środa, 20 marca 2013

007. "Ofiary wrednej budki telefonicznej"


Jutro czeka mnie sprawdzian z fizyki, więc krótko i na temat.
Przypominam, że w ostatnim rozdziale James zabrał gdzieś Eliane i tutaj macie ciąg dalszy tego wieczoru. Obiecuję, że w kolejnym będzie się działo więcej!
No i cóż... Mogę jedynie oświadczyć, że obecnie związana jestem jedynie z tym blogiem. Przynajmniej dopóki nie wymyślę czegoś nowego...
Miłego czytania życzę.

- Eliane! Nie wyjeżdżaj!
Tom rzucił się na wystraszoną dziewczynę i zaczął mocno ją do siebie tulić, kołysząc się na boki. Niepewnie odwzajemniła uścisk, choć bardzo chciała wiedzieć, o co chodzi.
- Nie wracaj do Francji! - zawtórował mu Siva, dołączający się do uścisku.
Gdy tylko ją puścili, Marthe zarzuciła jej ręce na szyję.
- Przepraszam za tą dzisiejszą kłótnię! Wiesz, że nie chciałam zrobić ci przykrości! Znalazłam nawet pracę w restauracji! Strasznie cię przepraszam, tylko nie wyjeżdżaj - mówiła zbyt szybko i po francusku.
Max się skrzywił i rozejrzał po chłopakach, ale ich miny także wskazywały na zupełną niewiedzę.
- Gdzie mam wyjeżdżać? - spytała wreszcie Ellie po angielsku.
- No, do Francji! - zawołał Jay.
Był ciepły wieczór, stali pod samym Big Benem. Wszyscy byli przekonani, że Eliane ma zamiar wrócić do Francji, podczas gdy ona nawet o tym nie myślała!
- Skąd ten pomysł?
- Dzisiaj mówiłaś przecież, że wracasz do domu! - powiedział Max.
Tom i Siva jęknęli, niczym najbardziej profesjonalne płaczki. Nathan wpatrywał się w nią z ciekawością. Max i Jay wyglądali na poruszonych i zaskoczonych, a Marthe nadal uwieszona była na szyi przyjaciółki.
- Nigdzie nie wyjeżdżam! - krzyknęła, zmęczona i zakłopotana całą tą sytuacją.
Przez chwilę panowała zupełna cisza. Potem Tom podwinął rękawy i rzucił się na Jay'a i Max'a, krzycząc że ich oszukali. Marthe nasiliła uścisk.
- Ale nie jesteś już zła, prawda? - szepnęła po francusku.
- Calmament, Marthe. Nie takie kłótnie już przeżyłyśmy - zaśmiała się Eliane. - Ale jaką pracę znalazłaś?
Siva chrząknął głośno, aż przyjaciółki od siebie odskoczyły.
- Pogaduchy potem, przecież my też tu jesteśmy - wyjaśnił, gdy spojrzały na niego pytająco.
- Właśnie. Po co się tu spotkaliśmy? - spytała Eliane.
- Marthe powiedziała, że nie zwiedzałyście jeszcze Londynu. Jest wieczór i mamy też coś do świętowania, więc - Max wzruszył ramionami.
- Co świętujemy? - zapytał Nath i Ellie zdała sobie sprawę z tego, że odezwał się po raz pierwszy dzisiaj.
- To, że Eliane z nami zostaje! - krzyknął Tom, obejmując dziewczynę ramieniem i raz po raz zerkając w jej dekolt.
Jay, zauważywszy to, odciągnął przyjaciela w swoją stronę.
- To, że dziewczyny znalazły pracę - sprostował, szamotając się z Tom'em.
- Już jestem! Już jestem!
Wszyscy odwrócili się w stronę biegnącej kobiety. Ciemnoskóra była zmachana, a jej ciemne włosy opadały i wznosiły się bez porządku.
- Dziewczyna Sivy - wyjaśnił Nathan, widząc zdziwioną minę Eliane.
- Nareesha! 
Dziewczyna wpadła w ramiona chłopaka, który uniósł ją nad ziemię i okręcił wokół własnej osi. Potem czule ją pocałował.
- Obrzydliwe - skrzywił się Max, a Marthe skarciła go wzrokiem.
- Kochają się i są ze sobą szczęśliwi. To jest takie obrzydliwe? - zdziwiła się.
- Nie, to bym jeszcze przeżył - odpowiedział. - Gorzej z tym, że muszą okazywać tą miłość na naszych oczach.
- Skończcie już - jęknął Jay, po czym dostał w brzuch od Ellie.
Siva natychmiast oderwał się od Dziewczyny, a ona otarła usta ręką. Śmiesznie wyglądali razem.
- Albo Siva jest zbyt wyrośnięty, albo to ona jeszcze nie urosła - skomentowała Ellie.
Tom zarechotał głośno, a Max jedynie parsknął śmiechem. Irlandczyk z uśmiechem przedstawił swoją dziewczynę.
- To jest Nareesha, moja...
- ... dziewczyna, tak, wiemy - Tom przewrócił oczami.
- Eliane i Marthe - powiedział Nathan, kładąc dłonie na ramiona dziewczyn.
Brunetka bardzo dyskretnie strzepnęła rękę Młodego, a Jay wyszczerzył się do niej. 
- Teraz możemy już iść - klasnął w ręce Tom. 
Zaczęli wędrówkę; Siva i Nareesha trzymając się za ręce, Tom bardzo podekscytowany rolą przewodnika, oraz po kolei, pod rękę: Nathan, Marthe, Max, Eliane i Jay.

