czwartek, 21 lutego 2013

003. "Bitwa na poduszki"


Rozdział powinien zostać dodany wczoraj, ale złapała mnie angina, więc... ciężko. Grunt, że w ogóle jest, prawda?
Z racji tego, że zaraz idę leżeć, nie będę pisać tutaj żadnej mowy, tylko jedną rzecz.
Naprawdę zależy mi na komentarzach oraz obserwatorach, więc jeżeli macie odrobinkę czasu, możecie poświęcić tą chwilę na napisanie komentarza. 
No, trzymajcie się, dzieci! 

Mieszkanie wypełnił zaraz głośny śmiech co najmniej piątki osób, w czym wyraźnie wyróżniał się rechot i śmiech Jay'a.
- Wchodźcie, zaraz dam wam piwo - powiadomił ich Jay, choć jego kroki zaraz ucichły. - Czujecie to?
- Pachnie jak jedzenie - odezwał się jeden z nich, i z powrotem wybuchnęli śmiechem.
Głowa Loczka wychyliła się zza lodówki, i kiedy zobaczył dziewczęta, uśmiechnął się. Zrobił to szerzej, gdy dostrzegł przygotowany prowiant. 
- Jestem szczęściarzem - oznajmił nagle. - Widziałem, że kupiłyście kilka kwiatów?
- Wybacz, u mnie musi być coś zielonego - odparła Marthe, rozpromieniając się.
- A wasze pokoje?
- Czekają z remontem do jutra - odpowiedziała Eliane.
Na Jay'a wskoczył inny chłopak. Brunet z grzywką podniesioną w górę i zarostem.
- Postanowiłem, że ci pomogę - miał ochrypły głos i ciężki do odgadnięcia akcent.
Marthe dyskretnie złapała przyjaciółkę za rękę, walcząc z chwilową niedyspozycją.
Chłopak zeskoczył z Loczka i wtedy chyba zobaczył dwie obserwatorki całego zajścia. 
- Witam przepiękne panie - ukłonił się brunet. - Mam na imię Tom. Tom Parker.
Kącik ust Marthe lekko zadrżał. Zdarzało się tak zawsze, kiedy ktoś nie przypadał jej do gustu, lub ją denerwował.
- Eliane. Eliane Croisseux - przedrzeźniła go lekko, na co zarechotał. - A to jest...
- Marthe Blanc - bąknęła Blondynka.
Tom bezczelnie rozbierał je wzrokiem, a jego mina była wyraźnie rozpromieniona. To właśnie taki typ faceta - macho, oceniający kobiety tylko i wyłącznie po wyglądzie. Co więcej, wcale się tego nie wstydził. Uważał, że gdyby wszyscy byli tacy, jak on, na świecie zapanowałaby równowaga, a wszyscy ludzie byliby piękni.
Eliane zdecydowanie nie spodobała się ta sytuacja. Powstrzymała się od kopnięcia nowo poznanego w piszczel.
- Ja chyba pójdę na górę, mam...
- Poczekaj, przedstawię was - przerwał jej Jay. - Ale najpierw wezmę piwo.
Otworzył lodówkę, a jego oczy rozszerzyły się. Przełknął głośno ślinę i spojrzał na Brunetkę.
- Nie gniewaj się - zaczęła Ell. - Musiałyśmy uzupełnić lodówkę. Piwo jest tu - dodała, sięgając po lodówkę turystyczną.
James zabrał ją i otworzył, wyjmując siedem idealnie schłodzonych puszek z piwem. Podał część Parker'owi i razem poszli do reszty.
- Jay, posprzątałeś w końcu? - zaśmiał się jeden z nich. - Od pół roku sprawdzam, czy papierek po moim batonie nadal leży za kanapą, a jego nie ma!
- To Max - zakomunikowała cicho Marthe, uświadamiając przy tym Ellie.
- To skrzaty - zażartował kolejny.
- Niezłe te skrzaty - odezwał się Tom.
Przewróciła oczami i spytała Mar szeptem:
- Właściwie to czemu tu stoimy jak głupie?
- Bo zaraz będzie mecz! - odpowiedziała.
Eliane westchnęła głośno i ze zniecierpliwieniem wyszła z kuchni. Odruchowo się zatrzymała, kiedy pięć par oczu spoczęło na jej osobie.
Nie należała do osób lubujących się w publicznych przedstawieniach. Nie lubiła też, kiedy pięciu naprawdę przystojnych mężczyzn jej się przyglądało.
- To jest właśnie jeden z tych skrzatów? - spytał wysoki Mulat.
Jay uśmiechnął się do niej, a potem odwrócił głowę w stronę chłopaków.
Był dumny ze swojego przekrętu z ogłoszeniem. Nawet jeśli za to musiałby pójść do spowiedzi.
- Oto jedna z moich nowych współlokatorek - sprostował Loczek.
- Jestem Nathan - natychmiast odezwał się młody chłopak z fullcap'em na głowie.
- Max - powiedział kolejny o zalotnym uśmiechu.
- A ja Siva - przedstawił się ostatni.
Zanim zdążyła powiedzieć, jak ma na imię, zza lodówki wyszła też jej przyjaciółka.
- Ja jestem Marthe - odezwała się, przystając obok.
- Mam nadzieję, że obejrzycie z nami mecz? - spytał James.
- Ja napewno! W końcu gra Manchester City - oznajmiła Mar z podekscytowaniem.
Łysy chłopak prawie natychmiast skierował swój wzrok na Marthe.
- Jakbym słyszał Max'a - zaśmiał się Parker.
- Może przyjdę później, muszę coś załatwić - oświadczyła Ell, praktycznie kierując się już w stronę schodów.
- Czekaj! Nie powiedziałaś, jak masz na imię - zawołał za nią Nathan.
Przystanęła na schodach i spojrzała w dół.
- Eliane - poinformowała wszystkich, a potem wspięła się na górę.

Przeszukiwała internetową tablicę ogłoszeń. Interesowała ją jakakolwiek praca, byleby porządna. Wysłała swoje CV, które trzymała na laptopie 'w razie czego', do trzech pracodawców. 
- Zostanie barmanką, opiekunką lub wyprowadzaczką psów. Oto, co ci pozostało, Li - mruknęła do siebie, zamykając laptopa.
Spojrzała w lustro. Przeczesała ręką ciemne włosy, doprowadzając je do ładu. Poprawiła sweter, który znów spadł jej z ramienia i uprzednio chowając swój telefon do kieszeni spodni, wyszła z pokoju.
Oparła się o barierkę i obserwowała sytuację na dole. Max i Marthe siedzieli blisko telewizora, z oczami wlepionymi w ekran. Zaraz za nimi Tom i Nathan, również śledząc losy rozgrywki. Za to Jay i Siva rozmawiali o własnych sprawach, leniwie spoglądając na grę.
Zeszła po schodach najciszej jak umiała. Obok James'a było wolne miejsce, więc przeskoczyła przez oparcie kanapy i usiadła obok.
Jay mimowolnie uśmiechnął się, czując słodki zapach jej perfum.
- Jaki wynik? - spytała od razu.
Jay obrócił głowę w jej stronę.
- 1:1 - odpowiedział. - Tia nie ugryzła cię rano? Nie przepada za kobietami - uśmiechnął się, bawiąc się swoimi loczkami.
- Jeżeli to był jakiś test, to widocznie nie uznała mnie za kobietę - zażartowała, na co on się roześmiał.
- Po prostu nie jest o ciebie jeszcze zazdrosna - stwierdził z rozbawieniem.
Jeszcze?
- Jaka bramka?! - natychmiast krzyknął Max.
- To był spalony, matole! - zawołała Marthe, machając rękami w stronę postaci sędzi, wyświetlającej się na ekranie.
- Zawsze chciałem poznać dziewczynę, która wie, co to spalony - oświadczył Chłopak, patrząc na Blondynkę z podziwem.
- Max, ożeń się z nią - zarechotał Tom z kanapy.
Marthe przygryzła delikatnie dolną wargę i szybko odwróciła wzrok do ekranu. A tak zdarzało się tylko i wyłącznie wtedy, gdy była onieśmielona.
A ona nigdy nie była onieśmielona!
- To ty robiłaś te szaszłyki? Są przepyszne - usłyszała Eliane.
Na oparciu przysiadł Nathan. Coś jej się w nim nie podobało, jeszcze sama nie wiedziała, co.
- Tak? To może powinnam zacząć szukać pracy w gastronomii - odparła, nie zważając zbytnio na słowa.
- Szukasz pracy?
- Chyba to przed chwilą powiedziałam - bąknęła.
- Mogę pomóc ci coś załatwić - zaproponował, natarczywie patrząc w jej oczy.
Nie spuszczała wzroku z jego oczu. Zdążyła zauważyć, że miał bardzo ładne. Nawet jeśli w przyciemnionym świetle nie mogła określić, jakiego są koloru.
- Mówiłam, że spalony! - zapiszczała Marthe, skacząc z radości.
- No niee, co to ma być za gra - marudził Tom, rozsiadając się z naburmuszoną miną.
Blanc wpadła w ramiona Max'owi, który uniósł ją lekko nad ziemię. Gdy tylko postawiła nogi na ziemi, zmieszali się. 
- Przyniosę chipsy - wymamrotała, sięgając po prawie pustą miskę.
Młodsza szybko się podniosła i pobiegła za nią, zasuwając za sobą parawan, by odizolować się od tamtej piątki.
- Marthe - zaczęła, opierając się o szafkę. - Co to było?
Blondynka nasypywała chipsy do miski. Pochyliła głowę do przodu tak, że fala blond włosów zasłoniła jej twarz.
- Nic, po prostu - burknęła - wiesz, że zbyt angażuję się w mecze. Ogólnie to jakoś nie przepadam za tym chłopakiem, to przez te emocje - dokończyła. - Chociaż trzeba przyznać, że jest cholernie seksowny - dodała ciszej.
- Wiedziałam. Czułam to.
- Co czułaś?
- Czułam, że wszystko jeszcze bardziej się skomplikuje.
Marthe zmrużyła oczy i z impetem rozsunęła parawan. Narobiła przy tym hałasu, a oczy wszystkich znów spoczęły na Ellie. Wzruszyła ramionami i skierowała się do salonu, kiedy usłyszała dzwonek do drzwi.
- Ja otworzę - zapowiedział Jay, podnosząc się szybko.
Specjalnie zwolniła tempo. Uśmiech zszedł z twarzy McGuinessa, gdy zobaczył przed sobą rudą dziewczynę. Była wysoka i ładna, jakby wycięta z okładki magazynu modowego.
- Clarisse - mruknął Jay, zbierając w sobie siły.
- Przyszłam, bo nie dokończyliśmy wczoraj naszej rozmowy - uśmiechnęła się słodko, zakręcając włosy na palec.
Eliane usiadła na miejscu Jay'a, po lewej stronie mając Sivę.
- Słyszałem, że jesteście z Francji. Skąd dokładniej? - podjął, odwracając się do niej.
- Z Bayonne, na wybrzeżu - odpowiedziała. - Ale ty też nie jesteś Brytyjczykiem, prawda? Twój akcent jest dziwny.
- Mój jest dziwny? Ciesz się, że nie słyszysz swojego - oburzył się lekko. - Ale masz rację, jestem z Irlandii.
- Żeby podbudować swoją pozycję mogę powiedzieć, że jesteś za to bardzo wysoki - wypowiedziała, a on od razu dumnie się wyszczerzył. - Pewnie nie sięgam ci nawet ramienia!
- Sprawdźmy!
Kaneswaran szybko wstał, więc ona za nim. Wyprostowali się. Poprowadziła rękę od czubka swojej głowy do jego żuchwy.
- Nie jest z tobą aż tak źle - poklepał ją po ramieniu.
Odwróciła się w stronę telewizora. Tym razem między Max'em i Marthe siedział Tom, często zagadujący do blondynki.
- Kim jest ruda dziewczyna, która właśnie przyszła? - spytała Ell Sivę.
- Clarisse, wasza nowa sąsiadka - odezwał się, patrząc na opartego o drzwi Jay'a. - Jak sama widzisz, Curly nie bardzo za nią przepada.
- Nie! Nie! Manchester City nie mógł zdobyć tego gola! - wydarł się Nathan.
- Bramka! Nareszcie! - podekscytowała się Marthe.
Parker zabrał poduszkę z kanapy i rzucił nią w Max'a. Zaczęli okładać się poduszkami, kiedy to nie wkroczył Jay i nie wziął kolejnej, krzycząc:
- Bitwa na poduszki!
Zareagowała natychmiast. Zgarnęła jedną, brązową i przeskoczyła przez kanapę, chowając się za jej oparciem. Poczekała chwilę, a wtedy obok niej zmaterializował się Jay.
- Bądź moim sojusznikiem, błagam - szepnął.
- To będzie najgorsza decyzja w twoim życiu - odpowiedziała, powoli się wychylając.
Sykes był idealnym celem, wyłożył się jak na talerzu. Zamachnęła się i z całej siły w niego rzuciła. Lekko zachwiał się na nogach.
Dostrzegła szybującą w jej stronę poduszkę od Max'a. Złapała ją i uderzyła nią Marthe w plecy. Potem postanowiła zmienić pozycję. Pobiegła do leżącej za schodami poduszki i trafiła nią w Tom'a. 
- Nie ma chowania się za schodami! - zawołał Parker, biegnąc w jej stronę.
Natychmiast wzięła nogi za pas, ale nie miała 'amunicji'. Jak wybawca pojawił się Jay, który podał jej jedną z poduszek. Podłożyła ją prosto pod nogi Tom'a, który wyłożył się na podłodze.
- Kto poduszką wojuje, od poduszki zginie - powiedziała tryumfalnie, zabierając od niego tamte dwie.
Salon wyglądał jak pole bitwy. Jay i Siva okładali się poduszkami. Max uciekał przed Nathan'em, a Marthe chowała się przed nimi wszystkimi. Tom nadal leżał na podłodze, a Eliane wycelowała jednym z 'naboi' idealnie w głowę Irlandczyka. 
- Dzięki! - odkrzyknął Jay.
Zobaczyła Nathan'a, który szedł na nią. Wyciągnęła palec w jego stronę.
- Ani mi się waż! - ostrzegła go.
Było już za późno. Rzucił się na nią i zaliczyli bliskie spotkanie z podłogą i... Parker'em. Głowa Dziewczyny trafiła akurat na jego plecy. Gorsze było to, że na niej leżał Nathan.
- Możesz ze mnie zejść? Nie masz nawet poduszki - warknęła.
Szatyn tylko szerzej się uśmiechnął, bezczelnie się w nią wpatrując. Nachylił się do niej i poczuła jego oddech na policzku.
- Lubię takie agresywne dziewczyny - szepnął.
- Ach, tak? - zapytała, udając rozbawioną. - Zobaczymy, co powiesz teraz.
Uderzyła go kolanem w krocze. Natychmiast się zgiął, a z jego twarzy zniknął uśmiech. Sprawę zakończył James, który uderzył Nath'a poduszką. Młody poległ obok, a salon wypełnił rechot Tom'a.
Jay wyciągnął w jej stronę rękę. Złapała ją, a Loczek pomógł jej wstać.
- Nic ci nie jest? Przepraszam za niego - powiedział.
- To ja przepraszam, ale po prostu... nie mogłam się opanować - zmarszczyła nos.
Zdecydowanie jej ulżyło, gdy Jay się roześmiał. Już się przestraszyła, że przez zwijającego się z bólu Nathan'a, Jay będzie na nią zły.
- Dziewczyno, od tej pory jesteś moją idolką - zaśmiał się Tom.

- Jeszcze boli? - spytała, lekko przygryzając wargę.
Chłopak otworzył oczy, choć na jego twarzy został ślad wcześniejszego bólu.
- Nie - odpowiedział mocno zachrypniętym głosem.
Wielkiej siły wymagało od niej, żeby się nie roześmiać. Zresztą, nie tylko od niej. Widziała, jak ciało Max'a raz po raz drgało pod wpływem salw śmiechu.
- Jeszcze raz cię przepraszam, to nie było kontrolowane - dodała, potem mocno zaciskając szczękę.
- Nic się nie stało, przecież się do ciebie przywalił - bronił jej Tom.
- Muszę do łazienki - oświadczył Nathan, po czym próbował się podnieść. Z jękiem opadł z powrotem na kanapę.
Tym razem Max nie wytrzymał i parsknął śmiechem, a Marthe zakrywała twarz rękami. Młody zgromił George'a spojrzeniem.
- Ciekawe, czy tobie byłoby do śmiechu w takiej sytuacji - warknął, po czym wstał i lekko kuśtykając, dotarł do łazienki.
Kiedy drzwi się za nim zamknęły, wszyscy wybuchnęli szczerym śmiechem. Wiadome było, że Nath to usłyszał.
- Niech ktoś opowie to jeszcze raz! - poprosił Seev przez łzy śmiechu.
Jay otwierał już usta, kiedy drzwi łazienki otworzyły się raptownie. Nastała cisza. Eliane dyskretnie otarła łzy spowodowane śmiechem, a Jay trącił ją ramieniem.
- Chciałbym iść spać - oświadczył Nathan.
- Możesz zostać dziś u nas, gościnny jest wolny - powiedział James, przy czym Brunetka kopnęła go w kostkę.
- Świetnie, więc dobranoc - pomachał im, zaczynając iść po schodach.
Z każdym krokiem wydawał inny jęk, więc Tom był już czerwony ze śmiechu.
- Zgodziłam się na mieszkanie z tobą, a będę musiała spać pod jednym dachem z nim? - oburzyła się Ellie.
- Eliane, zamknij się w pokoju. Nathan może będzie chciał się zemścić - zażartował Siva.
Oczy rozszerzyły jej się do wielkości pięciozłotówek, co jeszcze bardziej rozśmieszyło resztę.
- Wpadniecie jutro? - zmienił temat Jay. - Mamy małe robótki w domu. Malowanie, przestawianie i takie tam.
- Kto jak kto, ale ja na pewno wam się przydam - zapowiedział Tom, eksponując swoje mięśnie.
- I tak musimy odebrać tą sierotę - westchnął Max, wskazując głową na górę, gdzie był Nathan.
Wstali, szykując się do wyjścia. Eliane złapała kilka poduszek i rzuciła je na kanapy, byleby nie walały się po pokoju. 
- Ellie! 
Parker rozłożył ręce i szedł w jej kierunku. Zanim zdążyła się zorientować, już ją do siebie tulił.
- Dziękuję za powód do wyśmiewania Baby Nath'a - zaśmiał się cicho.
Po chwili przyłączyli się Siva i Max, a ona zawołała gdzieś w środku:
- Musicie ciągle kogoś przytulać?!
Usłyszała śmiech Jay'a, który potem ich przegonił. Wyprostowała się i obserwowała, jak urządzili grupowy uścisk Marthe. Przynajmniej ona zareagowała lepiej, niż ja - pomyślała.
- Cześć!
- Dobranoc!
- Pa!
Pomachali im, a oni wyszli, oczywiście uprzednio łaskotając Jay'a. Ten z ulgą zamknął drzwi.
- Miłego sprzątania, idę spać - Marthe uniosła ręce do góry i pobiegła do pokoju.
Wymienili z Jay'em zmęczone spojrzenia. 
- Ja sprzątam, ty zmywasz - zakomunikował.
Zebrała półmiski po jedzeniu i zabrała je do kuchni. Loczek w tym czasie układał poduszki, szukał pilota pod kanapą i sprzątał okruszki.
Dwie minuty później, kiedy wstawiła naczynia do suszarki, Jay też zakończył pracę.
Idąc w jego stronę, dostała poduszką w twarz. Zmierzyła McGuiness'a spojrzeniem seryjnego zabójcy.
- Koniec sojuszu! - wykrzyknął z rozbawieniem.
Zmrużyła oczy i z całej siły cisnęła w niego poduszką. Ledwo uniknął ciosu; zanurkował za kanapą, najpierw zabierając kilka poduszek ze sobą.
- Najpierw decydujesz o rozpoczęciu wojny - mówiła, zbliżając się z dwoma poduszkami do kanapy - a teraz się chowasz? To bardzo nieładnie.
Wskoczyła na sofę i uderzyła go w twarz. W końcu złapał ją za rękę i pociągnął do przodu z taką siłą, że przeleciała przez oparcie i wylądowała prosto na jego kolanach.
Serce Eliane zabiło mocniej, choć wcale tego nie chciała.
- Taka wojna o wiele bardziej mi się podoba - powiedział, zabierając od niej poduszkę.
Przygniótł ją do ziemi, łaskocząc. Starała się być jak najciszej, ale łaskotki były rzeczą, której nienawidziła najbardziej. 
- Przestań, bo załatwię cię tak samo jak Nath'a! - pisknęła, próbując zablokować jego ręce.
W końcu udało jej się jakoś uwolnić, więc szybko złapała za 'amunicję' i rzuciła w Loczka. Uchylił się na bok, dzięki czemu doniczka z kaktusem z hukiem spadła na podłogę ze stolika.
Przez moment stali w zupełnej ciszy, ale nic nie zdradzało, że ktoś się obudził. Jay wstał, i z wyciągniętą ręką w stronę bałaganu szepnął:
- No i co zrobiłaś?
- Ja? - oburzyła się. - To twoja wina!
- To ty zrzuciłaś kaktusa.
- Ale to ty zacząłeś tą głupią zabawę - odpowiedziała, drocząc się z nim.
- Okej, idź spać. Ja posprzątam - westchnął.
- To ma oznaczać, że wygrałam wojnę? - uniosła brew w górę.
- Wygrałaś bitwę, ale nie wojnę, Li - oświadczył spokojnie.
Pokręciła głową i skierowała się w stronę schodów. Zatrzymała się raptownie.
- Jak na mnie powiedziałeś? - spytała.
- Li. Coś w tym złego? - uśmiechnął się uroczo, opierając o kanapę.
- Nie, tylko... Mój brat zawsze tak na mnie mówił - odparła, czując wyrzuty sumienia, bo dziś się do niego nie odezwała. - Nieważne.
Wspięła się po schodach na górę, ale stanęła jeszcze przy barierce. Spojrzała na dół, gdzie Jay tanecznym krokiem zbierał poduszki z podłogi, a potem podnosił kaktusa, podśpiewując.
Wtedy, zupełnie świadomie stwierdziła, że coś w nim jest.

11 komentarzy:

  1. Swietny rozdzial! Uwelbiam twoje opowiadania! Moje "pisanie" konczy sie na spisaniu jednego rozdzialu:)8

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny rozdział<3
    Nathan natarczywy w stosunku do Li, no coż... nie tego się spodziewałam, ale jestem mile zaskoczona. