sobota, 27 kwietnia 2013
011. "Interesująca noc"
Nie mam zbyt wiele czasu, więc szybko i treściwie.
Przepraszam za takie opóźnienie! Ale chyba najważniejsze jest, że w ogóle dodaję rozdział, prawda?
Proszę bardzo o komentarze. Im więcej, tym szybciej dodam nowy rozdział!
A co do tej części to... Strasznie dziwna i nudna, no i koniec Naliane. Wybaczcie.
Nathan otworzył oczy. Potrzebował chwili, żeby uświadomić sobie, że znajduje się u Jay'a.
Nie miał na sobie koszulki, którą szybko założył. Poprawił sobie grzywkę i zbiegł na dół, zauważając na telefonie godzinę dziewiątą.
- Nathan? Nie wiedziałam, że tu jesteś - zdziwiła się Marthe, podając do stołu.
- Szczerze mówiąc, to też nie wiedziałem - uśmiechnął się szeroko. - Gdzie Jay i Eliane?
- Poszli wyrzucić śmieci - westchnęła Marthe.
- Razem?
- Tak, ale są na siebie źli od rana. I tak pewnie się do siebie nie odzywają.
Sykes pomógł Marthe w nakrywaniu i podawaniu śniadania. W międzyczasie do domu przyszli Eliane i Jay w towarzystwie Max'a i Tom'a.
Ellie bardzo się ucieszyła, widząc samochód Max'a zmierzający w stronę ich domu. Chłopcy uratowali ją od kilku minut niezręcznego milczenia z Jay'em.
- Hejoo! - zawołał od progu Tom i przysiadł się bezczelnie do stołu.
- Nathan! Pomyliłeś mieszkania czy równie wspaniałomyślnie jak my, wpadłeś na śniadanie? - zagadnął Max, uderzając Młodego w plecy.
- Jedno i drugie - odpowiedział Sykes, a jego wzrok spotkał się z Eliane. - Nie pamiętam powrotu tutaj.
- Zasnąłeś w samochodzie - odparła spokojnie. - Poprosiłam więc Jay'a, żeby cię tu przeniósł. Dobrze się spało?
- Całkiem wygodnie, no i dziękuję - uśmiechnął się do niej, a ona odwzajemniła ten gest.
W trakcie tej krótkiej konwersacji, nastała zupełna cisza. Tom obserwował sytuację z szeroko otwartą buzią.
- Czy wy przypadkiem się nie cierpieliście ostatnio? - zmarszczyła czoło Marthe.
- Od wczorajszego dnia wszystko się zmieniło - odezwał się Loczek. - Bardzo ciekawe, co między wami zaszło.
- Chyba kolczyk mi wypadł - oświadczyła głośno Eliane, patrząc wyzywająco na Loczka.
- Bardzo mi przykro, że nie mogłem znaleźć wczoraj kolczyka Clarisse. Chętnie bym ci go dał - oznajmił Bird dziarsko.
- Och, faktycznie! Przecież to było twoje zajęcie, kiedy udało ci się mnie wystawić! Niemal zapomniałam - prychnęła Ellie.
- Spędzałem czas równie przyjemnie, jak ty - odpowiedział Loczek.
Eliane wypuściła powietrze ze złością, a Loczek nerwowo zagryzał policzek.
- Dziwne - podsumował Tom, biorąc się za śniadanie.
Nathan zaproponował Eliane miejsce obok siebie, które z chęcią przyjęła. Chciała, żeby Loczek widział, że nawet z Nathan'em umie się bratać. Chciała, żeby Jay był zazdrosny.
Wszyscy zauważyli, jak unikali swoich spojrzeń. A gdy już przez przypadek ich spojrzenia się skrzyżowały, mierzyli siebie nawzajem krytycznym wzrokiem.
- Więęc - mruknął Max, czując gęstą atmosferę - jak się udał wypad do Watford? Znalazłaś ciotkę?
- Tak. Dobrze, że miałam obok siebie Nathan'a, bo wcale nie znam Anglii - Eliane uśmiechnęła się, pokazując swoją wyższość nad Loczkiem.
- A co z Neytiri? - spytał Nathan przyjaciela.
- Jest zła, fochnięta i robi mi na złość - odburknął Bird, choć tak naprawdę wypowiadał się o Eliane. - Ma okres.
Znów nastała krępująca cisza, podczas której słychać było jedynie szczęk naczyń i mlaskanie Parker'a.
- Tom...
- Ellie...
Max i Marthe zerknęli na siebie, i natychmiast spuścili wzrok.
- Mów pierwszy - zarządziła Marthe stanowczo.
- Tom, jak wczorajsza randka z Ann? - kontynuował zawstydzony Max.
Eliane zmarszczyła czoło i spojrzała na Tom'a. Jaka Ann? Przecież Tom od trzech dni codziennie spotykał się z Kelsey.
- Świetnie. Znaczy, dziewczyna do kitu, ale chociaż film w kinie był dobry - skłamał z łatwością.
- Tom, możesz na chwilkę?
Ellie i Parker przeprosili resztę i udali się na górę, do pokoju dziewczyny. Nie zamknęli za sobą drzwi, przekonani o pustym korytarzu.
- Jaka Ann? Myślałam, że ty i Kels to coś poważniejszego - spytała szeptem, który wcale nie był potrzebny.
- Nie ma żadnej Ann! Wymyśliłem ją - powiedział szczerze.
- Po co?
- Słuchaj - zaczął, ciężko wzdychając. - Chłopaki nie wiedzą, że zaangażowałem się w związek z Kelsey. To pierwsza dziewczyna, z którą spotykam się piąty raz i my nawet... no wiesz - poruszał brwiami w zboczonym geście, a Eliane skrzywiła się nieco. - Zależy mi na niej, ale jeśli powiem chłopakom, że mistrz podrywu załapał się na coś poważnego, to mnie wyśmieją.
- Przecież musisz komuś ufać!
- Ufam tobie - uśmiechnął się. - Powiem im, ale jeszcze nie teraz.
- To i tak kamień z serca. Już myślałam, że swatałam cię na darmo - zaśmiała się.
Tom wyciągnął ręce w jej stronę i przygarnął Ellie do siebie.
- Dziękuję ci za to. Mogę ci przysiąc, że ona jest teraz jedyną dziewczyną w moim życiu - szepnął w jej włosy.
Nie zdawali sobie sprawy z tego, że w drzwiach stał Max z rozdziawioną buzią. Zauważyli go dopiero, gdy oderwali się od siebie.
- No nie powiem... Jestem w szoku - skomentował. - Od kiedy wy... ten teges?
- Co?! - spytali równocześnie.
- No, od kiedy ze sobą kręcicie!
- Nie kręcimy ze sobą!
- Eliane jest moją przyjaciółką i właśnie odbyliśmy szczerą rozmowę - wyjaśnił Tom.
- O pszczółkach?
- Jakich pszczółkach? - zdziwiła się Eliane.
- O pustej, łysej łepetynie Max'a - bąknął Tom. - Ja mam dziewczynę!
Max teatralnie złapał się za pierś w okolicy serca.
- Co masz?
- Porozmawiajcie sobie, a ja może coś jeszcze zjem - oświadczyła pogodnie Ellie, po czym zostawiła ich samych.
Schodząc na dół czuła, jak temperatura się obniża. Od Jay'a wiało szczególnym chłodem. Wszyscy w ciszy kończyli śniadanie.
- Max miał was przyprowadzić, a nie wymienić się z tobą - zauważyła Marthe.
- Muszą sobie coś wyjaśnić - oznajmiła Eliane.
- Chyba nie tylko oni - powiedziała, niby obojętnie, Marthe. Dodała do tego wymowne spojrzenia na Jay'a i Eliane.
- Więc - zaczął Nathan, by zmienić temat - dzisiaj też wybieramy się do "Oasis"?
- Takie były plany, ale już sama nie wiem - odparła Eliane.
- Tak, wybieramy się do "Oasis" - odezwał się smętnie James.
- Fajnie.
Znowu cisza.
Nathan wstał nagle.
- Dzięki za gościnę, ale będę już się zbierał.
- Najwyższy czas - mruknął Jay, za co dostał kopniaka w kostkę. Nie wiedział jednak, od kogo. Mógł tylko mieć nadzieję, że od Ellie.
- A ja dziękuję za wczoraj - uśmiechnęła się Eliane, podnosząc się zaraz za nim.
- Nie ma za co, Li.
- Li? To ja tak na nią mówię - oburzył się cicho Jay, kierując swoją wypowiedź do Marthe.
Eliane odprowadziła chłopaka do drzwi i krótko jeszcze rozmawiali, a Jay obserwował ich z irytacją wyrytą w oczach.
`
- Kels? Zamieniłaś się z Rose? - zdziwiła się Eliane, widząc po prawej Kelsey zamiast Rose.
- Tak. Biedaczka, słabo dziś wygląda. Musi mieć bliżej do łazienki - wyjaśniła szybko.
- Jak tam z Tom'em? - zagadnęła Lia, uśmiechając się szeroko.
- Nadal nie wierzę, że z nim jestem - odpowiedziała rozpromieniona Kels. - Może to nic poważnego, i tylko robię sobie nadzieję, ale... Ale po prostu jestem szczęśliwa!
Wyszczerzyły się do siebie. Wszyscy tańczyli, więc bar świecił pustkami. Scott gdzieś pod ladą uczył się do kolokwium, a Rose wybiegła do łazienki. Kelsey opowiadała o ostatnim wypadzie z Tom'em, a Eliane zamarła.
Rose źle się czuje. Biega do łazienki. Rose i Nathan zostali zauważeni razem w łazience. Nathan wykorzystał Rose.
- Pobladłaś... Coś się stało? - zapytała Kelsey.
- Czy... Czy Rose i Nathan... - jąkała się Ellie.
- Co? - Kels zmarszczyła nos, ale po chwili jej twarz się rozjaśniła. - To! Nie, to niemożliwe. Nic między nimi nie zaszło.