Nie mieli zbyt dużo czasu. Zwiedzanie Londynu nocą było wielce kłopotliwe, bo niektóre miejsca były po prostu zamknięte. Chłopcy przechwalali się swoją sławą i choć dziewczyny początkowo wątpiły w ich możliwości, niedługo po tym przekonały się, że mówili prawdę.
Big Ben, Opactwo i Katedra Westminsterska, pałac Buckingham i Westminsterski, a także Tower of London i Tower Bridge wykreślili już z listy 'do obejrzenia'. Właśnie przepychali się całą grupą na początek kolejki do London Eye.
- Co robicie?! Kolejka jest! - krzyknęła za nimi jakaś kobieta.
- Masz jakiś problem? Mogę się do ciebie przejść! - zawołała Marthe po francusku, na co Eliane parsknęła śmiechem.
Chłopcy byli zrozpaczeni ilekroć dziewczęta zaczynały mówić w swoim ojczystym języku, a Nathan nawet zdążył zakupić sobie słownik angielsko-francuski i zobowiązał się do rozpoczęcia nauki francuskiego. Nareesha znała francuski na tyle dobrze, że potrafiła je zrozumieć, ale nie wydała chłopakom ani jednej z uwag dotyczących któregoś z nich. Co więcej, dołączała się do rozmowy i chłopcy byli już zupełnie przybici.
- The Wanted, cztery kabiny dwuosobowe. Zgadza się - miła kobieta o profesjonalnym uśmiechu kiwnęła głową i otworzyła bramkę. - Życzymy miłej przejażdżki!
Wszyscy przeszli na drugą stronę. Siva oznajmił wszem i wobec, że zajmuje jedną kabinę z Nareeshą i stanęli razem z boku. Tom kurczowo złapał Jay'a za rękę, na co Francuzki zareagowały nerwowym zerknięciem w jego stronę.
- Lęk wysokości - wytłumaczył Jay. - Chodź, Tom-Tom. Pojedziemy razem.
Loczek nie był zadowolony z tej decyzji, ale co mógł zrobić? Wierzył, że albo Eliane spodoba się jego braterska postawa, albo spędzenie z Nathan'em prawie godziny w jednej kapsule poskutkuje obrzydzeniem do Młodego.
Max spojrzał na dziewczyny.
- Macie mniejszy wybór, niż oczekiwałyście - skwitował. - Ellie, pewnie wybrałabyś Jay'a, co?
Pokręciła głową, choć pewnie to właśnie jego by wybrała. Drugą możliwością byłby Max, jednak nie chciała odbierać go Marthe. Została skazana na najgorszą karę za dotychczasowe przewinienia - na Sykes'a.
- Czyli jak się dobieramy? - spytała wreszcie Marthe.
- Wyliczanka!
Max przez chwilę przeskakiwał palcem raz z Blondynki, a raz z Brunetki. Ostatecznie, jego palec zatrzymał się na tej drugiej.
- Zapraszam, panno Blanc - uśmiechnął się uroczo, i zaproponował jej swoje ramię.
Im bardziej Marthe nie chciała ulegać Max'owi, tym bardziej jej się podobał. Nie potrafiła mu się oprzeć, więc natychmiast podczepiła się pod jego rękę.
Eliane i Nathan zostali sami.
- Idziemy? - kiwnął głową w stronę oddalających się towarzyszy.
Mruknęła cicho, co nie uszło uwadze Nath'a. Westchnął głośno.
- No nie bądź zła - jęknął błagalnie, szturchając ją lekko. - Będzie zabawnie, zobaczysz!
Nie dość, że sam Sykes ją denerwował, to jeszcze żałośnie próbował się z nią zakolegować. Gdyby mogła, podstawiłaby mu nogę i uciekła. Szacowała swoje szanse na ucieczkę aż do momentu, gdy zapięli jej pas w kabinie. Stamtąd nie było już ucieczki.
- Jay, a co będzie jak spadniemy? - zawodził Tom, trzymając przyjaciela za kolano.
- Jeśli nie weźmiesz tych łapsk z mojej nogi, to sam cię wyrzucę - pogroził mu James.
Podziałało natychmiast.
- Nie jesteś zły, że jedziesz ze mną... prawda? - głos Tom'a był już bardziej opanowany. - Chyba nie chciałbyś jechać na przykład z Eliane?
Jay zmroził towarzysza spojrzeniem, co jeszcze bardziej rozbawiło Parker'a.
- Zamknij paszczę, jamochłonie - powiedział spokojnie Loczek.
- Och, Bird! Jeśli nie będzie chciała ciebie, to może mnie zachce! - zawołał.
James uderzył Tom'a w tył głowy.
- Za co?!
- Za całokształt, kurde!
- Nie wyżywaj się na mnie... Zły dotyk boli całe życie.
Dłonie Jay'a zacisnęły się w pięści.
- Gdybym tylko wiedział...
- Też cię kocham, Jay - wyszczerzył się Tom.

