawić przyjemność tobie - powiedziała cicho, zanim przycisnęła usta do jego warg.
Tymczasem, wokół Jay'a i Eliane zaczęło tworzyć się koło. Świetnie ze sobą tańczyli, a reszta zaczęła klaskać do rytmu. To dodawało im jeszcze więcej energii i przez całą piosenkę uśmiechali się do siebie, trzymając swoje ciała bardzo blisko.
- Kręci mi się w głowie - jęknął Loczek, gdy całe zbiorowisko się rozeszło.
- Niezły występ, Bird - krzyknął Tom, odchodząc z Kelsey w stronę ich stolika.
- Chodź - westchnęła Eliane, choć ona też odczuwała skutki picia alkoholu.
Mocno objęła Jay'a w pasie i doprowadziła go do kąta między łazienkami. Jay oparł się o ścianę i oddychał głęboko, jakby miał za moment wymiotować.
- Wszystko w porządku? - spytała Ellie z nieukrywaną troską.
- Tak, zaraz przejdzie - odpowiedział Loczek. - Pewnie już słyszałaś, że mam doświadczenie.
Uśmiechnęła się do niego. Dzięki małemu zgarbieniu Jay'a i obcasom Eliane, byli niemal na tej samej wysokości. Jay znów zapatrzył się na krwistoczerwone usta Francuzki i znów zechciał ją pocałować.
"Jesteś pijany. Nic się nie stanie, jeśli to zrobisz" - powtarzał sobie w myślach.
Nachylił się w jej stronę i połączył ich wargi jednym, zdecydowanym ruchem. Bezwiednie przymknęli oczy i smakowali siebie nawzajem. Jay odrywał swoje usta od jej tylko po to, by zaraz znów zatopić się w jej wargach. Obydwoje byli otumanieni alkoholem i oszołomieni tym, co teraz się działo.
W pewnym momencie, Loczek się wyprostował.
- Ja się chyba normalnie w tobie zakochuję - mruknął, zanim oparł czoło o jej ramię.
Zasnął.
Nathan wybiegł z łazienki. Cieszył się, że zdążył uciec, nim Rose dobrała się do jego spodni. Zapinał kolejne guziki, kiedy dostrzegł Jay i Eliane niedaleko. 
Mocno się przestraszył i podbiegł do nich.
- Śpi - stwierdziła krótko Ell. - Pomożesz mi?
Kiwnął ochoczo głową, po czym zarzucił sobie na szyję rękę Jay'a i przenosząc na siebie cały ciężar, zaczął iść do przodu. Widział, że Lia jest w podobnym stanie co Bird, dlatego nie chciał jej obciążać.
- Czy wy... Czy między wami coś... - zaczynał, lecz nie mógł znaleźć odpowiednich słów.
- Co? - zmarszczyła czoło.
- Zaszło coś między wami? - zapytał, zdając sobie sprawę, że i tak nie będzie jutro pamiętała o tym pytaniu.
Pokręciła przecząco głową, a on odetchnął z ulgą, mimo że nie do końca w to wierzył. Usta Jay'a miały na sobie ślad czerwonej szminki, która ewidentnie należała do Ellie.
- Dlaczego o to pytasz? Zbytnio interesują cię moje układy z Jay'em - powiedziała Eliane, która pod wpływem alkoholu mogła wyrzucić z siebie wszystko.
- Aha, czyli macie jakieś układy? - przechwycił.
- Nie mamy! Po prostu Jay jest normalny, w przeciwieństwie do ciebie!
- Dziękuję. To komplement, Pestka.
Eliane się zdenerwowała.
- A potem się dziwisz, że cię nie lubię! - warknęła.
Roześmiał się, co jeszcze bardziej ją wkurzyło. 
W połowie drogi, wypełnionej jedynie ciszą, dołączył do nich Max. Pomógł odholować Jay'a do stolika. Eliane opadła na siedzenie zaraz obok niego.
- Ale będą jutro jaja! - klasnął w ręce Tom, o dziwo pozbawiony Kelsey.
- Co masz na myśli? - spytał Nath.
- Jay będzie miał strasznego kaca! A pamiętasz, jak obiecywał, że nie będzie pić? Pokażę mu nagranie! - odpowiedział podekscytowany Parker.
- I zachowasz się jak świnia - skomentowała Eliane trzeźwo.
- Popieram, Pestka - powiedział Max, co wkurzyło Eliane. - Tom, musisz się trochę ogarnąć - Max usiadł obok kolegi. - Masz już 24 lata!
Parker mruknął coś pod nosem, lecz nikt nie mógł tego usłyszeć.
- Na kogo jeszcze czekamy? - zapytał Nath Max'a.
- Na Marthe i Ree, które poszły do łazienki. I na Sivę, reguluje rachunek - wyjaśnił Łysy.
- To już jedziemy? - zapytał gorączkowo Tom i dopił pozostałości wszystkich drinków, jakie były na stole.
Eliane palnęła się w czoło, co spowodowało jeszcze większy ból głowy. Zmrużyła oczy i odrzuciła głowę do tyłu, oddychając głęboko. W brzuchu ją kręciło, a w głowie co chwila wybuchał nowy ból.
- A gdzie masz Kelsey? - zaczepił Nath Tom'a.
- Uciekła, niczym Kopciuch - zasmucił się Parker.
- Chyba Kopciuszek - poprawiła go Eliane.
- Co za różnica? Zostawiła po sobie tylko to - pokazał wszystkim różową szminkę, której właścicielką mogła być jedynie Kelsey.
Zapanowała cisza, podczas której dziewczyny wróciły. Ellie przysypiała razem z Loczkiem, Nathan i Max obserwowali gasnące towarzystwo. Siva wciąż nie wracał, a Tom malował sobie usta szminką.
Po paru minutach dużym samochodem przyjechał ochroniarz chłopców. Max transportował do auta Jay'a, Siva Nareeshę, a Tom ciągle przewracał się na Marthe, która musiała ostatecznie mu pomóc. 
Nathan podniósł Eliane.
- Zostaw! Pójdę sama - uderzyła go pięścią w klatkę piersiową.
- Nie pójdziesz, więc nie krzycz - mówił spokojnie.
- Pójdę, kurde! - wyrwała mu się. - A ty jak zawsze musisz zachowywać się jak bałwan, nie?
Nathan roześmiał się na tę uwagę i stwierdził, że Ellie coraz bardziej mu się podoba.
- Jeśli nie dasz mi się zanieść, to wezmę cię siłą - zapowiedział.
- Tylko spróbuj!
- A co, Pestka? Znów uderzysz mnie nie-powiem-gdzie? - uniósł brew w górę.
- Na przykład!
Zniecierpliwiony Nath przerzucił Eliane przez ramię. Nawet, gdy się wyrywała, nie miała z nim szans. Był zbyt silny.
Byli ostatni. Max zatrzasnął za nimi drzwi i pojechali, nieświadomi o wszechobecnych paparazzi.

środa, 20 marca 2013

007. "Ofiary wrednej budki telefonicznej"


Jutro czeka mnie sprawdzian z fizyki, więc krótko i na temat.
Przypominam, że w ostatnim rozdziale James zabrał gdzieś Eliane i tutaj macie ciąg dalszy tego wieczoru. Obiecuję, że w kolejnym będzie się działo więcej!
No i cóż... Mogę jedynie oświadczyć, że obecnie związana jestem jedynie z tym blogiem. Przynajmniej dopóki nie wymyślę czegoś nowego...
Miłego czytania życzę.

- Eliane! Nie wyjeżdżaj!
Tom rzucił się na wystraszoną dziewczynę i zaczął mocno ją do siebie tulić, kołysząc się na boki. Niepewnie odwzajemniła uścisk, choć bardzo chciała wiedzieć, o co chodzi.
- Nie wracaj do Francji! - zawtórował mu Siva, dołączający się do uścisku.
Gdy tylko ją puścili, Marthe zarzuciła jej ręce na szyję.
- Przepraszam za tą dzisiejszą kłótnię! Wiesz, że nie chciałam zrobić ci przykrości! Znalazłam nawet pracę w restauracji! Strasznie cię przepraszam, tylko nie wyjeżdżaj - mówiła zbyt szybko i po francusku.
Max się skrzywił i rozejrzał po chłopakach, ale ich miny także wskazywały na zupełną niewiedzę.
- Gdzie mam wyjeżdżać? - spytała wreszcie Ellie po angielsku.
- No, do Francji! - zawołał Jay.
Był ciepły wieczór, stali pod samym Big Benem. Wszyscy byli przekonani, że Eliane ma zamiar wrócić do Francji, podczas gdy ona nawet o tym nie myślała!
- Skąd ten pomysł?
- Dzisiaj mówiłaś przecież, że wracasz do domu! - powiedział Max.
Tom i Siva jęknęli, niczym najbardziej profesjonalne płaczki. Nathan wpatrywał się w nią z ciekawością. Max i Jay wyglądali na poruszonych i zaskoczonych, a Marthe nadal uwieszona była na szyi przyjaciółki.
- Nigdzie nie wyjeżdżam! - krzyknęła, zmęczona i zakłopotana całą tą sytuacją.
Przez chwilę panowała zupełna cisza. Potem Tom podwinął rękawy i rzucił się na Jay'a i Max'a, krzycząc że ich oszukali. Marthe nasiliła uścisk.
- Ale nie jesteś już zła, prawda? - szepnęła po francusku.
- Calmament, Marthe. Nie takie kłótnie już przeżyłyśmy - zaśmiała się Eliane. - Ale jaką pracę znalazłaś?
Siva chrząknął głośno, aż przyjaciółki od siebie odskoczyły.
- Pogaduchy potem, przecież my też tu jesteśmy - wyjaśnił, gdy spojrzały na niego pytająco.
- Właśnie. Po co się tu spotkaliśmy? - spytała Eliane.
- Marthe powiedziała, że nie zwiedzałyście jeszcze Londynu. Jest wieczór i mamy też coś do świętowania, więc - Max wzruszył ramionami.
- Co świętujemy? - zapytał Nath i Ellie zdała sobie sprawę z tego, że odezwał się po raz pierwszy dzisiaj.
- To, że Eliane z nami zostaje! - krzyknął Tom, obejmując dziewczynę ramieniem i raz po raz zerkając w jej dekolt.
Jay, zauważywszy to, odciągnął przyjaciela w swoją stronę.
- To, że dziewczyny znalazły pracę - sprostował, szamotając się z Tom'em.
- Już jestem! Już jestem!
Wszyscy odwrócili się w stronę biegnącej kobiety. Ciemnoskóra była zmachana, a jej ciemne włosy opadały i wznosiły się bez porządku.
- Dziewczyna Sivy - wyjaśnił Nathan, widząc zdziwioną minę Eliane.
- Nareesha! 
Dziewczyna wpadła w ramiona chłopaka, który uniósł ją nad ziemię i okręcił wokół własnej osi. Potem czule ją pocałował.
- Obrzydliwe - skrzywił się Max, a Marthe skarciła go wzrokiem.
- Kochają się i są ze sobą szczęśliwi. To jest takie obrzydliwe? - zdziwiła się.
- Nie, to bym jeszcze przeżył - odpowiedział. - Gorzej z tym, że muszą okazywać tą miłość na naszych oczach.
- Skończcie już - jęknął Jay, po czym dostał w brzuch od Ellie.
Siva natychmiast oderwał się od Dziewczyny, a ona otarła usta ręką. Śmiesznie wyglądali razem.
- Albo Siva jest zbyt wyrośnięty, albo to ona jeszcze nie urosła - skomentowała Ellie.
Tom zarechotał głośno, a Max jedynie parsknął śmiechem. Irlandczyk z uśmiechem przedstawił swoją dziewczynę.
- To jest Nareesha, moja...
- ... dziewczyna, tak, wiemy - Tom przewrócił oczami.
- Eliane i Marthe - powiedział Nathan, kładąc dłonie na ramiona dziewczyn.
Brunetka bardzo dyskretnie strzepnęła rękę Młodego, a Jay wyszczerzył się do niej. 
- Teraz możemy już iść - klasnął w ręce Tom. 
Zaczęli wędrówkę; Siva i Nareesha trzymając się za ręce, Tom bardzo podekscytowany rolą przewodnika, oraz po kolei, pod rękę: Nathan, Marthe, Max, Eliane i Jay.

Nie mieli zbyt dużo czasu. Zwiedzanie Londynu nocą było wielce kłopotliwe, bo niektóre miejsca były po prostu zamknięte. Chłopcy przechwalali się swoją sławą i choć dziewczyny początkowo wątpiły w ich możliwości, niedługo po tym przekonały się, że mówili prawdę.
Big Ben, Opactwo i Katedra Westminsterska, pałac Buckingham i Westminsterski, a także Tower of London i Tower Bridge wykreślili już z listy 'do obejrzenia'. Właśnie przepychali się całą grupą na początek kolejki do London Eye.
- Co robicie?! Kolejka jest! - krzyknęła za nimi jakaś kobieta.
- Masz jakiś problem? Mogę się do ciebie przejść! - zawołała Marthe po francusku, na co Eliane parsknęła śmiechem.
Chłopcy byli zrozpaczeni ilekroć dziewczęta zaczynały mówić w swoim ojczystym języku, a Nathan nawet zdążył zakupić sobie słownik angielsko-francuski i zobowiązał się do rozpoczęcia nauki francuskiego. Nareesha znała francuski na tyle dobrze, że potrafiła je zrozumieć, ale nie wydała chłopakom ani jednej z uwag dotyczących któregoś z nich. Co więcej, dołączała się do rozmowy i chłopcy byli już zupełnie przybici.
- The Wanted, cztery kabiny dwuosobowe. Zgadza się - miła kobieta o profesjonalnym uśmiechu kiwnęła głową i otworzyła bramkę. - Życzymy miłej przejażdżki!
Wszyscy przeszli na drugą stronę. Siva oznajmił wszem i wobec, że zajmuje jedną kabinę z Nareeshą i stanęli razem z boku. Tom kurczowo złapał Jay'a za rękę, na co Francuzki zareagowały nerwowym zerknięciem w jego stronę.
- Lęk wysokości - wytłumaczył Jay. - Chodź, Tom-Tom. Pojedziemy razem.
Loczek nie był zadowolony z tej decyzji, ale co mógł zrobić? Wierzył, że albo Eliane spodoba się jego braterska postawa, albo spędzenie z Nathan'em prawie godziny w jednej kapsule poskutkuje obrzydzeniem do Młodego.
Max spojrzał na dziewczyny.
- Macie mniejszy wybór, niż oczekiwałyście - skwitował. - Ellie, pewnie wybrałabyś Jay'a, co?
Pokręciła głową, choć pewnie to właśnie jego by wybrała. Drugą możliwością byłby Max, jednak nie chciała odbierać go Marthe. Została skazana na najgorszą karę za dotychczasowe przewinienia - na Sykes'a.
- Czyli jak się dobieramy? - spytała wreszcie Marthe.
- Wyliczanka!
Max przez chwilę przeskakiwał palcem raz z Blondynki, a raz z Brunetki. Ostatecznie, jego palec zatrzymał się na tej drugiej.
- Zapraszam, panno Blanc - uśmiechnął się uroczo, i zaproponował jej swoje ramię.
Im bardziej Marthe nie chciała ulegać Max'owi, tym bardziej jej się podobał. Nie potrafiła mu się oprzeć, więc natychmiast podczepiła się pod jego rękę.
Eliane i Nathan zostali sami.
- Idziemy? - kiwnął głową w stronę oddalających się towarzyszy.
Mruknęła cicho, co nie uszło uwadze Nath'a. Westchnął głośno.
- No nie bądź zła - jęknął błagalnie, szturchając ją lekko. - Będzie zabawnie, zobaczysz!
Nie dość, że sam Sykes ją denerwował, to jeszcze żałośnie próbował się z nią zakolegować. Gdyby mogła, podstawiłaby mu nogę i uciekła. Szacowała swoje szanse na ucieczkę aż do momentu, gdy zapięli jej pas w kabinie. Stamtąd nie było już ucieczki.
- Jay, a co będzie jak spadniemy? - zawodził Tom, trzymając przyjaciela za kolano.
- Jeśli nie weźmiesz tych łapsk z mojej nogi, to sam cię wyrzucę - pogroził mu James.
Podziałało natychmiast.
- Nie jesteś zły, że jedziesz ze mną... prawda? - głos Tom'a był już bardziej opanowany. - Chyba nie chciałbyś jechać na przykład z Eliane?
Jay zmroził towarzysza spojrzeniem, co jeszcze bardziej rozbawiło Parker'a.
- Zamknij paszczę, jamochłonie - powiedział spokojnie Loczek.
- Och, Bird! Jeśli nie będzie chciała ciebie, to może mnie zachce! - zawołał.
James uderzył Tom'a w tył głowy.
- Za co?!
- Za całokształt, kurde!
- Nie wyżywaj się na mnie... Zły dotyk boli całe życie.
Dłonie Jay'a zacisnęły się w pięści.
- Gdybym tylko wiedział...
- Też cię kocham, Jay - wyszczerzył się Tom.

Kapsułę niżej toczyła się zupełnie inna rozmowa...
- To był chyba ich najlepszy mecz! Strzelili cztery bramki, a decydującą w ostatniej minucie! - wciągnęła się Marthe.
- Wysoko awansowali w tabeli po tym meczu - zauważył Max.
Nastąpiła cisza, podczas której uśmiechali się do siebie.
- Szkoda, że moja była narzeczona nie znała się tak dobrze na piłce nożnej - odezwał się. - Kto wie? Może jednak nasz związek by przetrwał?
- Długo byliście razem?
- Trochę długo - uśmiechnął się. - Ale, po co zaczynać ten temat. Nie powinienem w ogóle o niej wspominać.
- To znaczy, że za nią tęsknisz - odparła Marthe, lekko przygaszonym głosem. - Michelle, prawda?
Pokiwał głową krótko i miał zamyślony wyraz twarzy. Potrwało to tylko sekundę, zaraz znów się rozpromienił i palnął:
- Ale teraz znów mogę podrywać dziewczyny!
Po raz kolejny przybił tym Marthe. Zrozumiał, więc szybko się zreflektował:
- To znaczy nie! Nie jestem taki. To Tom zawsze wszystkie podrywa, ja jestem już spokojny. Kiedyś, oczywiście, lubiłem zaszaleć, ale teraz już nie - wytłumaczył się.
Wyszczerzyła się niekontrolowanie, co Max odebrał z ulgą.
- Mam jeszcze dużo czasu, żeby cię poznać - stwierdziła, rozpoczynając tym samym długą rozmowę zapoznawczą.

Siedzieli obok siebie, a jednak każde było myślami gdzie indziej. Eliane liczyła kolejne minuty do wyjścia z kapsuły, za to Nathan zastanawiał się, jak uda mu się pokonać Jay'a? Miał marne szanse, co Ellie skutecznie mu uświadamiała.
- Porozmawiajmy - zarządził nagle, odwracając się do Francuzki.
- Słucham.
- Wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia?
Spojrzała na Nath'a z niepokojem. Mogła się jedynie modlić, że ten temat rozmowy jest zupełnie przypadkowy i nie ma nic na celu.
- Nie - odpowiedziała lakonicznie.
- Ja też. Zakochanie od pierwszego wejrzenia to jak zakochanie się w czyimś wyglądzie, a nie osobowości - powiedział, próbując swojego chwytu 'na romantyka'.
Mina Eliane wyrażała małe zdumienie i podziw. Sykes natychmiast się uśmiechnął, przekonany o swojej wygranej.
- Nieprawda - oświadczyła, zmywając uśmieszek z jego twarzy. - Czasem się kogoś widzi, i to jest po prostu wiadome. Że to ktoś wyjątkowy. Wystarczy na przykład kontakt wzrokowy, przyspieszone bicie serca... I wtedy człowiek uświadamia sobie, że znalazł kogoś pośród tłumu i że wcale go nie zna. Ale chce poznać. I to się nazywa miłością od pierwszego wejrzenia.
Teraz to Nathan'a zatkało.
- Ale powiedziałaś, że w to nie wierzysz.
- Tak, ale to nie znaczy, że coś takiego nie istnieje - oznajmiła, dodając do tego tajemniczy uśmiech.
Był pod niemałym wrażeniem, ale z drugiej strony, nie miał pojęcia, co odpowiedzieć. Postanowił więc zacząć od bezpiecznego tematu.
- Jak ci się mieszka z Jay'em?
- Normalnie, prawie tak jak z bratem - wzruszyła ramionami.
- Masz brata?
- Nie, ale syna tak - odezwała się, starając przybrać poważny ton głosu.
- Masz syna? - zapytał szybko i nienaturalnie.
- To takie dziwne? - zmarszczyła brwi.
- Nie... - jęknął, prostując się.
Eliane długo się powstrzymywała, ale w końcu parsknęła śmiechem. Nathan spojrzał na nią zdziwiony.
- Chyba nie jesteś taki głupi, żeby mi wierzyć? - spytała z rozbawieniem.
Odetchnął głośno i złapał się za pierś w okolicy serca.
- Przestraszyłaś mnie!
- Nie, po prostu się z ciebie nabijałam - stwierdziła, wbijając wzrok w krajobraz.
Mimo, że była to najdłuższa ich konwersacja, Nathan poczuł, że może nie jest do końca przegrany. Chociaż, co jeśli to tylko nadzieja?

Siva pierwszy postawił nogi na ziemi, zaraz po nim Nareesha. Zakręciło jej się lekko w głowie i oparła się o Irlandczyka, by uzyskać równowagę. Ten uśmiechnął się do niej, złapali się za ręce i czekali na resztę.
Tom wypadł z kapsuły natychmiast i położył się na ziemi. Jay spojrzał na niego z politowaniem.
- Ziemia! Ziemia! Przeżyliśmy! - krzyczał Parker.
Zażenowany Jay zbierał Tom'a, podczas gdy Marthe z pomocą Max'a wyskoczyła z kapsuły. Czekali już tylko na Nathan'a i Eliane.
- Czemu to się nie rusza? - spytała przerażona Marthe.
- Ten potwór ich zjadł! Zeżarł! - wołał Tom, skacząc jak oszalały i wskazując na London Eye.
Jay mocno uderzył go w tył głowy, po raz kolejny, i po chwili Eliane wyszła z kapsuły. Zaraz za nią pojawił się też Nathan.
- I co, Czopie? - zwrócił się Max do Tom'a.
- Nie zdążył ich strawić! Całe szczęście - jęknął Parker.
- Nie wiem, co bierzesz, ale następnym razem pokrusz - podsumował Nathan, stojąc zaraz za Eliane.
Jay zerknął na Max'a, który z kolei przeniósł wzrok na tamtą dwójkę. Ta cisza trwałaby dalej, gdyby nie Seev.
- To koniec naszej wycieczki, prawda?
- Jest już po drugiej, a wolałabym się trochę wyspać przed pracą - zauważyła Marthe.
- I zaczyna się robić zimno - dodała Nareesha.
- Więc ja i Ree już pojedziemy - oznajmił Mulat.
Podczas, gdy para żegnała się z resztą, Tom lekko szturchnął Mar i szepnął do niej:
- Już nie wnikam, co oni będą tam robić!
Blondynka skrzywiła się nieznacznie, a że Siva wyciągnął w jej stronę ręce, przytuliła się do niego. Ree ściskała przez chwilę Eliane, którą zdążyła szczerze polubić.
Ciemnoskórzy odwrócili się w połowie drogi i pomachali do reszty. Tylko Nath i dziewczyny im odmachali.
- To zbieramy się? - odezwał się Max.
- Ile mamy samochodów? - spytał Jay.
- Dwa - odparł Tom. - W tym jeden sportowy z dwoma siedzeniami.
James zamyślił się, a po chwili powiedział:
- W takim razie, Max weźmiesz mój samochód. Zabierzesz Marthe do domu. Tom, wracasz swoim z Nathan'em.
- A my? - Eliane uniosła brwi w górę.
- A my przejedziemy się prawdziwymi londyńskimi taksówkami!
Jak powiedział, tak też się stało. Nathan z lekkim naburmuszeniem wsiadał do samochodu Parker'a, który jeszcze bardziej rozbawiony był tą całą rywalizacją. Max otworzył drzwi Marthe, i razem odjechali w stronę domu. 

Jay i Eliane szli ulicą. Chłopak zdjął z siebie kurtkę w moro i nałożył ją na prawie nagie ramiona Eliane.
- Dziękuję. Nie będzie ci zimno? - powiedziała, wkładając ręce w zbyt długie rękawy.
- Jestem z natury gorący, więc nie - zażartował, na co Ellie się rozpromieniła.
Prawda była taka, że Eliane od samego początku spodobała się ta kurtka i nawet planowała, żeby kupić taką samą. Teraz miała ją na sobie i było jej z tego powodu niezmiernie miło.
Gdy Loczek wyjął z kieszeni telefon, Ellie zastopowała go gestem dłoni.
- Nie możemy zadzwonić z budki? W końcu to znak rozpoznawczy Londynu! 
James uśmiechnął się szeroko i pobiegli do czerwonej, typowej budki telefonicznej.
- Ty dzwonisz, ja płacę - zarządził, gdy obydwoje wpakowali się do środka.
Wrzucił monetę i wybrał numer. Ellie sprawnie zamówiła taksówkę, choć nie do końca pamiętała, na jakiej są ulicy. Jay wskazał jej znak z wypisaną nazwą, i jakoś się udało.
- Kolejną rzecz mogę wykreślić z mojej listy 'do zrobienia' w Londynie - oświadczyła po odłożeniu słuchawki.
- Co jeszcze się na niej znajduje?
Wtedy uświadomiła sobie, że budka jest bardzo ciasna, a ją i Jay'a dzieli od siebie jakieś 5 centymetrów. Udawała, że wcale jej to nie przeszkadza. Grała odważną, tak samo jak robił to James.
- Nie chcesz wiedzieć - uśmiechnęła się na myśl o punkcie czwartym: 'znaleźć chłopaka'.
- Chodźmy na zewnątrz, trochę tu duszno - zaproponował Bird, próbując otworzyć drzwiczki.
Bezskutecznie próbował napierać na nie ciałem - nie drgnęły nawet o milimetr. Zimny pot oblał Eliane na myśl o spędzeniu tutaj z Jay'em czasu sam na sam.

Max zaparkował w garażu obok domu Jay'a. Razem z Marthe wyszli z samochodu i skierowali się w stronę drzwi.
- Lia? - zawołała Marthe zaraz po otwarciu drzwi.
Opowiedziała jej głucha cisza.
- Jeszcze ich nie ma? Przecież wolno jechaliśmy - zauważył Max, wchodząc do środka.
- Nie mogli się zgubić, prawda? - spytała Marthe.
- Raczej nie - zaśmiał się George.
- Zadzwonię.
Szybko wybrała numer przyjaciółki i rzeczywiście - dodzwoniła się. Jedynym problemem było to, że telefon Eliane spokojnie leżał w kieszeni Marthe, dzięki czemu cały salon wypełnił dźwięk jej dzwonka.
- Zapomniałam, że dawała mi go przez London Eye - powiedziała do siebie Marthe.
- Spróbuję do Jay'a - zaproponował Max, wyciągając swój telefon.

- Cholera, rozładowany - mruknął Jay z rozżaleniem, chowając telefon do kieszeni.
- Ja swój dałam Marthe - jęknęła Ellie.
Spojrzeli po sobie z bojaźnią w oczach.
- Nie pamiętam żadnego z numerów chłopaków - dodał Bird, dopełniając szali nieszczęścia.
- Ani ja nowego numeru Marthe - Eliane z westchnieniem oparła się o ściankę budki telefonicznej.
James zdjął jednego buta, a dzisiaj miał na nogach trapery. Już prawie uderzył podeszwą o szklaną szybkę, kiedy Eliane krzyknęła.
- Stop! Chcesz, żeby nas oskarżyli o dewastację?!
Powstrzymał się i zerknął na Li. Mówiła całkowicie poważnie.
- Ale pomysł był dobry - mruknął, ponownie zakładając obuwie.
- Zaraz przyjedzie taksówka, kierowca napewno nas zauważy - oświadczyła Ell, wypatrując samochodu na ulicy.
Jak na złość, nic nie jechało. Ulica była zupełnie pusta. Londyn spał.
Cisza była uciążliwa, a przynajmniej dla Loczka. Postanowił się odezwać.
- Jak spędziłaś czas z Nathan'em?
- Na London Eye? Wolałabym być z kimś innym - odpowiedziała, i po chwili zdała sobie sprawę z dwuznaczności tych słów. - Z Marthe, na przykład - dodała prędko.
- Ja też marzyłem o zamianie Tom'a na kogoś innego - westchnął Loczek. - Ciągle łapał mnie za kolano lub za rękę.
- Sykes, dzięki Bogu, tak nie robił - uśmiechnęła się.
Wiedział, że odetchnięcie nie byłoby na miejscu, więc po prostu kiwnął głową.
- Myślę, że wtedy byś go pobiła.
- Nie lubię, jak się do mnie przywala. A robi to od chwili, gdy się poznaliśmy - oznajmiła, wyglądając na ulicę.
- Przynajmniej opatentowałaś już kopnięcia z kolanka - zaśmiał się James, opierając się o ściankę obok niej.
Eliane lekko zawstydziła się na wspomnienie o tym incydencie, jednak zarazem ucieszyła ją lekkość, z jaką James o tym mówił. Od początku była przecież przekonana, że będzie zły.
W pewnym momencie dostrzegli czarny, stylowy samochód ze świecącą na żółtą tabliczką taxi na dachu. Ucieszyli się i zaczęli uderzać w ścianki i krzyczeć, jednak pojazd przejechał zaraz obok nich i skierował się naprzód.
- Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że takie budki są dźwiękoszczelne? - zapytała Eliane.
Rumieniec wstąpił na twarz Jay'a, i praktycznie znała już odpowiedź. 

Marthe uważnie oglądała każdy zakątek, jednak nie dostrzegła żadnej postaci. Krążyli ulicami blisko London Eye razem z Max'em, jak na razie bez skutku.
- Jeśli się okaże, że są już w domu, to zabiję tego patałacha Jay'a - bąknął Max, skręcając w kolejną uliczkę.
Przejechali obok budki telefonicznej i pewnie jechaliby dalej, gdyby nie Marthe.
- Zatrzymaj się!
Max zrobił, jak kazała. Wysiedli z auta i popędzili w stronę mijanej przed momentem budki. 
- Jay? Ell? Co oni tu...? - dziwił się Max.
Podbiegł do drzwiczek i próbował je otworzyć, lecz nic się nie stało. Jay miał minę mówiącą 'sam widzisz!'.
- I co teraz zrobimy? - spytała go Marthe. Potem odwróciła się do pary w budce i spytała: - Co się stało?
Jay wskazał na Eliane i powiedział:
- To jej wina.
- Moja? Oczywiście, jak zawsze! Trzeba się było nie zgadzać, panie wszystkowiedzący - prychnęła.
- Co ja na to poradzę, że nie potrafię być twardy w stosunku do kobiet? - uniósł oczy do nieba.
Eliane wybuchła śmiechem, znajdując w tym zdaniu podtekst seksualny. James wyszczerzył się natychmiast.
- Do zboczonych kobiet szczególnie!
W tym samym momencie Max zadzwonił na policję.
- Tak. Dokładnie, jak mówię. Utkwili w budce telefonicznej.
Marthe za to wybrała numer Nathan'a, który jako jedyny posiadała w telefonie, oprócz Max'a i Jay'a.
- Zguby się znalazły, poszukiwania odwołane - poinformowała go. - Nie uwierzysz! Zamknęli się w budce telefonicznej!
- Przecież wiesz, że chodziło mi o to, że zawsze ulegam kobietom - tłumaczył się rozbawiony Jay.
- Mam nadzieję, że nie będę musiała się nigdy o tym przekonywać na własnej skórze - zaśmiała się Eliane.
Po kwadransie, kiedy policjanci wyważyli drzwi budki i Jay z Eliane wyszli na zewnątrz, okazało się, że całkowicie zmarzli. Max i Marthe wpakowali się do samochodu Jay'a, za to zaginieni zostali zaproszeni do samochodu policyjnego.
W trakcie jazdy, Eliane próbowała się nie śmiać, więc nawet nie spoglądała na Jay'a. On zagryzł wargę i stopował uśmiech bezczelnie wkradający się na jego twarz.
Zostali wysadzeni przed domem. Kiedy weszli do środka, natychmiast się zatrzymali pod wpływem karcącego wzroku Marthe i Max'a.
- Czekamy na wyjaśnienia - odezwała się Blondynka, zakładając ręce na piersiach.
Zagubieni zerknęli na siebie, po czym wybuchnęli śmiechem. Nareszcie całe emocje z tej nocy miały swój upust. 
- No bo.. bo to było tak, że...
- Ja po prostu chciałam zadzwonić!
- No i poszliśmy do tej budki, chociaż, gdybym zadzwonił ze swojego telefonu, nie byłoby tej całej sprawy!
- I kiedy chcieliśmy wyjść, okazało się, że drzwiczki się zacięły.
- I musieliśmy tam siedzieć, bo nie było nikogo w pobliżu!
- I pewnie nie mieliście już drobnych i nie mogliście zadzwonić po pomoc? - spytał Max.
Natychmiast przestali się śmiać. Takie proste rozwiązanie, a oni nawet o tym nie pomyśleli!
- Tak jakby, to mieliśmy - zaczęła Eliane, po czym głośno kichnęła.
- Cudownie! - sztucznie rozweseliła się Marthe. - Do łóżek, w tej chwili! Macie się wygrzać i wyspać. Byleby pozbyć się tego kataru. Zrozumiano?
- Tak, mamo! - Jay zasalutował i razem z Eliane pobiegli na górę.
Max spojrzał na Marthe z szerokim uśmiechem.
- Jak dzieci, co?
- Powinni mieć zakaz poruszania się po mieście bez dorosłych - zażartowała Marthe.
Nastąpiła krótka cisza.
- Poradzisz sobie z nimi?
- Może chciałbyś zostać na noc?
Wyszczerzyli się do siebie, bo powiedzieli to w tym samym momencie.
- To była odpowiedź na moje pytanie - powiedział Max.
- Jest dosyć późno, a ja muszę być o 10 w pracy no i... ktoś musi zobaczyć, co z nimi będzie rano.
- Chętnie zostanę - uśmiechnął się do niej.
Położyła się w łożku i szczelnie okryła kołdrą. Zamykała już oczy, gdy stanęła jej przed oczami sytuacja przed przyjazdem M&M. Uśmiechnęła się do siebie, chociaż była pewna, że dla Jay'a nie miało to znaczenia. 
Ale wiedziała to już napewno. Jay był zazdosny o Nathan'a przynajmniej w takim stopniu, jak ona była zazdrosna o Clarisse.

środa, 13 marca 2013

006. "Pojedynek dwóch lwic"

Papież wybrany, więc mogę dodać rozdział.
Dzisiaj poznamy trzy nowe postacie, dowiemy się więcej o nowej pracy Eliane i uświadomimy sobie, jak działają plotki. Jednym słowem, to naprawdę nudny rozdział. Ale obiecuję, kolejne będą ciekawsze!
Więc ja idę udawać przed mamą, że jestem chora <bo trochę jestem>, a Wy komentujcie to, co niżej!
Trzymajcie się.


Pchnęła dość ciężkie drzwi i niemal wbiegła do środka. Obejrzała dokładnie pomieszczenie.
Na samym środku klubu znajdował się prostokątny bar o turkusowej ladzie. Z prawej strony rozciągał się parkiet, za to z lewej - wejście na salę w stylu lat 60, oraz kilka stolików.
Niedaleko baru troje ludzi sprzątało. Ktoś zamiatał, ktoś wycierał ladę, a jeszcze ktoś zawiązywał czarne worki na śmieci.
Eliane postanowiła podejść bliżej.
- Przepraszam - odezwała się nagle. - Jestem umówiona z menadżerem tego klubu, tylko że nie wiem, gdzie mogę go znaleźć.
Wysoki blondyn oparł się na szczotce, wlepiając w nią niebieskie oczy. Nie powiedział przy tym zupełnie nic.
Głos zabrała brunetka.
- Musisz przejść przez parkiet i znaleźć łazienki w tamtym korytarzu - wskazała palcem, co Ellie wydawało się nieco grubiańskie, ale nic nie powiedziała. - Trzecie drzwi to gabinet menadżera.
- Będziesz tu pracować? - spytała Blondynka, odrzucając worek na bok.
- Jeśli mi się uda - Elle uśmiechnęła się krótko.
- Jeśli ci się uda, to będziesz na zmianie z nami - zaśmiała się ta sama dziewczyna, po czym wyciągnęła w jej stronę rękę. - Jestem Kelsey.
Lia uścisnęła jej dłoń, przedstawiając się.
- Rose, ale nie śmiej się - zaczęła Brunetka, również wystawiając rękę. - Imię po babci.
- Scott - Blondyn się ruszył i podał rękę Eliane.
Nastąpiła trochę niezręczna cisza, w trakcie której Ellie przypomniała sobie o powodzie przyjścia tutaj. Wystarczyło, że wskazała za siebie, a reszta zrozumiała, że musiała iść.
Gdy pukała do drzwi, usłyszała za sobą męskie:
- Powodzenia!

Jay westchnął głęboko i spojrzał w kierunku wejścia do klubu. Przez kwadrans zupełnie nic się nie zmieniło.
Oparty o samochód przeglądał nowe wiadomości na twitter'ze. Co chwila musiał odgarniać loki z oczu, który ciągle opadały przez dmuchnięcia wiatru. Lekko zagryzał policzek czytając niekoniecznie miłe wiadomości ze strony antyfanek.
Usłyszał skrzypienie drzwi. Schował telefon do kieszeni i poprawił okulary słoneczne ukradzione ostatnio Tom'owi. Nie zdołał się obejrzeć, a Eliane już biegła w jego stronę.
- Jay!
Zarzuciła mu ręce na szyję, a Bird przytulił ją do siebie tak mocno, że przez chwilę jej nogi wisiały w powietrzu. Gdy tylko stopy Eliane spotkały się z podłożem, zmieszała się.
- Wybacz.
- Nic się nie stało - machnął ręką. - Rozumiem, że dostałaś tą pracę?
Ellie z przypływu emocji znów uścisnęła Jay'a. Zaraz zrozumiała, że przecież przed chwilą zganiła się za ten sam czyn i znów go puściła. Jay roześmiał się głośno.
- Musimy to uczcić! - klasnął w ręce. - Chyba, że zaczynasz już dzisiaj.
- Tak się składa, że jutro - oświadczyła niemal spokojnie.
- To wskakuj - tutaj otworzył drzwi od strony pasażera. - Kierunek: dom!
Zatrzymał się w połowie drogi. Syknął przeciągle i uderzył się otwartą dłonią w czoło.
- Coś się stało? - Ellie uniosła brew w górę.
- Zapomniałem kompletnie, że musimy jechać dziś na sesję - oznajmił James zbolałym głosem. - Ale o 17 będziemy z powrotem!
- Wystarczy, że odwieziesz mnie do domu i już będę szczęśliwa!
Wsiedli do auta. Jay odpalił silnik i niedługo potem już pędzili jedną z dróg krajowych, wolnych od korków i kierowców-baranów.
Eliane spojrzała w lusterko i skrzywiła się. Makijaż przestał zakrywać raz, jej wielkiego guza i dwa, jej niemalże podbite oko. 
- Mam nadzieję, że nikt tego nie zauważył - powiedziała bardziej do siebie, niż do Jay'a. - Inaczej wezmą mnie za jakąś agresywną babę.
- Całkiem słusznie. Po co ich oszukiwać? - spytał retorycznie Jay.
- Jeszcze słowo, a nie dostaniesz dziś obiadu - mruknęła.
- Agresywna i bezwzględna!
- Nawet nie przypomnę, kto mi to zrobił - z wyrzutem wskazała na widoczne ślady wczorajszego zderzenia z McGuiness'em.
- Złość piękności szkodzi, chyba się przekonałaś? - droczył się z nią Jay.
Eliane wyciągnęła swój telefon z kieszeni i prędko wysłała sms-a do Marthe o treści:
" Loczek nie dostaje dziś obiadu. Dwie porcje wystarczą. "

Gdy tylko wyszła z samochodu, Jay szybko odjechał. Eliane pokręciła głową myśląc sobie, że on kiedyś zapomni, gdzie mieszka.
- Marthe! Mam pracę - zawołała zaraz po zamknięciu drzwi.
Blondynka lekko wychyliła się z kuchni i uśmiechnęła się do przyjaciółki.
- Wiedziałam, że musisz ją dostać - stwierdziła, machając ręką. - Kiedy zaczynasz?
- Jutro, chociaż czeka mnie tydzień próbny - odpowiedziała Ellie, siadając przy stole.
Mar pokiwała lekko głową, wlewając do misek krem brokułowy. Przypomniało jej się o sms-ie, więc spytała:
- Co znów zrobił Jay?
- Znów?
- Ciągle się kłócicie - Marthe postawiła na stole talerze i podała łyżki.
- To tylko takie droczenie - oświadczyła Lia. - Nie to, co ty z Max'em.
Marthe mocniej zabiło serce, słysząc jego imię. Usiadła naprzeciw przyjaciółki i nawet nie skomentowała jej wcześniejszej wypowiedzi, zasłaniając się jedzeniem zupy.
- Ellie! Zapomniałabym - odezwała się po długotrwałej ciszy przerywanej jedynie małym siorbaniem. - Potrzebuję nowego telefonu. Ostatnio mój się zacina i nawet nie mogłam odpisać ci na sms-a!
- Nie ma mowy. Nie mamy pieniędzy - pokręciła głową Eliane.
- Przecież mamy!
- Na czynsz, który musimy zapłacić za tydzień. I tylko na czynsz - mruknęła Brunetka. - Dlatego złapałam szybko pracę, żeby chociaż trochę zarobić. Wiesz, że praca barmanki zupełnie mnie nie pociąga.
- Ale Ell - zaczęła Marthe - ja potrzebuję nowego telefonu!
- Nie możesz przeboleć jeszcze przez trochę? - jęknęła Eliane. - Albo znajdź pracę.
- Będziesz mi teraz wypominać, że nawet nie wzięłam się za szukanie? - Marthe ściągnęła brwi.
- A nie zaczęłaś? 
- I co z tego! - Blondynka wyglądała na podburzoną. - Moi rodzice dali nam chociaż dużo pieniędzy, dzięki którym zrobiłyśmy sobie remont. A twoi rodzice, co dali?
Eliane odłożyła łyżkę na stół i wstała powoli. Spojrzała prosto w niebieskie oczy Marthe.
- Nikt, ale to nikt nie upoważnił cię do mówieniu o moich rodzicach - jej ton przybrał mocny i surowy ton. - Jeszcze nie zrozumiałaś?
Nie czekając na jakąkolwiek reakcję ruszyła w stronę schodów.
- Ell..!
- Nie jestem już głodna - odparła grobowym tonem i trzasnęła drzwiami od pokoju.

Leżały naprzeciw siebie, dzieliła je jedynie ściana i gęsta atmosfera. Marthe żałowała, że wyciągnęła coś tak okropnego jak argument o rodzicach na tę małą potyczkę z Eliane.
Ona dopiero co zdążyła dowiedzieć się od Hugo, że na obrzeżach Londynu nadal mieszka ich ciotka. Rozważała odwiedziny, ale jak ona się tam dostanie? Przecież zupełnie nie zna Londynu.
Usłyszała jakieś śmiechy, w których rozpoznała Jay'a i Max'a. Postanowiła sprawdzić, co się dzieje.
Wyszła z pokoju. Przy balustradzie już stała Marthe.
- Co jest? - spytała Ellie, a w jej głosie było słychać urazę.
- Jeszcze nie wiem.
Brunetka zbiegła na dół i roześmiała się.
Jay i Max celowali jajkami w pająka na ścianie, wydając przy tym przeróżne odgłosy. Najczęściej nie trafiali, ale mieli chociaż ubaw. Eliane zabrała ze stolika książkę i uderzyła nią prosto w pająka.
- Nieźle - przyznał Jay.
- Dzięki.
- Widzę, że twój guz wygląda o wiele lepiej - powiedział Max, uśmiechając się perfidnie do Loczka.
- Nie widzisz, że dajesz jej powody do obrażenia się na mnie? - spytał oburzony Jay.
- Znowu? - jęknął George.
Eliane pokręciła głową i zabrała trzy jajka, które jakoś uchowały się przed spotkaniem ze ścianą. Włożyła je do lodówki, kiedy Max przysiadł na blacie. Obok niego, jak wierny pies, pojawił się Jay.
- Słyszałem, że dostałaś pracę? - zagaił Łysy.
- Jakoś mi się udało - westchnęła Ell. 
- Barmanka to trochę dziwna praca - skrzywił się. - Nie zrozum mnie źle, ale jak dla mnie, to zasługujesz na coś lepszego.
- Złapałam byle co. Muszę trochę zarobić - wzruszyła ramionami.
- Ile masz zamiar tam pracować? - dołączył Jay.
Ellie wyjęła z lodówki małą butelkę z wodą gazowaną i oparła się o zamknięte już drzwiczki.
- Miesiąc, albo i mniej. W międzyczasie porozglądam się za czymś ciekawszym - odpowiedziała spokojnie.
Jay zerknął na Max'a. Wiedział, że obydwoje myśleli teraz o tym samym. 
- Możemy ci pomóc! - zaoferował Max.
- Wiemy, kto ma pracę dla ciebie! - dodał James.
Eliane upiła łyk wody i spojrzała pobłażliwie na chłopaków. Oni wydawali się być tak zadowolonymi, że aż szkoda jej było odmówić.
- Mam już pracę. Niepotrzebna mi druga.
- Ale sama powiedziałaś, że nie pociąga cię bycie barmanką! - zauważył James.
- Bird, idioto. Nie może rzucić pracy, dopiero co ją przyjęli - Max uderzył Jay'a lekko w policzek.
- Ale za dwa tygodnie? - ponowił próbę Loczek.
- Jay! - Eliane trochę się zniecierpliwiła. - Nie mam pojęcia, co będzie za dwa tygodnie. A może wrócę do Francji? 
Loczek wytrzeszczył oczy.
- Nie mówisz poważnie? - spytał Max.
- Poważnie.
- No niee - westchnął. - A nawet zdążyłem cię polubić!
Rozmowę przerwały głośne kroki dochodzące z góry. Marthe zbiegła na dół i pojawiła się w kuchni. Nie zerknęła ani na Ell, ani na Max'a. Tej pierwszej się wstydziła, za to z Max'em starała się ograniczać kontakty.
- Jay, gdzieś zgubiłam numer do taxi - powiedziała.
- Mogę cię podwieźć, gdziekolwiek zechcesz - Bird rozłożył ręce.
- Serio?
- Tak. Przy okazji odwiozę Max'a - kiwnął głową w stronę Łysego. - Chociaż boję się zostawić Li samą w domu...
- Znowu się mnie czepiasz?
- Spokojnie, ja poręczę - wtrącił się Max. - Jeśli mamy jechać, to szybko. Tom pewnie już spalił kuchnię, gotując chili con carne.
- Wezmę tylko rzeczy i jedziemy - oświadczyła Marthe i po chwili zniknęła na górze.
Zabrała z teczki wydrukowane jeszcze we Francji CV. Nie chciała mówić Ellie, że wybiera się na rozmowę kwalifikacyjną. Restauracja, do której się wybierała, była oblegana z każdej strony. Miała tylko nadzieję, że zechcą mieć prawdziwą Francuzkę w restauracji z francuskim jedzeniem.

Marthe siedziała na tylnym siedzeniu i przysłuchiwała się rozmowie chłopaków. Pozornie rozmawiali o niczym ważnym, ale Mar znalazła w tym coś, co ją niezwykle zafascynowało.
Kiedyś uważała, że to Tomax lub Jaythan są największymi bromancami w The Wanted, ale gdy poznała chłopaków w prawdziwym życiu - okazało się inaczej. Max i Jay wydawali się być najlepszymi przyjaciółmi.
- Marthe? - powtórzył Jay.
- Hmm? O co chodzi? - otrząsnęła się wreszcie.
- Pytaliśmy, czy podoba ci się w Londynie - powtórzył Max.
- Nie zdążyłam go zwiedzić, więc jeszcze nie wiem - odpowiedziała z zakłopotaniem. - Ale jeśli chodzi o mieszkanie, na razie nie jest aż tak źle.
- Marthe obawiała się, że jestem zboczeńcem - wyjaśnił Jay, znów patrząc przed siebie na drogę.
- I niewiele się pomyliła - zaśmiał się Max, co zaowocowało uderzeniem w tył głowy przez Loczka.
- A co Eliane mówiła? - wtrącił Jay.
Na twarz Max'a wślizgnął się jakiś dziwny uśmiech, więc Jay szybko upomniał przyjaciela wzrokiem.
- Początkowo była bardzo zła na tego kłamcę - tutaj Marthe wskazała głową w stronę Jay'a - ale teraz chyba się cieszy z pobytu w Londynie. Polubiła was. No, może nie Nathan'a...
Max wymienił zadowolone spojrzenia z Loczkiem, po czym odwrócił się do tyłu.
- Może zabierzemy was kiedyś na miasto? Przydałoby się, żebyście znały Londyn - powiedział.
- Przecież Li i tak chce wracać do Francji - oświadczył James, a po tonie jego głosu było słychać, że nie jest zbytnio zadowolony z tej decyzji.
- Lia chce wracać do Francji? - spytała zaszokowana Marthe.
- Kto jak kto, ale ty powinnaś chyba o tym wiedzieć... prawda? - Max zmarszczył nos. 
- Właśnie powinnam - zasępiła się Marthe i opadła na siedzenie.
Przez dalszą część podróży nie włączała się w rozmowę. Wpatrywała się w okno i zastanawiała się nad słowami Max'a. A co, jeśli Eliane naprawdę planowała powrót do domu? I to w dodatku - bez niej?

Kilka minut później, Eliane była już sama w domu. Włączyła MTV bardzo głośno, a potem poleciała do kuchni. Ukradła Jay'owi piwo i chipsy, ale spodziewała się, że nawet nie pamiętał o ich istnieniu. Rozsiadła się na kanapie i oglądała, jak Justin Bieber świetnie tańczył.
I było by tak dalej, aż tu nagle...
- Idę! - krzyknęła Ellie, podnosząc się z miejsca.
Przyciszyła trochę telewizor i pobiegła w stronę drzwi. Spodziewała się tam Tom'a, albo co gorsza - Nathan'a, ale napewno nie Clarisse.
Ruda dziewczyna ponownie zmierzyła ją wzrokiem. Eliane z rozpaczą stwierdziła, że wygląda przy Lisicy jak worek kartofli przy modelce. Miała na sobie wyciągnięte spodnie dresowe, pożyczone od Jay'a i koszulkę z nadrukiem. Za to Clarisse ubrana była w śliczną sukienkę letnią w kwiaty.
- Claire! - zawołała Ell sztucznie.
- Clarisse - poprawiła ją sąsiadka.
- Jasne - odchrząknęła Francuzka. - Co cię sprowadza?
- Przyszłam do Jay'a - oznajmiła stanowczo Ruda i bez pardonu weszła do środka.
Mieszkanie było sprzątnięte, więc tutaj Eliane nie miała powodu do obaw. Jedynie puszka piwa i w połowie zjedzona paczka chipsów zostały na stoliku.
- Ja-ay! - krzyknęła Lisica i z nadzieją wypatrywała wszędzie Lokowatego.
Eliane oparła się o drzwi i obserwowała gasnący na twarzy Clarisse uśmiech. Nareszcie, Ruda przestała wołać.
- Chciałam ci powiedzieć, że Jay'a nie ma w domu - odezwała się.
- To nic. Zaczekam - oświadczyła twardo Lisica i usiadła na kanapie.
- Jest piątek, pewnie masz dużo spraw do zrobienia - zaczęła cicho Ellie. - Powiem Jay'owi, żeby wpadł do ciebie, jak tylko wróci.
- Ależ on nie wpadnie! - warknęła Ruda i podniosła się natychmiast, stając twarzą w twarz z Ellie. - Już nigdy nie wpadnie, bo pojawiłaś się ty!
- Ja?
- Ty!
- Ale jaki to ma związek z waszą przyjaźnią? - Eliane zmarszczyła czoło.
Lisica prychnęła głośno i spojrzała na Francuzkę z nienawiścią.
- Przyjaźnią? Czyli tak to się teraz nazywa? - spytała z pogardą. - Ciekawe, czy ty też jesteś jego "przyjaciółką".
- Zaczniesz mówić normalnie, czy nadal będziesz stosować ten swój szyfr? - zdenerwowała się Eliane.
W tej chwili James stanął w drzwiach i zastygł w bezruchu. Widok tych dwóch lwic naprzeciwko siebie wcale nie wróżył dobrze, a jego kłamstwo o związku z Eliane jeszcze pogarszało sprawę.
- Cześć! - rzucił beztrosko. - Co jest?
Eliane zmrużyła oczy.
- Chodzi o to, że ta wariatka wparowała tu i chyba uważa, że ją kochasz, ale ty jej nie kochasz, więc co miałam zrobić? Przecież podobno jesteśmy parą! Jest o mnie zazdrosna i nie zdziwię się, jak będzie chciała się ze mną bić - wyrzuciła z siebie, jednak po francusku.
Jay wpatrywał się w nią szeroko otwartymi oczami i mrugnął dopiero po paru sekundach.
- Nic nie zrozumiałem - oświadczył po chwili.
- I o to chodziło! - krzyknęła, znów po francusku i zabierając piwo, poszła do siebie.
- Clarisse?
- Co? - warknęła Ruda.
Jay znów został zaskoczony, bo nigdy nie widział, by Clarisse była na niego zła.
- O co chodziło? - ponowił pytanie.
- O to, że przychodzę sobie tutaj i czekam na ciebie, a ta twoja dziewczyna jest jakaś inna! Dokładnie, inna! Jay, zasługujesz na kogoś lepszego. Próbowała mnie stąd wyrzucić i dodatkowo nic nie powiedziałeś jej o tym, co nas łączyło! Zachowałeś się jak tchórz, panie McGuiness! Jeśli się opamiętasz, to moje mieszkanie stoi dla ciebie otworem - wytrajkotała, po czym wypadła z jego domu, trzaskając drzwiami.
Jay został sam. Gdyby nie cała zaistniała sytuacja, zapewne zacząłby się śmiać. Zdawał sobie jednak sprawę, że jak tylko zaczynało mu się układać, to zdarzyło się coś, co psuło jego plany.
Powlókł się na górę i zapukał do Ellie.
- Oui? - spytała, otwierając szeroko drzwi.
Uświadomiła sobie, że znów odezwała się po francusku, więc szybko się otrząsnęła.
- Słucham? - poprawiła się.
- Jesteś zła? - zmarszczył brwi i był trochę rozbawiony. Tym bardziej wkurzyło to Eliane.
- Wcale!
James zaśmiał się pod nosem i pokręcił głową.
- Musisz ciągle się ze mną kłócić? - zapytał.
- Ja się ciągle z tobą kłócę? To ty wciąż dajesz mi powody! - broniła się.
- Skoro już wiemy, że obydwoje jesteśmy winni... Ubieraj się - uśmiech nie znikał z jego twarzy.
- Wydaje mi się, że nago nie chodzę - zauważyła wspaniałomyślnie, czym pogłębiła uśmiech Jay'a.
- Szkoda - westchnął cicho. - Zabieram cię gdzieś i jesteś dziewczyną, więc pewnie wolisz wyglądać jak najlepiej, prawda?
Eliane zatrzasnęła mu drzwi przed nosem. Podczas gdy on zastanawiał się, co takiego zrobił lub powiedział, ona wybierała ciuchy i przebierała się. 
Loczek usiadł na podłodze, opierając się o drzwi. Nie spodziewał się, że Eliane szybko wyjdzie, więc dostał drzwiami w głowę.
- Jay!
- Li!
- No co? - spytali jednocześnie.
- Boli? - spytała Ellie, kucając przy poszkodowanym.
- Nie, łaskocze - zaśmiał się nerwowo, trzymając się za miejsce bólu.
- Szkoda, że jesteśmy już kwita. Tydzień twojego usługiwania mógł być bardzo ciekawym przeżyciem - zażartowała Eliane, oglądając głowę Jay'a.
Ten z kolei zapatrzył się na jej usta. Wiedział, że gdyby pocałował ją teraz, zakład nie zostałby uznany. Jednak nie mógł nic poradzić na to, że miał ogromną ochotę to zrobić.
- Wiem - szybko powiedziała Ell, wyrywając Jay'a z zamyślenia. - Spytam Tom'a, czy jego kara jest aktualna po tym wypadku. Co ty na to?
- Ee... yy... Pewnie - odpowiedział, wstając szybko.
Zamknęli mieszkanie i wsiedli do samochodu Jay'a. Eliane nawet nie miała pojęcia, gdzie się wybierają.