- Jasne - mruknęła Eliane, z której cała sympatia do Nathan'a nagle wyparowała. - A ja jestem Ryan Fletcher!
Usłyszała za sobą cichy śmiech. Odwróciła się zupełnie rozzłoszczona.
- Ryan Fletcher - wyszeptała, widząc przed sobą ulubionego członka tego zespołu.
- Chciałem jedynie zamówić whisky z lodem, ale zapowiada się bardzo ciekawie - odezwał się, rozbawiony.
- Whisky z lodem, już się robi - przechwyciła Kelsey i zabrała się do roboty.
- Rozumiem, że jesteś sławny i takie tam rzeczy, ale prowadziłyśmy prywatną rozmowę - oznajmiła Eliane z przekorą, opierając się o ladę.
- Wydawało mi się, że mówicie o jakimś serialu - zamyślił się. - Ale skoro tak, to już się nie powtórzy - wyszczerzył się.
- I świetnie, o to mi chodziło - mruknęła Eliane.
- Chwila!
Podniosła na niego wzrok ponownie.
- Skądś cię kojarzę - oświadczył.
- Może byłeś moją ofiarą i napisałam jakiś wyjątkowo chamski artykuł o tobie - rzuciła Ellie od niechcenia.
Była tak zaszokowana i zła nagłym przebłyskiem o relacjach Rose i Nath'a, że nic się dla niej nie liczyło. Nawet to, że właśnie poznała jednego ze swoich idoli!
- Dziennikarka? I to w dodatku Francuzka - uśmiechnął się, na stałe zajmując miejsce przy barze. - Zapowiada się obiecująco.
- Przynajmniej dla ciebie - bąknęła.
W tym samym momencie Kels postawiła szklankę przed klientem, lecz ten wręczył napiwek nie jej, tylko Eliane.
- Cieszę się, że nie zaczęłaś mówić na mnie per 'pan' - odparł spokojnie, pociągając łyk whisky. - Jestem Ryan.
- Z Lawson. Już to ustaliliśmy.
- A ty, jak masz na imię?
- Raymonde - powiedziała szybko, specjalnie podając imię ciotki.
- Wiem, skąd cię znam - pstryknął palcami. - Ostatnio byłaś w gazecie.
- Niee, to raczej niemożliwe - znów skłamała.
- No cóż, nadal wyglądasz znajomo - wzruszył ramionami. - Jakbyś chciała pogadać, jestem w drugiej loży - mrugnął do niej i odszedł ze szklanką whisky w ręku.
- No co? Jest cholernie gorący - oświadczyła Eliane, widząc zaszokowaną minę Kelsey. - Ale jest zajęty.
- Rose chyba się zwolniła - doszedł do nich Scott z podkrążonymi oczami.
- A ty chyba mało spałeś - zauważyła Kels.
- Gdzie jest Rose? - spytała szybko Ell.
- W łazience, albo w przebieralni.
Eliane natychmiast przeskoczyła przez blat i puściła się biegiem w stronę przebieralni. Rose właśnie wkładała na siebie koszulę.
- Musisz mi coś powiedzieć - odezwała się Eliane.
Rose podniosła na nią swoje oczy z wyraźnym ociąganiem.
- Słucham.
- Co zaszło między tobą i Nathan'em przedwczoraj?
Rose zarzuciła torbę na ramię i spuściła wzrok.
- Nie mam ochoty o tym gadać, ale poczułam się bardzo... skrzywdzona - szepnęła, po czym wyminęła Eliane i wyszła.
- Świetnie. Punkt dla mnie. Przewidziałam, że Nathan to świnia - mruknęła do siebie Ellie.
`
Tak jak ostatnio, wszyscy zajęli stolik w kącie. Był dostatecznie duży, by pomieścić ich wszystkich.
Marthe, ku swojemu niezadowoleniu, musiała siedzieć naprzeciwko Max'a. Zmuszało ją to do spuszczania głowy, lub lawirowania wzrokiem po każdym zakamarku klubu.
Eliane też była w kropce. Nathan wspaniałomyślnie zajął jej miejsce obok siebie, lecz nie przewidział, że ona zna prawdę. Miała teraz dość facetów. Wszystkich. A najbardziej chyba Jay'a, który rzucił się na alkohol jak nienormalny.
- Więc, Ellie - zaczął Max, szturchając James'a, by przestał pić. - Wpadnie tu niedługo Jayne. Chciałaby jak najszybciej z tobą porozmawiać i możliwe, że w ciągu tygodnia dostaniesz nową pracę. Jeśli oczywiście jej się spodobasz - mrugnął do Brunetki.
- Ona spodobałaby się każdemu - oświadczył uśmiechnięty Nathan, kładąc dłoń na jej.
Zareagowała trochę zbyt pochopnie, lecz strąciła jego rękę. Spojrzał na nią ze zdziwieniem.
- Musimy porozmawiać - oznajmiła z determinacją.
- Kopę lat! Świetnie, że jesteś!
Lia podniosła wzrok i zobaczyła Tom'a witającego się z Ryan'em z Lawson. Zawstydziła się nieco, na co Kelsey tylko parsknęła śmiechem.
Można było uznać, że Parker i Kels to poważna sprawa. Tom oficjalnie zapowiedział, że dzisiaj będzie z nami również jego dziewczyna. Wszyscy przyjęli to z niemałym zaskoczeniem, ale nikt nie próbował nawet wyśmiewać się z tego. Wręcz przeciwnie - Jay natychmiast począł mu gratulować, co zrobiła też reszta.
- Znów się widzimy, Raymonde - zaczepił ją członek Lawson, gdy próbowała zasłonić się ręką.
Odsłoniła twarz i uśmiechnęła się szeroko.
- Nie wiem, czy się śmiać, czy płakać - odpowiedziała.
- Znacie się? - Siva zmarszczył czoło.
- Jaka Raymonde? - zawtórowała mu Marthe.
- Natknąłem się na nią dzisiaj - wyjaśnił szybko Fletcher - lecz nie zdążyłem jej poprosić do tańca.
- No, Ellie! Niedługo będziesz musiała się obracać wśród celebrytów - stwierdził śmiało Tom, pogrążając tym samym Eliane. - Zatańcz sobie, a ja zamówię ci to zielone coś, co lubisz.
Miała już powiedzieć, jak nazywa się jej ulubiony drink. Przeszkodziło jej w tym to, że przed chwilą zbyt mocno zacisnęła szczęki i nie mogła nic powiedzieć.
Wstała i z bojowym nastawieniem stanęła naprzeciwko Ryana.
- Pierwszy i ostatni raz - zastrzegła, po czym złapała go pod rękę i poszli na parkiet.
- On przecież jest naszym przyjacielem! - oburzył się Nath.
- I jest zajęty! - dodał Jay, podnosząc się raptownie. - Idę tam.
- Nie wygłupiaj się, Bird! - Max posadził przyjaciela z powrotem obok siebie. - Zatańczy i wróci.
- Świetnie. A ja się upiję - poinformował Max'a Jay i tym razem zdążył uciec do baru.
- Może mi się uda - mruknęła Nareesha, podążając wzrokiem za Loczkiem.
- Kochanie, on da sobie radę - odpowiedział Seev.
- Ale najpierw wda się w bójkę i skończy w rowie - oznajmiła ze zdenerwowaniem.
Nathan obserwował towarzystwo. Tom był wyraźnie szczęśliwy z Kelsey. Cały czas się śmiali, a przed chwilą pobiegli potańczyć. Siva i Nareesha nadal dyskutowali o doświadczeniach imprezowych James'a. Marthe smętnie mieszała drinka rurką, a Max esemesował pod stolikiem. A Nath? Nudził się cholernie.
- Zatańczysz? - spytał wreszcie Marthe, widząc w tym możliwość bycia blisko Eliane i Tom'a.
Uniosła na niego wzrok i kiwnęła głową. Po chwili przepchnęli się przez tłum i zaczęli się bujać w rytm piosenki.
Max czuł się jak piąte koło u wozu. Natychmiast się podniósł i nie widząc żadnej innej możliwości, usiadł obok Jay'a przy barze.
- A to jest mój najlepszy przyjaciel, Maxi! - zapowiedział Jay, zwracając się do mało zainteresowanej barmanki.
- Nie pieprz głupot, tylko pijmy - mruknął George.
Eliane miała ochotę przejść się do DJ-a i własnoręcznie go zabić. Gdy tylko postawiła pierwsze kroki na parkiecie, z głośników zaczęła sączyć się melancholijna i wolna melodia.
- Pewnie myślisz, że jestem zboczeńcem - odezwał się pierwszy, gdy już zaczęli się kiwać do piosenki.
- Z reguły jestem szczera, więc... tak właśnie myślę - powiedziała, rozglądając się na boki.
- Mam dziewczynę, jeśli cię to uspokoi.
- To właśnie powoduje moje największe obawy - zaśmiała się.
Rozmawiali przez prawie całą piosenkę i Eliane zdziwiła się, bo źle oceniła Ryan'a. Był naprawdę miły i chyba nie miał zbereźnych zamiarów. Zdążyła polubić jego poczucie humoru i inteligencję. W trakcie rozmowy o jej planach na przyszłość, usłyszała obok Nathan'a.
- Odbijany!
I wpadła w jego objęcia, nim się zorientowała.
- Co robisz? Nie widzisz, że rozmawiałam z Ryan'em? - spytała natychmiast.
- Och, wybacz, że zepsułem ci okazję na flirt - Nathan nie krył zazdrości.
- Wolę flirt niż wykorzystywanie - oświadczyła, jednak Nathan nie zrobił sobie nic z tej wypowiedzi.
- Chciałaś porozmawiać - zakomunikował. - Chętnie się dowiem, skąd ta nagła zmiana nastawienia do mnie.
- Od początku nie pałałam do ciebie sympatią. Zbyt szybko się przyzwyczaiłeś - bąknęła.
- O co chodziło?
- O Rose. Rozmawiałam z nią i od tamtej pory po prostu tobą gardzę - wycedziła, patrząc mu w oczy.
- Co Rose ci powiedziała? - spytał spokojnie, choć jego żyła na czole wyraźnie się uwydatniła.
- Skrzywdziłeś ją.
- Chyba tym, że uciekłem, nim zdążyła cokolwiek zrobić! - warknął, używając więcej siły w uścisku.
- Puść mnie - zarządziła, lecz on nawet nie drgnął. - Nie słyszałeś? Masz mnie puścić!
- Najpierw mnie wysłuchasz - zagroził.
Przestraszyła się go. Zielone oczy straciły blask i nie widziała już aroganckiego Nath'a, tylko bardzo złego Nath'a.
- Puścisz ją, czy nie?!
Obejrzeli się za siebie. Jay z trudem utrzymywał równowagę, ale był w stanie uwolnić Eliane od Nathan'a.
- Jay, wszystko w porządku - powiedziała Ellie, próbując załagodzić sytuację.
Poczuła, że Nathan ją puścił. Zdążyła zareagować akurat wtedy, gdy James postanowił się rzucić na swojego przyjaciela. Przyległa do klatki piersiowej Bird'a i skutecznie go zatrzymała.
- Proszę cię, Jay - szepnęła.
Mięśnie Loczka się rozluźniły, a on sam już tylko ciężko oddychał. Widząc Eliane przytuloną do niego i mnóstwo par oczu wlepionych w niego, nie mógł zareagować inaczej.
- Przepraszam...
Max podziękował wzrokiem Eliane i zabrał James'a ze sobą, do stolika. Odwróciła się. Nathan zniknął. Siva, Tom, Nareesha i Kelsey przestali tańczyć, by zorientować się w sytuacji. Teraz wszyscy patrzyli na nią, upewniając się, czy wszystko w porządku.
Było w porządku. Trochę bolały ją ręce przez Nath'a, ale do wytrzymania. Serce waliło jej jak oszalałe, ale ucichło, gdy tylko przytuliła się do Jay'a. Znienawidziła mężczyzn jeszcze bardziej, chociaż jednego kochała.
- To było imponujące - usłyszała za sobą kobiecy głos. - Możemy porozmawiać na zewnątrz?
`
Max stukał palcami o stolik, bacznie obserwując Jay'a. Chłopak wsunął palce w swoje włosy i beznamiętnie wpatrywał się w przestrzeń. Myślał.
Co musiał zrobić, żeby uświadomić sobie, jak działa na niego alkohol? Przed chwilą niemal rzucił się na Nathan'a. Czuł się okropnie. Jak alkoholik. I to w dodatku - zakochany alkoholik.
Łysy nawet się nie odzywał. Zastanawiał się, gdzie wcięło Nath'a, Marthe i Eliane. Męczyła go rola rozsądnego tatuśka zespołu, a procenty wypite razem z Jay'em przy barze nie ułatwiały mu zadania.
Marthe usiadła przy nich.
- Niedługo się zbieramy? - spytała.
Max jedynie kiwnął głową, po czym schował twarz w dłoniach. Rozmasował palcami nasadę nosa i cieszył się chwilową ciszą, dopóki Siva i Tom ze swoimi dziewczynami nie wrócili do stolika.
Nathan był zły. Rose kłamała. Eliane jej wierzyła. On był nikim. Jego wersja nic nie znaczyła. Ale Nathan nie był taki! Nie wykorzystywał dziewczyn. Podrywał je, tak. Ale nigdy nie zmuszał do niczego. To, że odtrącił Rose miało zrobić z niego potwora?
Oblał twarz zimną wodą i oparł się rękoma o krawędzie umywalki. Oddychał głęboko. Woda spływała po jego twarzy, kapiąc z końca jego nosa.
Uciekł. Uciekł jak tchórz, zamiast zostać przy Jay'u i poczekać, aż się uspokoi.
Zerwał się z miejsca i zdecydowanym krokiem ruszył w stronę przyjaciół.
`
- To nie jest idealny krajobraz na rozmowę, ale musimy się tym zadowolić - westchnęła Eliane, wychodząc tylnymi drzwiami.
Kobieta odgarnęła swoje kręcone włosy z twarzy i rozejrzała się. Kontenery i rozrzucone butelki po alkoholu nie zachęcały, jednak nie było innego wyjścia.
- Poradziłaś sobie z Jay'em - zauważyła. - Masz na niego wpływ. Pracowałam z The Wanted tyle czasu, że dokładnie wiem, jakim jest trudnym człowiekiem.
- Ostatnim razem chłopcy trochę przesadzili i gazety miały o czym pisać. Nie chciałam, żeby tym razem było tak samo - oznajmiła spokojnie Ellie.
- Cieszę się, że tak rozsadnie do tego podchodzisz - Jayne uśmiechnęła się szczerze. - Potrzebuję kogoś takiego, jak ty.
- Nie wiem, czy się nadaję. To całkiem odpowiedzialna praca - odpowiedziała Francuzka.
- Eliane, przed chwilą zobaczyłam to, co chciałam zobaczyć. Nadajesz się - kobieta położyła jej dłoń na ramieniu. - Uwierz, że po tygodniach poszukiwań można się zmęczyć sztucznymi i zbyt pewnymi siebie dziewczynami, pchającymi się wszędzie.
- Miałabym zostać pani asystentką? - spytała Ellie dla pewności.
- Tak. Nie mówię, że praca ze mną jest łatwa, ale przywykniesz - zaśmiała się Jayne. - Jestem obecnie menadżerką początkującego zespołu, który podobno znasz. District 3. Są młodzi, trochę zwariowani, ale też sympatyczni. Nie potrafię ich upilnować, jestem trochę za stara - zachichotała. - Zajmowałabyś się właśnie tym. Opiekowałabyś się nimi. Ja organizowałabym wywiady, występy i takie tam rzeczy.
- Jednym słowem, musiałabym być wszędzie tam, gdzie oni? - Ellie zmarszczyła nos.
- Na wyjazdach tak. W Londynie niekoniecznie.
- Na wyjazdach? - powtórzyła Ellie.
- Mamy w planach małą trasę po UK, ale nie martw się. Będziesz miała towarzystwo.
- Jak to?
- Ja i Martin, menadżer The Wanted, bardzo się przyjaźnimy i zazwyczaj trzymamy się razem. Przynajmniej będziesz w tym samym hotelu, co chłopcy.
Eliane zdążyła już pomyśleć, że może zabrać ze sobą Marthe, jednak i tak cieszyła się z towarzystwa The Wanted.
- I co ty na to? - spytała pogodnie Jayne.
- Ja...
- Albo chwila, nie mów! Przemyśl to jeszcze raz. Podaj mi tylko swój email i numer telefonu. Umówimy się na jutro i podejmiesz decyzję - zaproponowała kobieta.
- O tak, to będzie najlepsze rozwiązanie - zaśmiała się Eliane, zapisując w notatniku Jayne swój email.
- Wyślę ci szczegółowe informacje i kopię umowy, żebyś ją sobie szybciej przekalkulowała - oznajmiła Jayne, gdy dostała notatnik w groszki z powrotem.
- Oczywiście. Dziękuję za tę rozmowę - uśmiechnęła się Eliane.
Przebrnęła przez parkiet napełniony ludźmi gibającymi się w różne strony. Resztę drogi do stolika przebiegła. Wszyscy, prócz Sivy i Ree, już tam na nią czekali.
- Wybaczcie, rozmawiałam z Jayne - wyjaśniła, lekko zasapana.
- Jay i Nathan są pijani, a Tom i Kelsey też nie najlepiej się czują... Siva i Ree pojechali do siebie. Zostaliśmy we trójkę - oznajmił rzeczowo Max.
- Weź Tom'a. Nathan chyba sam sobie poradzi - zarządziła Eliane.
- Ja zajmę się Kelsey - zgłosiła się Marthe i natychmiast podeszła do Blondynki.
Wiedziała, co to oznacza. Nathan ruszył samotnie do zamówionej taksówki, którą niebawem zapełnił też Max i Tom. Marthe wsiadła do drugiej razem z Kelsey, by potem odwieźć ją do jej mieszkania i bezpiecznie położyć do łóżka.
- Chodź, Loczku - westchnęła Ellie.
Ugięła się pod ciężarem Jay'a, jednak udało jej się wyjść z nim z klubu. Widziała przed sobą czarny, starodawny samochód, służący im za taksówkę.
- Przepraszam, Li - mamrotał. - Ja chciałem pomóc...
- Porozmawiamy, gdy wytrzeźwiejesz - powiedziała stanowczo.
Poległ na tylnym siedzeniu, gdzie musiała się też zmieścić Eliane. Zamknęła za sobą drzwi i odpowiedziała na pytanie taksówkarza, gdzie jadą. Jay zaczął przysypiać, z głową na kolanach Ellie. Bawiła się jego loczkami i smętnie wpatrywała w okno.
W pewnym momencie, telefon Jay'a zaczął dzwonić. Jak najszybciej powędrowała ręką do kieszeni jego spodni, gdzie trzymał telefon. Natrafiła na coś twardego i metalowego. Odebrała natychmiast, żeby Jay nie zdążył się obudzić.
- Halo?
- Jay? Miałeś wpaść na kolację. Przygotowałam twoje ulubione danie wegetariańskie. Pomyślałam, że mógłbyś odebrać swoje ubrania, które zostawiłeś u mnie, sam wiesz po czym.
Eliane głośno przełknęła ślinę. Clarisse.
- Sama zaraz odbiorę rzeczy Jay'a, jeśli chcesz - odezwała się zimnym tonem.
- Elena? Wystarczy, żeby jutro do mnie wpadł - odpowiedziała Lisica.
Ellie rozłączyła się bez słowa.
Przyjechali pod ich dom.
środa, 10 kwietnia 2013
010. "Bakterie w pilocie"
Hello! It's Wanted Wednesday!
Z tej okazji, standardowo, mam dla Was rozdział.
Nie piszę nic więcej. Po prostu zapraszam Was na odrobinę Naliane (?) i do Watford!
Jay rozbieganym wzrokiem przeszukiwał pomieszczenie, chodząc w różne strony. Nathan westchnął przeciągle, obserwując go.
- Długo jeszcze? Odrobinę mi się spieszy - powiedział Młody.
- Zaraz! Nie widzisz, że Tia zginęła? - jęknął Jay, drżącą ręką wskazując na puste terrarium.
Sykes nagle przestał myśleć o płytach, które pożyczył Jay'owi, i które miał dzisiaj odebrać. Przyłączył się do poszukiwań gada.
James zrzucał poduszki z łóżka, zerwał z niego kołdrę i nawet prześcieradło. Nathan wyrzucał z dna szafy ciuchy przyjaciela, które definitywnie potrzebowały prania.
Słysząc kobiecy krzyk, dochodzący z łazienki, natychmiast na oślep tam pobiegli. Nathan otworzył szeroko drzwi, a ich oczom ukazała się osłonięta jedynie ręcznikiem Eliane, ciężko oddychająca po spotkaniu z jaszczurką.
- Neytiri... chyba... chciała się ze mną... wykąpać - wytłumaczyła chłopakom zasapana Ellie.
Jej włosy były mokre i zupełnie kręcone, łagodnie opadające na nagie ramiona. Przeklinała w duchu tę chwilę, kiedy chłopcy zobaczyli ją niemal nagą.
Stała przemoczona, zawstydzona i zmarznięta, starając się jak najszczelniej okryć ciało ręcznikiem. Nie zwróciła nawet uwagi, że nie należał do niej.
- Czy to nie jest mój ręcznik? - zmarszczył czoło Jay, wydymając wargi w sposób, który Ell bardzo lubiła.
Spuściła wzrok i spojrzała na ręcznik. Faktycznie. Był niebieski i niewątpliwie to Jay się nim na codzień wycierał.
- Nie patrzyłam, który biorę - przyznała ze skruchą.
- Wydaje mi się, że też się wycierałem twoim po goleniu - rzucił Jay, dla rozluźnienia.
Nathan i Eliane spojrzeli na niego z odrazą.
- No co? Ciemno było.
- Hej! Co tu się dzieje? - krzyknęła z korytarza Marthe, po czym wślizgnęła się do łazienki. - Wypad, chłopcy! Nie widzicie, że Eliane jest prawie goła!
- Mnie to nie przeszkadza - oświadczył Sykes z rozbawieniem.
Marthe wypchnęła ich za drzwi i sama wyszła. Po chwili Jay i tak cofnął się po swoją jaszczurkę.
`
Wydarzenia z rana rozwiały nadzieję Eliane na spokojną atmosferę. Kilka minut później, gdy była już zupełnie ubrana i zamierzała zejść na dół do kuchni, usłyszała rozmowę Jay'a i Nathan'a, toczącą się w pokoju tego pierwszego. Najnormalniej w świecie rozprawiali o atutach figury Ellie.
Nie zdążyła uciec, a drzwi się otworzyły. Jay spojrzał na nią z paniką. Nathan był zupełnie wyluzowany.
- W samym ręczniku wyglądałaś o wiele lepiej - zauważył, uśmiechając się zadziornie.
Zacisnęła pięści, żeby nie dać się wyprowadzić z równowagi. Już chciała pytać Jay'a o planowany na dzisiaj wyjazd do jej ciotki, kiedy Loczek odezwał się pełnym przejęcia głosem.
- Muszę jechać z Tią do weterynarza!
- A co? Aż tak bardzo przestraszyła się widoku Eliane nago? - zażartował Sykes.
Teraz Eliane już nie wytrzymała i kopnęła go w kostkę.
- Od kilku dni nie chce jeść i mało się rusza - odpowiedział Bird, ignorując wypowiedź przyjaciela.
- Ale - zaczęła Ell, przeciągając ostatnią samogłoskę - mieliśmy jechać do Watford.
- Zupełnie zapomniałem - powiedział szczerze James.
- Ja mogę cię podwieźć. To tylko godzina drogi - rzucił raźno Nathan. - Pestka - dodał, denerwując Eliane.
Ani Jay, ani Eliane nie wydawali się zachwyceni propozycją Sykes'a.
- Chyba, że boisz się spędzić ze mną trochę więcej czasu sam na sam - prowokował.
- Oczywiście, że się nie boję - prychnęła Eliane.
James wiedział, że tą bitwę wygrał Sykes.
- Śniadanie!
- Marthe woła - mruknął Bird, wlokąc się na dół.
- Zjemy i możemy jechać - poinformował Eliane Sykes, uśmiechając się szeroko.
"Przestań się tak szczerzyć, bo obiecuję, że do jutra nie będziesz miał zębów" - przeszło przez myśl Ellie, podczas gdy wyszczerzyła się do niego sztucznie.
`
Przez pierwsze piętnaście minut drogi, Eliane zawzięcie grała na telefonie w grę, gdzie była dziewczyną skaczącą po pociągach. Zupełnie zapomniała, że nie podłączyła samsunga pod ładowarkę wieczorem, więc musiała zaprzestać gry po pojawieniu się komunikatu o niskim poziomie baterii. Przez chwilę obserwowała zmieniający się za oknem krajobraz, jednak i tak nie mogła tu niczego skojarzyć.
Ostatecznie, jej wzrok zatrzymał się na Nathan'ie. Był skupiony. Jego ręce mocno zacisnęły się na kierownicy, a zielone oczy wpatrzone były przed siebie. Kosmyk włosów wydostał się spod jego czapki, nadając mu jakiegoś dziwnego uroku.
Pestka natychmiast się otrząsnęła. Wyprostowała się na siedzeniu i patrzyła wszędzie, byle nie na Sykes'a.
- Skoro już ci się nudzi, to może porozmawiajmy? - zaproponował po chwili.
- Znów chcesz mnie karmić głodnymi kawałkami o miłości od pierwszego wejrzenia? - spytała, mimowolnie się uśmiechając. - Chyba, że wolisz powypytywać o Jay'a.
- Liczyłem raczej na to, że mnie powyzywasz - zaśmiał się.
- Pójdźmy na kompromis - oznajmiła raźno Eliane.
- Och, umiesz tak? - zdziwił się Nath.
- W ogóle ze sobą nie rozmawiajmy - klasnęła w ręce z udawanym entuzjazmem.
Nathan uśmiechnął się do siebie.
- Tylko ty mogłaś wymyślić coś takiego - westchnął.
Przez pierwsze pięć minut działało i jechali w zupełnej ciszy. Działało nawet, kiedy Nathan wstąpił na stację benzynową i kupił dwie puszki z colą. Kiedy podawał Eliane tą przeznaczoną dla niej, nie wytrzymał.
- Obyś się nie zakrztusiła, Pestka!
- Nie wytrzymasz, żeby się do mnie nie odezwać, prawda? - mruknęła z niezadowoleniem, pociągając łyk coli.
- Nie mogę się oprzeć, żeby ci nie dogryźć - przyznał, kręcąc głową.
Ruszyli. Nathan włączył radio, w którym akurat puszczali piosenkę zespołu Boyz II Men. Eliane ucieszyła się, bo ich uwielbiała! Zaraz Nath zaczął sobie podśpiewywać, ale wyraźnie wstydził się rozkręcić przy Brunetce.
- Nie krępuj się - oświadczyła uprzejmie.
Resztę drogi, Eliane spędziła na słuchaniu śpiewu Nath'a. Przyznała się nawet przed samą sobą, że jej się podobało.
`
- Jak tam twoja dziewczyna? - zapytał rozbawiony Max, skacząc na łóżko Jay'a.
- Jeździ z Nathan'em po Wielkiej Brytanii, a mnie tam nie ma! - zawiadomił go łaskawie Loczek z mocnym zdenerwowaniem.
Max zmarszczył czoło i zmierzył przyjaciela wzrokiem.
- Miałem na myśli raczej Neytiri.
Mina Jay'a się rozjaśniła, a potem Loczek uderzył się w czoło. Zdał sobie sprawę z tego, jak głupio zabrzmiało jego wyznanie.
- Pomyliło mi się! Wiesz, że to nie miało tak brzmieć.
- Spodziewam się - rzucił sceptycznie Max. - A czy to ty nie miałeś jechać dziś z Ellie do Watford?
- Właśnie miałem, ale jak palant wyskoczyłem z tym weterynarzem - westchnął James, siadając na łóżku.
- I co? Było chociaż warto?
- Co ty! Tia po prostu ma okres! - stwierdził wkurzony Jay.
Max roześmiał się głośno, a i Bird musiał ulec tej chwili lekkości. W tym samym czasie Marthe stała w progu z pilotem w ręku i patrzyła na nich jak na idiotów.
Jay dostrzegł ją i spoważniał natychmiast. Szturchnął Max'a, by przestał się śmiać.
- Stało się coś? - spytał Jay.
- Oprócz tego, że Eliane właśnie jeździ z Nathan'em do Watford sama, to zupełnie nic - wytrajkotała Blondynka, a chłopcy spojrzeli po sobie. - A, no i chyba trzeba zmienić baterie w pilocie.
- Chwila - odezwał się rzeczowo Max. - Tobie też nie podoba się połączenie Nathan-Eliane?
- Przecież ona go nienawidzi - oznajmiła spokojnie Marthe. - No ale, co z tymi bateriami?
- Max, wiesz gdzie są bakterie - powiedział nieprzytomnie Jay. - Znaczy się, baterie.
- A ty nie możesz mi ich dać? - zdziwiła się Marthe.
- Nie, muszę zadzwonić!
Max wyszedł z pokoju razem z Marthe w zupełnej ciszy, która towarzyszyła im aż do momentu, kiedy George podał jej baterie.
- Dzięki.
- Nie ma za co. Umiesz je włożyć?
- We Francji robią podobne piloty, dam sobie radę.
Jay za to, wybrał numer Eliane i czekał. Czekał długo i wytrwale, a po drugiej stronie nikt się nie odezwał.
`
- Telefon mi się rozładował - warknęła Ellie, chowając telefon do kieszeni.
- To przez te brytyjskie gniazdka. Dają mniej energii - zażartował Nathan, a Brunetka zmierzyła go wzrokiem.
Stanęła przed furtką małego domku otynkowanego na biało. W oknach znajdowały się drewniane skrzynki z kolorowymi kwiatami. Do drzwi prowadziła kamienna dróżka. Wokół rosło dużo brzóz i trawa była wszędzie.
- To tutaj? - spytał Nathan, przyglądając się adresowi, który Eliane spisała z korespondencji z Hugo.
- Na to wygląda...
Popchnęła drewnianą furtkę, która otwarła się ze skrzypieniem. Przeszła kilka kroków i zapukała w drzwi, czując za sobą Nathan'a.
Zauważyła uśmiechniętą i pyzatą twarz na oko czterdziestoletniej kobiety. Eliane zabiło mocniej serce, dostrzegając ogromne podobieństwo do jej matki.
- Dzień dobry, ja jestem...
- Myślisz, że nie rozpoznałabym córki mojej siostry? - kobieta uśmiechnęła się szeroko.
- Chyba trochę się zmieniłam - zaśmiała się Eliane.
Kobieta wyciągnęła ręce w stronę siostrzenicy, którą niezwłocznie wyściskała. Dopiero wtedy zauważyła młodzieńca z tyłu.
- Hugo? - ciotka Raymonde zmarszczyła czoło i przyglądała się Nathan'owi. - Wyglądasz zupełnie inaczej...
- Nie, ja jestem Nathan - wyjaśnił się uprzejmie.
- Ach, twój chłopak. Jestem już trochę stara i nie kojarzę faktów - zaśmiała się kobieta.
Jak na zawołanie, Ellie i Nath zaprzeczyli równocześnie.
- On nie jest moim chłopakiem!
- Nie jestem jej chłopakiem!
Raymonde znów się uśmiechnęła.
- Nie rozmawiajmy tutaj, wejdźcie do środka!
Dom ciotki w środku wyglądał zupełnie inaczej, niż na zewnątrz. Było przytulnie i wszędzie pachniało cudownym jedzeniem. Kanapy w malutkie kwiatki, regały w stylu retro, dużo światła i długie zasłony. Tak można zdefiniować cały wygląd pokoju.
- Siadajcie, proszę. Napijecie się mrożonej herbaty? - spytała Raymonde.
Nie potrzebowała odpowiedzi, a i tak podążyła do kuchni i po chwili uszu Nathan'a dobiegł dźwięk nalewanej cieczy.
- Przytulnie - podsumował, rozglądając się w środku.
- Jak mogła wziąć ciebie za mojego chłopaka? - spytała Eliane retorycznie.
- Ja po prostu jestem zbyt przystojny - wzruszył ramionami chłopak, na co Eliane szczerze się roześmiała.
- Chyba sobie żartujesz!
- Uważasz, że Jay jest przystojniejszy? - uniósł brew.
Wtedy Raymonde wróciła do pokoju i postawiła przed nimi wysokie szklanki napełnione mrożoną herbatą.
- Przeprowadziłaś się do Londynu? - spytała ciotka.
- Tak. Jestem tu od...
- Tygodnia - dokończył za nią Nathan.
- Przyjechałaś tu pracować? - kontynuowała Raymonde.
- Po prostu potrzebowałam zmiany. Uznałam, że Hugo nie powinien dłużej się mną opiekować, a i ja musiałam zrobić coś sama - odpowiedziała Eliane.
- Tak... Hugo musi być już prawdziwym mężczyzną, prawda?
- Jest napakowany i głupi jak but. Jeśli to czyni z niego prawdziwego mężczyznę, to jest nim - zażartowała Ellie.
Nathan wyglądał na lekko oburzonego wypowiedzią Eliane o mężczyznach, ale nie skomentował.
- Patrzę na ciebie, i nie wierzę - westchnęła Raymonde. - Strasznie wyrosłaś! Pamiętam do dziś, jak miałaś pięć lat. Uwielbiałaś wtedy urywać nogi i ręce wszystkim lalkom - roześmiała się.
Nathan mimowolnie parsknął śmiechem, a Ellie zrobiło się głupio.
- Po prostu od dzieciaka oglądałam horrory, okej? - zaśmiała się, kierując wypowiedź do Nathan'a.
Nathan opłukał gardło łykiem mrożonej herbaty.
- Ellie, jak sobie poradziliście? - ton głosu Raymonde zmienił się na zatroskany. - Nie mogłam być wtedy z wami. Mój mąż chorował.
- Nikt ciebie nie obwiniał, ciociu - uśmiechnęła się Eliane. - Wiedzieliśmy, jaka jest sytuacja.
Nathan czuł się wyjątkowo niezręcznie w tym towarzystwie, choć nie chciał też wychodzić. Korciło go, by poznać tajemnicę rodziny Eliane i przy okazji - zbliżyć się do niej.
- Zostaliśmy z Hugo sami. Mój ojciec ulotnił się bardzo szybko. Było nam ciężko, to oczywiste. Podziwiam swojego brata za to, jaki był silny i odpowiedzialny po śmierci mamy - dokończyła Ellie.
- Ten wypadek był taki niespodziewany - jęknęła Raymonde.
- Nie chciałabym o tym teraz rozmawiać - odezwała się Eliane.
Nathan miał dziwne wrażenie, że zbiera jej się na płacz. Zdążył wywnioskować, że jej mama umarła niedawno w jakimś wypadku i jedynym oparciem Eliane był jej brat.
- Masz rację! Taki ładny dzień, a ja wracam do przeszłości - oświadczyła raźno kobieta i skierowała wzrok na Nathan'a. - Skoro nie jesteś jej chłopakiem, to kim jesteś?
- Przyjacielem - odpowiedział z uśmiechem.
"Przyjacielem" - powtórzyła w myślach Eliane, krzywiąc się nieznacznie.
- Kojarzę skądś twoją twarz... Bywałeś kiedyś w Bayonne? - kontynuowała wywiad.
- Nie, należę do The Wanted - poinformował ją dziarsko, lecz widząc niewiedzę na jej twarzy, dodał: - To taki zespół muzyczny. Jestem piosenkarzem.
- Och, piosenkarzem - mruknęła Raymonde. - Eliane, kochanie, prezentowałaś Nathan'owi swoje umiejętności wokalne?
- Śpiewasz? - Młody szczerze się zdziwił.
- Okazjonalnie - odparła wymijająco.
- Powinnaś mu coś zaśpiewać! Kto wie, może dołączysz do jego zespołu? - zaśmiała się Raymonde, podnosząc się z miejsca. - Kochani, wstawiłam obiad. Zjecie ze mną, prawda? Przyjedzie jeszcze mój syn. Mam nadzieję, że to nie problem.
- Robert? - ożywiła się Eliane.
- Dokładnie. Ucieszy się, gdy cię zobaczy! - Raymonde uśmiechnęła się do siostrzenicy. - Przewietrzcie się, a ja podam do stołu.
- Może pomożemy? - zaproponował Nath, co zdziwiło Ell.
- Nie, kochani. Wyjdźcie na taras i nie przejmujcie się niczym.
`
- Co za głupi pomysł - prychnęła Marthe.
- Dzwonisz, czy nie? - spytał Jay.
- Już, dobra - bąknęła, włączając głośnomówiący.
James nie mógł zadzwonić do Nathan'a, bo wyszedłby na zazdrosnego. Teraz też tak to wyglądało. Wolał jednak, żeby Marthe tak o nim myślała, a nie Nathan.
- Słucham?
- Nathan! Świetnie, że odebrałeś - odezwała się Marthe. - Próbowałam skontaktować się z Eliane, ale nic z tego nie wyszło.
- Rozładował jej się telefon.
Nastała krótka cisza.
- Dojechaliście już?
- Tak, właściwie to zaraz idziemy na obiad.
- Jakie to kochane - mruknął Jay.
- Co mówiłaś? Marthe? - spytał Nathan.
- Że dobrze, że już jesteście bezpieczni! Tyle tych wariatów drogowych teraz - zawołała szybko i bez sensu.
- Emm... Tak - westchnął Nath. - Chcesz może Eliane do telefonu?
- Chętnie!
Coś zaszumiało i zaszeleściło.
- Już! Co tam, Marthe?
- Nie zgwałcił cię? Nie wyzywał? Kłóciliście się? A może się całowaliście? - wyrzucił z siebie James, zanim zdążył się zastopować.
- Miło, że się martwisz po tym, jak mnie wystawiłeś! - zdenerwowała się Eliane.
- Ja po prostu zapomniałem! To chyba nie jest karalne?
- Jeszcze nie! Zobaczymy w domu - zagroziła.
Jay nie mógł nic na to poradzić, ale zaśmiał się krótko.
- Zabrzmiało to tak, jakbyśmy... Nieważne - machnął ręką.
- Jestem głodna i zła, więc daj mi się chociaż najeść - bąknęła i bez słowa się rozłączyła.
Bird oddał telefon Marthe, która patrzyła na niego z półuśmiechem zabłąkanym na twarzy.
- No co? - spytał.
- Nic. Lubię cię - odpowiedziała, po czym mrugnęła do niego i ruszyła w stronę schodów.
`
Eliane wyciągnęła otwartą dłoń w stronę Nathan'a.
- Nie obiję ci samochodu, przysięgam - jęknęła, widząc jego nieubłaganą minę.
- Może nie zauważyłaś, ale w Wielkiej Brytani jeździ się trochę inaczej, niż we Francji - stwierdził z rozbawieniem.
- Chodzi ci o ilość alkoholu we krwi przeciętnego kierowcy, czy o lewą stronę? - zmarszczyła czoło.
- Masz, i mnie nie denerwuj - westchnął, podając jej klucze.
- Wiesz, że to niemożliwe - wyszczerzyła się, siadając po stronie kierowcy. - Po prostu widziałam, że zasypiasz nad deserem.
- Te opowieści o głupotach, które robiłaś w dzieciństwie mogą się nudzić! - oburzył się.
- Dobra, zamknij się już - rzuciła, choć nie było w tym ani krzty pogardy.
Nathan przymknął powieki już po pięciu minutach, a po kolejnych pięciu słodko chrapał. Eliane kilka razy spoglądała na jego spokojną twarz z błąkającym się na niej lekkim uśmiechem. Potem znów wlepiała oczy w drogę i skupiała się.
Przywoływała w głowie wspomnienia z dzisiaj. Poczuła się u Raymonde jak w domu. Była bardzo ciepłą osobą, a gotowała wyśmienicie. Przypominała jej mamę i pewnie dlatego tak się z nią zżyła.
Spotkanie z Robertem również ją ucieszyło. Był jej wiernym kompanem zabaw, gdy jeszcze mieszkali we Francji. Do tej pory pamiętała, jak wrzuciła go do stawu.
Nie wiedziała, gdzie jest mieszkanie Nathan'a, a nie miała serca go budzić. Zaparkowała przed jej, Marthe i Jay'a domem. Westchnęła i zerknęła na Młodego. Nadal spał.
Wysiadła z auta i pobiegła do domu. Od progu wołała Jay'a. Jego czupryna wyłoniła się zza oparcia kanapy, więc Eliane zaraz się do niego uśmiechnęła. Jej uśmiech zniknął tak szybko, jak się pojawił, gdy dostrzegła obok niego Lisicę - Clarisse.
- Och, nie chciałam przeszkadzać - skrzywiła się Ell, widząc ich w dwuznacznej sytuacji.
- Nie! To nie tak, jak myślisz - Jay natychmiast się podniósł. - Siedzieliśmy i Clarisse spadł kolczyk, więc zaczęliśmy go szukać i...
- Nath śpi w samochodzie. Mógłbyś mi pomóc go tutaj przenieść? - spytała Eliane, siląc się na stanowczy ton.
Jay zerknął na Clarisse.
- Chyba osiągnęłaś to, co chciałaś. Możesz już iść - powiedział do niej.
- Wpadnę jutro - uśmiechnęła się do niego.
Mijając się z Eliane, rzuciły sobie pogardliwe spojrzenia.
Jay zaczął iść w stronę Ellie, więc ta odwróciła się i skierowała do samochodu. Jay bez słowa podniósł Nathan'a z siedzenia, Eliane zamknęła samochód i w milczeniu wrócili do domu.
James ułożył Nathan'a na prześcieradle.
- Już sobie poradzę, dzięki - oświadczyła spokojnie.
Kiwnął głową i wyszedł, nie mogąc pozbawić się wrażenia, że obydwoje są zazdrośni.
Eliane zdjęła buty i czapkę Nathan'owi i prawie ściągnęła mu koszulkę, jednak ten przekręcił się na bok, słodko drzemiąc. Przykryła go więc lekką kołdrą, odgarnęła jego grzywkę do tyłu i wyszła, uprzednio gasząc światło.
Ten dzień był zdecydowanie zbyt dziwny. Zdążyła przekonywać się do Nathan'a i miała naprawdę dobry humor, ale wtedy... Wtedy poczuła się tak, jakby James ją zdradził.
Zasnęła, choć trudno jej było ułożyć sobie to wszystko w całość.
środa, 3 kwietnia 2013
009. "Problematyczny poranek"
Witam!
Cóż. Wiem, że liczyliście na dodatkowy rozdział, którego niestety nie dodałam. Następnym razem będę pamiętać, żeby nie rzucać słów na wiatr. Dzisiaj musicie mi jednak wybaczyć.
W rozdziale numer dziewięć zobaczycie, jak wygląda kolejny, nowy dzień po nocy obfitej w różne, ciekawe wydarzenia.
Mam nadzieję, że Wasze święta się udały, no i zapraszam na rozdział!
Nie mogła skojarzyć, gdzie się znajduje. Była pewna, że nigdy wcześniej nie widziała tego pomieszczenia.
Głowa pulsowała, ograniczając myślenie. Chwilę zajęło jej zauważenie, że zamiast wczorajszej sukienki ma na sobie o wiele za dużą koszulkę ze zdjęciem The Wanted. Kolejnego odkrycia dokonała, spostrzegając się, że za poduszkę służy jej brzuch. Umięśniony i twardy brzuch.
Modliła się, żeby to nie był Nathan. Bardzo powoli odwróciła głowę i ku swojej uciesze, dostrzegła przecierającego oczy ręką Jay'a.
- Cześć - mruknęła, ponownie kładąc się na jego brzuchu.
- Szalona noc, co? - jęknął, próbując się podnieść.
- Gdzie jesteśmy? - spytała, gdy usiadła.
James rozejrzał się dookoła, by krótko stwierdzić, że to pokój Nathan'a.
- Nathan'a? Wydawało mi się, że mieszka sam - oznajmiła, ledwo kojarząc fakty.
- Bo mieszka. To kiedyś była jego sypialnia, zanim się wyprowadził - wyjaśnił James. - Jesteśmy w mieszkaniu Tom'a i Max'a.
Z wielkim trudem wstali i razem weszli do łazienki. Przez wielkiego kaca, nie zależało im na niczym. Jay łapczywie łykał kranówkę, za to Eliane usiłowała zrobić coś z włosami.
- Czemu jesteśmy tutaj sami? - zapytała ponownie.
- Nie pamiętam nic z powrotu do domu. Nie mam pojęcia - odpowiedział cicho, rozgarniając ręką włosy. - A ty, pamiętasz coś?
- Wydaje mi się, że film mi się urwał po tym piwie wypitym z tobą - przyznała.
Jay miał mieszane uczucia. Z jednej strony, nie pamiętała i powinien się cieszyć. A z drugiej było mu przykro.
Zaproponował, żeby poszli do reszty. Dzięki temu, że Ell miała obok siebie Jay'a, nie musiała iść na oślep. Był jej przewodnikiem.
Korytarzem doszli do salonu, który rozdzielony był na dwie części. Jedna z nich służyła jedynie do wypoczynku, druga za to była częścią jadalną. Eliane zauważyła gdzieś z boku również przejście, jak się domyślała - do kuchni.
Na kanapie leżał rozwalony Tom. O jego nogi oparty był przysypiający Max. Siva i Nareesha gnieździli się na fotelu, a Marthe siedziała w kącie kanapy.
- Już wstaliście? - spytał Parker, unosząc głowę.
Odpowiedzieli mu tylko pomrukiem i polegli na wolnej, dotychczas, małej sofie. Jay spojrzał na wszystkich niewidzących wzrokiem.
- A gdzie Nathan?
- Poszedł do sklepu. Jest najtrzeźwiejszy z nas wszystkich - powiedziała Ree.
- Co za noc! - zawołał Tom na tyle głośno, że większość zmrużyła oczy.
- Nie możesz ciszej, Tom-Tom? - zapytał Jay z wyrzutem.
- Akurat tobie się nie dziwię, że mnie uciszasz - kontynował Parker. - Wczoraj zaprezentowałeś wszystkim sztukę tańca w czystej postaci.
- Co zrobiłem?
- Razem z Eliane zatańczyliście tak, że aż ludzie zaczęli was podziwiać - odezwał się Siva.
- Chwila - zaczęła Ellie. - To znaczy, że dobrze tańczyliśmy?
- Dobrze to za mało powiedziane - stwierdziła Marthe. - Byliście fenomenalni!
- Tylko potem gdzieś zniknęliście, a wszyscy czekali na powtórkę - dodał Tom.
Wtem, drzwi trzasnęły i po chwili do salonu wleciał Sykes z zakupami. Był ubrany w jakieś przypadkowe ubrania, które znalazł w szafie. Nie zabierał z tego mieszkania wszystkich swoich rzeczy, więc musiał się zadowolić tym, co tu było. Na włosy nałożył czerwoną czapkę, która dała mu odrobinę anonimowości.
- Wyglądacie strasznie - rzucił na początek, stawiając torbę na stół.
- Nathen, jak dobrze, że jesteś - zawył Max, nagle się przebudzając. - Pewnie wiesz najwięcej, jeśli chodzi o wczoraj.
Miał rację. Nathan był w tej chwili skarbnicą wiedzy o wczorajszych ekscesach reszty. Najpierw jednak podał wszystkim tabletki i mnóstwo wody.
- Głodni?
- Pomogę ci ze śniadaniem - zarządziła Nareesha.
Podczas gdy Młody i Ree urzędowali w kuchni, cała reszta rozeszła się po pokojach. Marthe nocowała wczoraj u Max'a razem z Ree. Siva, Max i Tom zmieścili się na jednym, ogromnym łóżku u Parker'a. Jay i Eliane trafili do pokoju Nathan'a, który za to przespał się na kanapie.
Już ubrani, zebrali się przy stole. Kto chciał, miał do wyboru tosty, naleśniki i płatki na mleku. Eliane była ostrożna, więc na początek zaczęła przeżuwać jedynie tosta.
- Może mi ktoś wyjaśnić, skąd mam szminkę w łazience? - zmarszczył czoło Tom.
- Nie pamiętasz Kelsey? Wczoraj mówiłeś, że jej się oświadczysz - oznajmiła ze zdziwieniem Nareesha.
- Ten Kopciuch? - ożywił się Parker.
- Chyba Kopciuszek - poprawiła go Eliane i przeżyła swoistego rodzaju deja vu.
- Co za porażka... Wiecie, że nawet nie dała się pocałować? - pokręcił głową Tom, obracając w palcach szminkę.
- Pierwszy nieudany podryw Tom-Toma - odezwał się Jay. - Trzeba zapamiętać tę datę.
- Chyba kpisz! Nie mogę tak odpuścić - obruszył się Parker, uderzając ręką w stół, przez co Siva wypluł mleko. - Jeśli raz zacznę podrywać kobietę, nie spocznę, póki nie będzie moja.
- Obrzydliwe - skrzywiła się Marthe.
- Normalnie bym cię wyśmiał, ale chyba nawet mi cię żal - oświadczył Max, podnosząc do ust widelec z nabitym na niego naleśnikiem.
- Przecież ona ze mną pracuje - zauważyła Eliane po chwili.
- Rzeczywiście! Pójdę dzisiaj do tamtego klubu i oddam jej szminkę. Może mnie rozpozna - zamyślił się Tom.
Znów nastała cisza, przerywana jedynie siorbaniem Tom'a i głośnym przeżuwaniem Sivy.
- Wiecie co? Miałem przebłysk - odezwał się nagle Jay.
Towarzystwo podniosło na niego swój wzrok.
- Kojarzy mi się, że mówiliśmy na Li 'Pestka' - zmarszczył nos.
Nathan parsknął śmiechem, czym zwrócił na siebie uwagę.
- Zakrztusiła się piwem i powiedziała, że była w nim pestka - wytłumaczył szybko.
Cień zrozumienia przebiegł po twarzach wszystkich tylko po to, by zaraz mogli się roześmiać. 'Pestce' zrobiło się jednak głupio, bo nic nie pamiętała.
- Zrobiłam coś jeszcze? - spytała ze wstydem.
- Oprócz wyzywania mnie i bicia, to chyba nie - stwierdził Młody.
- Wyzywałam cię? - czuła, jak robi jej się gorąco.
- Hej, ona naprawdę nic nie pamięta! - zauważył wspaniałomyślnie Max.
- Bałwan, palant, idiota, imbecyl, analfabeta, debil, laluś. Dużo tego było - wymieniał Nath z rozbawieniem.
- Powtórz, to zapiszę! - zarządził Tom, wyjmując telefon z kieszeni dresów.
- Po kiego? - zdziwiła się Marthe.
- Aż tylu wyzwisk nie znam!
- Najzabawniej to było chyba w busie! - Max zabrał głos. - Nawet to nagrałem!
- Nagrywałeś ich po pijanemu? - oburzyła się Marthe.
- Dla potomności - odpowiedział.
Poderwał się i przez chwilę majstrował coś w salonie, podczas gdy cała reszta skończyła śniadanie.
- Gotowe do oglądania!
Zasiedli przed telewizorem.
Ekran wypełnił obraz wnętrza samochodu, którego kierowcą miał być ochroniarz chłopców. Najpierw kamera złapała Sivę i Nareeshę, którzy migdalili się zdecydowanie bardziej, niż zazwyczaj. Następnie była Marthe, śpiąca spokojnie, z głową opartą o szybę. Wtedy kamera przeniosła się na Eliane i Jay'a. Dziewczyna zawzięcie tłumaczyła coś koledze, z tym że po francusku. Jay odpowiadał jej na to niemieckimi pół słówkami.
Filmik trwał pięć minut. Można było tam zobaczyć jeszcze Eliane bijącą i wyzywającą Nathan'a, Max'a dzwoniącego do swojej byłej i nazywającego ją 'szmatą', oraz Marthe śpiewającą na cały głos 'I Found You', której chórki robili Seev i Nathan. Film zakończył się ostatecznie na Eliane i Jay'u, trwających w mocnym uścisku i zarzekających się, że nie pójdą bez siebie spać.
Ekran stał się czarny, a w pokoju nagle zapanowała cisza. Wszyscy z szeroko otwartymi oczami i buziami wpatrywali się w plazmę.
- Oh shit - skomentował Jay po pięciu minutach. - To wyjaśnia, dlaczego rano obudziłem się z Li w jednym pokoju.
Niewiadomo jak i kiedy, ale w salonie pojawił się gruby mężczyzna po czterdziestce. Zaczął krzyczeć i wymachiwać rękami, choć chyba nikt nie potrafił przechwycić tego, co mówił.
- Martin.... Martin! - krzyknął Max. - Powoli i spokojnie.
- Spokojnie?! Spójrz na to! - warknął mężczyzna, rzucając w stronę Max'a gazetę.
Chłopak dostał nią prosto w głowę, co niebywale rozśmieszyło Tom'a. Tamten również odebrał gazetę na główkę.
Martin zaczął czytać na głos.
- The Wanted to alkoholicy! Wczoraj znany zespół wybrał się na zabawę do jednego z małych klubów na przedmieściu. Okazało się, że cała banda mocno zabalowała! Po spożyciu kilku drinków zaczęli pokazywać swoje prawdziwe twarze. Siva Kaneswaran wraz ze swoją dziewczyną obściskiwali się wszędzie. Tom Parker pokazał, że nie potrafi trzymać łap przy sobie, ciągle macając nieznaną nam blondynkę. Max George został zauważony z kolejną obcą blondynką. Jay McGuiness ze znajomą dał występ taneczny godny poklasku, za to Nathan'a Sykes'a widziano w łazience męskiej z kobietą. Mamy nadzieję, że chłopcy szybko się ogarną. Jeśli tak się nie stanie, nie wróżymy im długiego pobytu na szczycie sławy - wziął głęboki wdech. - I co teraz?!
- Umiem trzymać ręce przy sobie! - oburzył się Tom. - Patrzcie, na przykład teraz!
- Co ich to obchodzi, że spędzałem czas z Marthe? - podrapał się po głowie Max.
- Nareesha to moja dziewczyna i możemy robić, co chcemy i gdzie chcemy! - bojowo krzyknął Siva.
- A ja mogę odstawiać tańce nawet z Katy Perry, nawet na środku ulicy! I co z tego? - rzucił Jay, trochę bez sensu.
Wszyscy wyczekująco spojrzeli na Nathan'a, jako że teraz nastała jego kolej zabrania głosu. Nic nie mówił.
- Żarty! Żartujesz, prawda? - wykrzyknął Tom.
- Ale... co? O co chodzi? - odezwał się Sykes, wybity z rytmu.
- Chyba nie zaliczyłeś tej całej Rose w łazience, co? - dokończył za Tom'a Max.
- R-Rose? - Nathan zmarszczył czoło. - To taka blondynka?
- Nie, brunetka! - zawołał z rozpaczą Jay. - Chyba nie wykorzystałeś dwóch dziewczyn jednego wieczoru!
- Tylko Tom tak potrafi - wtrącił Siva.
- Pomyliło mi się z Kelsey! Nikogo nie wykorzystałem! - Nathan natychmiast poderwał się z siedzenia. - A dajcie wy mi wszyscy święty spokój!
Trzaśnięcie drzwiami. Huk zderzającej się z podłogą ramki na zdjęcia.
- To pachnie jak kłamstwo - podsumował Tom.
- To pachnie jak zwolnienie! Moje! Z pracy! - jęczał Martin.
Eliane wstała z miejsca mimo sporego bólu głowy i zwróciła się do starszego mężczyzny.
- Przepraszam, to moja wina. Gdybym nie zaczęła tam pracy, wczoraj nie wydarzyłoby się to wszystko.
Martin uniósł na nią wzrok i przez chwilę patrzył w ciemne oczy. Wydawała się być szczerą osobą.
- Pracujesz w tym siedlisku paparazzi? - zdziwił się.
- Tak wyszło.
- Martin, to właśnie tę dziewczynę chcieliśmy polecić Jayne - odezwał się James.
- I myślicie, że po tym występku wam pomogę? - mężczyzna założył ręce na piersi. - No i macie rację. Jestem Martin.
Wyciągnął w jej stronę dłoń, którą uścisnęła.
- Eliane Croisseux.
- Francuzka?
- Z krwi i kości.
Uśmiechnął się do niej.
- Praca u Jayne będzie trudna i wymagająca, ale powiem jej, że wydajesz się odpowiedzialna i miła - oświadczył.
- Chwila, jaka praca? - spytała Marthe wreszcie.
- Wyjaśnimy w domu - powiedział do niej Jay.
- Jest wiele kandydatek, niektóre posiadają nawet potrzebne doświadczenie. Jednak mają zbyt duże parcie na szkło. Jayne marzy o dziewczynie z polotem, jednak skromnej, no i dobrze dogadującej się z młodszymi od siebie chłopakami - kontynuował Martin.
- Czemu mówicie o Pestce? - zmarszczył nos Tom, sprzątający ze stołu.
- Czyli postanowione - zaśmiał się Martin. - Myślę, że możesz się przygotowywać do nowej pracy!
Eliane i Marthe powlokły się wreszcie do domu, by porozmawiać o nowej pracy Ellie. Max miał już się wracać do taksówki, kiedy Loczek go zatrzymał.
- Odwiozę cię, ale najpierw musimy porozmawiać.
Zaszli do garażu Jay'a, gdzie często spędzali czas. Przysiadali wtedy na starych fotelach, które Jay wyrzucił z względu na wypalone papierosem przez Tom'a dziury. Tam najczęściej przeprowadzali prawdziwie męskie rozmowy.
- O co chodzi, Bird? - spytał Max.
- Pocałowałem Eliane.
- No, gratuluję wygrania zakładu! - ucieszył się Łysy.
- Nic nie rozumiesz! - zdenerwował się Loczek. - Pocałowałem ją, ona odwzajemniła...
- Mogę skłamać i powiedzieć, że to widziałem. Jeśli o to chodzi, oczywiście - wtrącił Max.
- Nie o to chodzi! - niemal krzyknął, podnosząc się z miejsca.
- Wow. Przerażasz mnie - Max głębiej zapadł się w fotel.
- Ona nic nie pamięta - powiedział wreszcie Jay, co przyszło mu z trudem.
- Wczoraj tyle wypiła, że to nie dziwne - zauważył Max. Po chwili zorientował się, że nie o zakład chodzi Loczkowi. - Ale jesteś pewien, że się w niej nie zakochałeś?
- Byłem pijany, a jak jestem pijany, to zawsze mówię szczerze - spojrzał na przyjaciela, a Max kiwnął głową na potwierdzenie tych słów. - Powiedziałem jej, że chyba się w niej zakochuję.
Max uniósł wysoko brwi i zaczął wpatrywać się w stojący naprzeciwko regał z narzędziami. Jay skubał palcami narzutę na fotelu w zupełnej ciszy.
- Powiem, że to widziałem. Wygrasz zakład i będziesz miał to z głowy - zaproponował Max.
- Nie znasz Nath'a? Zaraz będzie chciał się zemścić i pewnie wygada całą prawdę o zakładzie - odpowiedział Jay poważnie. - Poza tym, Eliane nie potwierdzi.
- No to może z nią porozmawiaj? Przypomnij jej?
- I wyjdź przy okazji na idiotę.
- Poddaję się - westchnął Max.
- Będę udawał, że nic się nie stało - postanowił Bird. - I tak nasze relacje są dobre, może uda mi się to powtórzyć.
- Tobie coraz mniej zależy na tym zakładzie, co? - spytał Łysy, uważnie obserwując przyjaciela.
Jay wypuścił głośno powietrze i kiwnął głową w stronę samochodu.
- Odwiozę cię, a w międzyczasie opowiesz mi, co z Marthe.
- Całowałam się z Max'em.
Eliane skończyła swój monolog na temat nowej pracy w pół zdania. Na początku stwierdziła, że Blondynki wcale nie obchodzi jej nowa posada. Dopiero potem dotarł do niej sens tamtych słów.
- Jak to? - spytała Ellie, przytulając się do poduszki z kanapy.
Marthe nabrała powietrza w płuca i opowiedziała o romantycznym tańcu, cytowaniu tekstu z piosenki 'Made' oraz pocałunku. Eliane szczęka opadła aż do podłogi i poświęciła chwilę na jej zebranie.
- Powiedział, że to za wcześnie? Jak palant - podsumowała Eliane. - To znaczy, że coś z nim nie tak.
- Co masz na myśli?
- Ostatnio postanowiłam poszperać trochę w internecie, żeby... wzbogacić wiadomości o The Wanted - zaczęła Ell, choć pominęła fakt, że najbardziej skupiała się na żenujących faktach o Nathan'ie. - Znalazłam tam informację, że Max podobno nadal kręci ze swoją byłą narzeczoną.
- Często o niej wspomina - mruknęła do siebie Marthe.
- Nie chcę niszczyć twoich marzeń, ale nie wiem, czy to dobry materiał na partnera - powiedziała Lia.
- Ha! Żartujesz chyba. Nigdy tak o nim nie myślałam. Znaczy, wiesz. TAK. Po prostu mnie pocałował, więc to nie jest chyba normalne, nie? - wytrajkotała Blondynka. - Wszystko pod kontrolą. Oprócz tego, że strasznie mi się podoba.
- Wiedziałam.
- Nic poważnego, niedługo mi przejdzie. Zacznę go unikać i będzie dobrze - kiwnęła głową, jakby sama siebie chciała przekonać. - A teraz idę się szykować do pracy, za godzinę muszę iść do restauracji.
- Pozdrów Zołzi! - zaśmiała się Eliane.
Zdążyła jedynie włączyć telewizor i obejrzeć pogodę, która na weekend zapowiadała się naprawdę dobrze. Wtedy do domu wpadł Jay i poległ na kanapie zaraz obok Li.
- Boże - westchnął.
- Co jest?
- Nic.
Cisza.
- Pocałunki są głupie. Wprowadzają tylko idiotyczną atmosferę między ludźmi - oznajmiła Eliane niespodziewanie.
Jay'owi zrobiło się nagle wstyd, a jego policzki zmieniły barwę. Czyżby Li jednak pamiętała?
- O co chodzi?
- O Max'a, to chyba oczywiste - odpowiedziała szybko.
Co prawda, wydawało jej się, jakby podobna sytuacja zaistniała między nią i Loczkiem. Natychmiast odrzuciła od siebie wizję pocałunku z współlokatorem, twierdząc, że to jedynie wytwór jej skacowanej wyobraźni.
Nawet nie wiedziała, jak bardzo się myliła.
- Max to palant - zakomunikował Loczek, odetchnąłwszy z uglą.
- Wiem. Po co kręci z dwoma na raz? - Eliane skrzywiła się na własne słowa.
Jay natychmiast się wyprostował.
- Co?!
- Nie skończył z Michelle, a całował Marthe.
- Skąd wiesz, że całował Marthe?
- Czyli nie skończył z Michelle! - przechwyciła.
- Nie! - krzyknął Jay z nadmiaru emocji. - Znaczy tak!
- Gubisz się w kłamstwach - pokręciła głową.
- Skończył z Michelle już dawno - głos Jay'a zrobił się nagle spokojny. - Ale skąd wiesz, co zaszło między nim i Marthe?
- Bo Marthe to moja przyjaciółka? - spytała retorycznie.
- Zapomniałem - mruknął Jay, kładąc się z powrotem na kanapie.
Cisza.
- Kto mu kazał ją pocałować? Jaki miał w tym cel? - odezwała się nagle Ellie.
- Może się z kimś założył - odpowiedział Jay, widząc przed oczami sytuację z wczoraj, kiedy to on pocałował Eliane.
- Z kim? To żałosne - oburzyła się. - Jestem pewna, że z Tom'em!
- Nie! Max się z nikim nie założył! - wykrzyknął nagle Loczek.
- Ciągle wprowadzasz mnie w błąd - Eliane wyłączyła telewizor.
- Bo pomyślałem o kimś innym.
- To po co ją całował? - ponowiła pytanie.
- Bo może mu się podoba! - oświadczył donośnie Jay, choć znów wiedział, że nie mówi o Max'ie, tylko o sobie.
- Dziwne. Nie mógł jej tego powiedzieć i po prostu z nią być? Myślę, że by im wyszło - myślała głośno Ellie.
- Też tak uważam.
Jay wyszczerzył się do niej, zupełnie tak, jak robił to z Max'em. Wiedział, że pomyśleli o tym samym.
Nalała pełen kufel piwa i podała go Tom'owi. Stwierdził, że najlepiej leczyć się tym, czym się zatruło.
- Poszedłeś już do niej? - spytała Ell, widząc brak innych klientów.
- Jeszcze nie. Pierwszy raz w życiu się boję - przyznał szczerze. - Ale nie mów chłopakom, wyśmieją mnie!
- Daj spokój, nic nie powiem - uśmiechnęła się do niego.
- Jeśli byłem wobec ciebie chamski, to wiedz, że przepraszam. Za bardzo wciągam się w rolę macho i nie panuję nad sobą - powiedział, rażąc Eliane swoją szczerością. - Jesteś naprawdę fajną dziewczyną.
- Ja też przepraszam za to, co o tobie pomyślałam na początku.
- A co pomyślałaś? - zmarszczył czoło.
- Że jesteś tanim podrywaczem - oznajmiła, po czym szybko zamknęła oczy, czekając na wybuch.
Tom jedynie się roześmiał, a gdy otworzyła oczy, ze zdziwieniem stwierdziła, że ten wyciąga rękę w jej kierunku.
- Przyjaciele? - spytał, uśmiechając się tak, jak jeszcze nigdy. Ten uśmiech przepełniony był naturalnością, uczuciem i uczciwością.
- Przyjaciele.
Porozmawiali jeszcze chwilę o wszystkim i o niczym, a wtedy - mając błogosławieństwo Eliane - Tom ruszył do przeciwnego baru.
- Wszędzie rozpoznałbym te długie włosy i blond nogi - powiedział, a Kelsey spojrzała na niego ze zdziwieniem. - To znaczy, długie nogi i blond włosy!
- Co podać? - spytała niemal agresywnie.
Tom się speszył. Nie pamiętała go. Nie pamiętała Tom'a Parker'a z The Wanted.
- Nic - odpowiedział, czując przypływ odwagi.
- Więc po co tu jeszcze stoisz? - uniosła brew, przecierając szklanki ścierką.
- Bo mam coś twojego. Postanowiłem ci to oddać.
Wyjął z kieszeni jej szminkę. Bardzo chciała udawać twardą i nie pozwolić Tom'owi szybko się omotać, jednak nie wytrzymała.
- Dziękuję, Tom - wydukała, odbierając od niego szminkę.
- Jednak mnie pamiętasz...
- Trudno byłoby zapomnieć - wzruszyła ramionami nieznacznie.
- Słuchaj, muszę ci coś powiedzieć - zaczął, lecz wtedy ktoś z końca lady postanowił coś zamówić.
Uśmiechnęła się do niego krótko i ruszyła w stronę klienta, gdy niewiadomo skąd pojawiła się Eliane.
- U mnie nikogo nie ma, więc przyszłam ci pomóc - powiedziała tylko, mrugając do koleżanki.
- Jeśli się dowiem, że maczałaś w tym palce... - zagroziła Blondynka, a potem przejechała palcem po swojej szyi.
Odwróciła się i wróciła do Tom'a, który spokojnie wpatrywał się w tańczących ludzi.
- Coś chciałeś mi powiedzieć - odezwała się.
Wzrok Tom'a natychmiast przekierował się na tamtego zamawiającego, a widząc Eliane, uśmiechnął się szeroko.
- Źle zaczęliśmy, Kelsey - oświadczył. - Dlatego, może dałabyś zaprosić się na randkę z prawdziwego zdarzenia?
- Od wczoraj marzyłam tylko o tym, żebyś w końcu to powiedział - przygryzła lekko wargę.
Po chwili Eliane mogła obserwować, jak twarze Kels i Tom'a zbliżają się. Poczuła się jak wysokiej klasy swatka widząc całującą się parę.
Subskrybuj:
Posty (Atom)