Kapsułę niżej toczyła się zupełnie inna rozmowa...
- To był chyba ich najlepszy mecz! Strzelili cztery bramki, a decydującą w ostatniej minucie! - wciągnęła się Marthe.
- Wysoko awansowali w tabeli po tym meczu - zauważył Max.
Nastąpiła cisza, podczas której uśmiechali się do siebie.
- Szkoda, że moja była narzeczona nie znała się tak dobrze na piłce nożnej - odezwał się. - Kto wie? Może jednak nasz związek by przetrwał?
- Długo byliście razem?
- Trochę długo - uśmiechnął się. - Ale, po co zaczynać ten temat. Nie powinienem w ogóle o niej wspominać.
- To znaczy, że za nią tęsknisz - odparła Marthe, lekko przygaszonym głosem. - Michelle, prawda?
Pokiwał głową krótko i miał zamyślony wyraz twarzy. Potrwało to tylko sekundę, zaraz znów się rozpromienił i palnął:
- Ale teraz znów mogę podrywać dziewczyny!
Po raz kolejny przybił tym Marthe. Zrozumiał, więc szybko się zreflektował:
- To znaczy nie! Nie jestem taki. To Tom zawsze wszystkie podrywa, ja jestem już spokojny. Kiedyś, oczywiście, lubiłem zaszaleć, ale teraz już nie - wytłumaczył się.
Wyszczerzyła się niekontrolowanie, co Max odebrał z ulgą.
- Mam jeszcze dużo czasu, żeby cię poznać - stwierdziła, rozpoczynając tym samym długą rozmowę zapoznawczą.

Siedzieli obok siebie, a jednak każde było myślami gdzie indziej. Eliane liczyła kolejne minuty do wyjścia z kapsuły, za to Nathan zastanawiał się, jak uda mu się pokonać Jay'a? Miał marne szanse, co Ellie skutecznie mu uświadamiała.
- Porozmawiajmy - zarządził nagle, odwracając się do Francuzki.
- Słucham.
- Wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia?
Spojrzała na Nath'a z niepokojem. Mogła się jedynie modlić, że ten temat rozmowy jest zupełnie przypadkowy i nie ma nic na celu.
- Nie - odpowiedziała lakonicznie.
- Ja też. Zakochanie od pierwszego wejrzenia to jak zakochanie się w czyimś wyglądzie, a nie osobowości - powiedział, próbując swojego chwytu 'na romantyka'.
Mina Eliane wyrażała małe zdumienie i podziw. Sykes natychmiast się uśmiechnął, przekonany o swojej wygranej.
- Nieprawda - oświadczyła, zmywając uśmieszek z jego twarzy. - Czasem się kogoś widzi, i to jest po prostu wiadome. Że to ktoś wyjątkowy. Wystarczy na przykład kontakt wzrokowy, przyspieszone bicie serca... I wtedy człowiek uświadamia sobie, że znalazł kogoś pośród tłumu i że wcale go nie zna. Ale chce poznać. I to się nazywa miłością od pierwszego wejrzenia.
Teraz to Nathan'a zatkało.
- Ale powiedziałaś, że w to nie wierzysz.
- Tak, ale to nie znaczy, że coś takiego nie istnieje - oznajmiła, dodając do tego tajemniczy uśmiech.
Był pod niemałym wrażeniem, ale z drugiej strony, nie miał pojęcia, co odpowiedzieć. Postanowił więc zacząć od bezpiecznego tematu.
- Jak ci się mieszka z Jay'em?
- Normalnie, prawie tak jak z bratem - wzruszyła ramionami.
- Masz brata?
- Nie, ale syna tak - odezwała się, starając przybrać poważny ton głosu.
- Masz syna? - zapytał szybko i nienaturalnie.
- To takie dziwne? - zmarszczyła brwi.
- Nie... - jęknął, prostując się.
Eliane długo się powstrzymywała, ale w końcu parsknęła śmiechem. Nathan spojrzał na nią zdziwiony.
- Chyba nie jesteś taki głupi, żeby mi wierzyć? - spytała z rozbawieniem.
Odetchnął głośno i złapał się za pierś w okolicy serca.
- Przestraszyłaś mnie!
- Nie, po prostu się z ciebie nabijałam - stwierdziła, wbijając wzrok w krajobraz.
Mimo, że była to najdłuższa ich konwersacja, Nathan poczuł, że może nie jest do końca przegrany. Chociaż, co jeśli to tylko nadzieja?

Siva pierwszy postawił nogi na ziemi, zaraz po nim Nareesha. Zakręciło jej się lekko w głowie i oparła się o Irlandczyka, by uzyskać równowagę. Ten uśmiechnął się do niej, złapali się za ręce i czekali na resztę.
Tom wypadł z kapsuły natychmiast i położył się na ziemi. Jay spojrzał na niego z politowaniem.
- Ziemia! Ziemia! Przeżyliśmy! - krzyczał Parker.
Zażenowany Jay zbierał Tom'a, podczas gdy Marthe z pomocą Max'a wyskoczyła z kapsuły. Czekali już tylko na Nathan'a i Eliane.
- Czemu to się nie rusza? - spytała przerażona Marthe.
- Ten potwór ich zjadł! Zeżarł! - wołał Tom, skacząc jak oszalały i wskazując na London Eye.
Jay mocno uderzył go w tył głowy, po raz kolejny, i po chwili Eliane wyszła z kapsuły. Zaraz za nią pojawił się też Nathan.
- I co, Czopie? - zwrócił się Max do Tom'a.
- Nie zdążył ich strawić! Całe szczęście - jęknął Parker.
- Nie wiem, co bierzesz, ale następnym razem pokrusz - podsumował Nathan, stojąc zaraz za Eliane.
Jay zerknął na Max'a, który z kolei przeniósł wzrok na tamtą dwójkę. Ta cisza trwałaby dalej, gdyby nie Seev.
- To koniec naszej wycieczki, prawda?
- Jest już po drugiej, a wolałabym się trochę wyspać przed pracą - zauważyła Marthe.
- I zaczyna się robić zimno - dodała Nareesha.
- Więc ja i Ree już pojedziemy - oznajmił Mulat.
Podczas, gdy para żegnała się z resztą, Tom lekko szturchnął Mar i szepnął do niej:
- Już nie wnikam, co oni będą tam robić!
Blondynka skrzywiła się nieznacznie, a że Siva wyciągnął w jej stronę ręce, przytuliła się do niego. Ree ściskała przez chwilę Eliane, którą zdążyła szczerze polubić.
Ciemnoskórzy odwrócili się w połowie drogi i pomachali do reszty. Tylko Nath i dziewczyny im odmachali.
- To zbieramy się? - odezwał się Max.
- Ile mamy samochodów? - spytał Jay.
- Dwa - odparł Tom. - W tym jeden sportowy z dwoma siedzeniami.
James zamyślił się, a po chwili powiedział:
- W takim razie, Max weźmiesz mój samochód. Zabierzesz Marthe do domu. Tom, wracasz swoim z Nathan'em.
- A my? - Eliane uniosła brwi w górę.
- A my przejedziemy się prawdziwymi londyńskimi taksówkami!
Jak powiedział, tak też się stało. Nathan z lekkim naburmuszeniem wsiadał do samochodu Parker'a, który jeszcze bardziej rozbawiony był tą całą rywalizacją. Max otworzył drzwi Marthe, i razem odjechali w stronę domu. 

Jay i Eliane szli ulicą. Chłopak zdjął z siebie kurtkę w moro i nałożył ją na prawie nagie ramiona Eliane.
- Dziękuję. Nie będzie ci zimno? - powiedziała, wkładając ręce w zbyt długie rękawy.
- Jestem z natury gorący, więc nie - zażartował, na co Ellie się rozpromieniła.
Prawda była taka, że Eliane od samego początku spodobała się ta kurtka i nawet planowała, żeby kupić taką samą. Teraz miała ją na sobie i było jej z tego powodu niezmiernie miło.
Gdy Loczek wyjął z kieszeni telefon, Ellie zastopowała go gestem dłoni.
- Nie możemy zadzwonić z budki? W końcu to znak rozpoznawczy Londynu! 
James uśmiechnął się szeroko i pobiegli do czerwonej, typowej budki telefonicznej.
- Ty dzwonisz, ja płacę - zarządził, gdy obydwoje wpakowali się do środka.
Wrzucił monetę i wybrał numer. Ellie sprawnie zamówiła taksówkę, choć nie do końca pamiętała, na jakiej są ulicy. Jay wskazał jej znak z wypisaną nazwą, i jakoś się udało.
- Kolejną rzecz mogę wykreślić z mojej listy 'do zrobienia' w Londynie - oświadczyła po odłożeniu słuchawki.
- Co jeszcze się na niej znajduje?
Wtedy uświadomiła sobie, że budka jest bardzo ciasna, a ją i Jay'a dzieli od siebie jakieś 5 centymetrów. Udawała, że wcale jej to nie przeszkadza. Grała odważną, tak samo jak robił to James.
- Nie chcesz wiedzieć - uśmiechnęła się na myśl o punkcie czwartym: 'znaleźć chłopaka'.
- Chodźmy na zewnątrz, trochę tu duszno - zaproponował Bird, próbując otworzyć drzwiczki.
Bezskutecznie próbował napierać na nie ciałem - nie drgnęły nawet o milimetr. Zimny pot oblał Eliane na myśl o spędzeniu tutaj z Jay'em czasu sam na sam.

Max zaparkował w garażu obok domu Jay'a. Razem z Marthe wyszli z samochodu i skierowali się w stronę drzwi.
- Lia? - zawołała Marthe zaraz po otwarciu drzwi.
Opowiedziała jej głucha cisza.
- Jeszcze ich nie ma? Przecież wolno jechaliśmy - zauważył Max, wchodząc do środka.
- Nie mogli się zgubić, prawda? - spytała Marthe.
- Raczej nie - zaśmiał się George.
- Zadzwonię.
Szybko wybrała numer przyjaciółki i rzeczywiście - dodzwoniła się. Jedynym problemem było to, że telefon Eliane spokojnie leżał w kieszeni Marthe, dzięki czemu cały salon wypełnił dźwięk jej dzwonka.
- Zapomniałam, że dawała mi go przez London Eye - powiedziała do siebie Marthe.
- Spróbuję do Jay'a - zaproponował Max, wyciągając swój telefon.

- Cholera, rozładowany - mruknął Jay z rozżaleniem, chowając telefon do kieszeni.
- Ja swój dałam Marthe - jęknęła Ellie.
Spojrzeli po sobie z bojaźnią w oczach.
- Nie pamiętam żadnego z numerów chłopaków - dodał Bird, dopełniając szali nieszczęścia.
- Ani ja nowego numeru Marthe - Eliane z westchnieniem oparła się o ściankę budki telefonicznej.
James zdjął jednego buta, a dzisiaj miał na nogach trapery. Już prawie uderzył podeszwą o szklaną szybkę, kiedy Eliane krzyknęła.
- Stop! Chcesz, żeby nas oskarżyli o dewastację?!
Powstrzymał się i zerknął na Li. Mówiła całkowicie poważnie.
- Ale pomysł był dobry - mruknął, ponownie zakładając obuwie.
- Zaraz przyjedzie taksówka, kierowca napewno nas zauważy - oświadczyła Ell, wypatrując samochodu na ulicy.
Jak na złość, nic nie jechało. Ulica była zupełnie pusta. Londyn spał.
Cisza była uciążliwa, a przynajmniej dla Loczka. Postanowił się odezwać.
- Jak spędziłaś czas z Nathan'em?
- Na London Eye? Wolałabym być z kimś innym - odpowiedziała, i po chwili zdała sobie sprawę z dwuznaczności tych słów. - Z Marthe, na przykład - dodała prędko.
- Ja też marzyłem o zamianie Tom'a na kogoś innego - westchnął Loczek. - Ciągle łapał mnie za kolano lub za rękę.
- Sykes, dzięki Bogu, tak nie robił - uśmiechnęła się.
Wiedział, że odetchnięcie nie byłoby na miejscu, więc po prostu kiwnął głową.
- Myślę, że wtedy byś go pobiła.
- Nie lubię, jak się do mnie przywala. A robi to od chwili, gdy się poznaliśmy - oznajmiła, wyglądając na ulicę.
- Przynajmniej opatentowałaś już kopnięcia z kolanka - zaśmiał się James, opierając się o ściankę obok niej.
Eliane lekko zawstydziła się na wspomnienie o tym incydencie, jednak zarazem ucieszyła ją lekkość, z jaką James o tym mówił. Od początku była przecież przekonana, że będzie zły.
W pewnym momencie dostrzegli czarny, stylowy samochód ze świecącą na żółtą tabliczką taxi na dachu. Ucieszyli się i zaczęli uderzać w ścianki i krzyczeć, jednak pojazd przejechał zaraz obok nich i skierował się naprzód.
- Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że takie budki są dźwiękoszczelne? - zapytała Eliane.
Rumieniec wstąpił na twarz Jay'a, i praktycznie znała już odpowiedź. 

Marthe uważnie oglądała każdy zakątek, jednak nie dostrzegła żadnej postaci. Krążyli ulicami blisko London Eye razem z Max'em, jak na razie bez skutku.
- Jeśli się okaże, że są już w domu, to zabiję tego patałacha Jay'a - bąknął Max, skręcając w kolejną uliczkę.
Przejechali obok budki telefonicznej i pewnie jechaliby dalej, gdyby nie Marthe.
- Zatrzymaj się!
Max zrobił, jak kazała. Wysiedli z auta i popędzili w stronę mijanej przed momentem budki. 
- Jay? Ell? Co oni tu...? - dziwił się Max.
Podbiegł do drzwiczek i próbował je otworzyć, lecz nic się nie stało. Jay miał minę mówiącą 'sam widzisz!'.
- I co teraz zrobimy? - spytała go Marthe. Potem odwróciła się do pary w budce i spytała: - Co się stało?
Jay wskazał na Eliane i powiedział:
- To jej wina.
- Moja? Oczywiście, jak zawsze! Trzeba się było nie zgadzać, panie wszystkowiedzący - prychnęła.
- Co ja na to poradzę, że nie potrafię być twardy w stosunku do kobiet? - uniósł oczy do nieba.
Eliane wybuchła śmiechem, znajdując w tym zdaniu podtekst seksualny. James wyszczerzył się natychmiast.
- Do zboczonych kobiet szczególnie!
W tym samym momencie Max zadzwonił na policję.
- Tak. Dokładnie, jak mówię. Utkwili w budce telefonicznej.
Marthe za to wybrała numer Nathan'a, który jako jedyny posiadała w telefonie, oprócz Max'a i Jay'a.
- Zguby się znalazły, poszukiwania odwołane - poinformowała go. - Nie uwierzysz! Zamknęli się w budce telefonicznej!
- Przecież wiesz, że chodziło mi o to, że zawsze ulegam kobietom - tłumaczył się rozbawiony Jay.
- Mam nadzieję, że nie będę musiała się nigdy o tym przekonywać na własnej skórze - zaśmiała się Eliane.
Po kwadransie, kiedy policjanci wyważyli drzwi budki i Jay z Eliane wyszli na zewnątrz, okazało się, że całkowicie zmarzli. Max i Marthe wpakowali się do samochodu Jay'a, za to zaginieni zostali zaproszeni do samochodu policyjnego.
W trakcie jazdy, Eliane próbowała się nie śmiać, więc nawet nie spoglądała na Jay'a. On zagryzł wargę i stopował uśmiech bezczelnie wkradający się na jego twarz.
Zostali wysadzeni przed domem. Kiedy weszli do środka, natychmiast się zatrzymali pod wpływem karcącego wzroku Marthe i Max'a.
- Czekamy na wyjaśnienia - odezwała się Blondynka, zakładając ręce na piersiach.
Zagubieni zerknęli na siebie, po czym wybuchnęli śmiechem. Nareszcie całe emocje z tej nocy miały swój upust. 
- No bo.. bo to było tak, że...
- Ja po prostu chciałam zadzwonić!
- No i poszliśmy do tej budki, chociaż, gdybym zadzwonił ze swojego telefonu, nie byłoby tej całej sprawy!
- I kiedy chcieliśmy wyjść, okazało się, że drzwiczki się zacięły.
- I musieliśmy tam siedzieć, bo nie było nikogo w pobliżu!
- I pewnie nie mieliście już drobnych i nie mogliście zadzwonić po pomoc? - spytał Max.
Natychmiast przestali się śmiać. Takie proste rozwiązanie, a oni nawet o tym nie pomyśleli!
- Tak jakby, to mieliśmy - zaczęła Eliane, po czym głośno kichnęła.
- Cudownie! - sztucznie rozweseliła się Marthe. - Do łóżek, w tej chwili! Macie się wygrzać i wyspać. Byleby pozbyć się tego kataru. Zrozumiano?
- Tak, mamo! - Jay zasalutował i razem z Eliane pobiegli na górę.
Max spojrzał na Marthe z szerokim uśmiechem.
- Jak dzieci, co?
- Powinni mieć zakaz poruszania się po mieście bez dorosłych - zażartowała Marthe.
Nastąpiła krótka cisza.
- Poradzisz sobie z nimi?
- Może chciałbyś zostać na noc?
Wyszczerzyli się do siebie, bo powiedzieli to w tym samym momencie.
- To była odpowiedź na moje pytanie - powiedział Max.
- Jest dosyć późno, a ja muszę być o 10 w pracy no i... ktoś musi zobaczyć, co z nimi będzie rano.
- Chętnie zostanę - uśmiechnął się do niej.
Położyła się w łożku i szczelnie okryła kołdrą. Zamykała już oczy, gdy stanęła jej przed oczami sytuacja przed przyjazdem M&M. Uśmiechnęła się do siebie, chociaż była pewna, że dla Jay'a nie miało to znaczenia. 
Ale wiedziała to już napewno. Jay był zazdosny o Nathan'a przynajmniej w takim stopniu, jak ona była zazdrosna o Clarisse.

9 komentarzy:

  1. Haha! ubóstwiam ten rozdział ze względu na taką tam jedną parkę :D
    jest romantycznie, zabawnie, można się pośmiać i otworzyć szeroko oczy ze zdziwienia, ale też szczerze uśmiechnąć, jak się coś takiego czyta :D
    i znów : dobra robota mała! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem co było lepsze... rozmowa z Jaya z Tomem jak i całe to zamieszanie związane z jego lękiem czy utknięcie w butce telefonicznej?
    hm....
    Zdecydowanie budka;D
    Rozdział momentami naprawdę przezabawny, a ogólnie to boski<3
    Pozdrawiam;*

    OdpowiedzUsuń
  3. ooooooooooooo.....
    Świeniste to to po prostu jest...
    Zabrakło mi języka w gębie także musisz się zadowoliś jedynie poprzednim zdaniem.
    - lora ♥***☼

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale ze mnie dupa wołowa. Taki długi rozdział, a ja nie mam czasu by zostawić komentarz.
    Powinnam napisać, co mi się podobało, ale w sumie wszystko, więc ograniczę się do minimum. Zarówno "zły dotyk bolik przez całe życie" jak i ta scenka:
    "- Jay, a co będzie jak spadniemy? - zawodził Tom, trzymając przyjaciela za kolano.
    - Jeśli nie weźmiesz tych łapsk z mojej nogi, to sam cię wyrzucę - pogroził mu James."
    Mnie rozwaliły.
    I ta zazdrość... Cudo, cudo, cudo, więcej uczuć to bardziej radosna ja. Teraz skoro OS się zakończyło mam nadzieję, że tutaj rozdziały będą częściej, bo coś mi się wydaje, że masz zapas i nie chcesz się podzielić :P
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Oł oł oł oł <333 Taaak ! Więcej!!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny,czekam na następny:) Weny.!;*

    OdpowiedzUsuń
  7. No ja pierdzielę! Jak Ty cudownie piszesz! *.* Po prostu... Awhhhhhh! <3 Uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam! ♥ Mmmm zazdrość Jay'a i Nathan'a... ^^ Wkurzający Parker...^^ Nowa tworząca się parka z Marthe i Max'a...^^ No i oczywiście słodki Siva i słodka Naree... ^^ Cudowny rozdział! :** A Ty jesteś po prostu fenomenalna! :** Boże... Strasznie Ci tu nasłodziłam xd Ale co poradzę, że to prawda! :D To ten... Do następnego.♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Oj matko, matko...
    sorz bardzo ale , zamiast *?***ńćŁę_:_;:_·!"!·······~ˇ~~ˇ~~~~~~~~~~~~~ˇˇ^^˘˘°°˛˛``··´´˝˝¨¨¸¸÷÷××$$ßß<<>> sorz mam meba bdz na klawiaturye, miaam dac podoba mi si , ale si yagapiam i wzsyo to drubie
    - lora ♥***☼
    o Jesu...

    OdpowiedzUsuń
  9. Jest po prostu świetny *.* Piszesz bardzo długie imaginy. Ja bym tak nie potrafiła. Podziwiam Cię:)
    Zapraszam do mnie :) :
    http://onedirectiontujulia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń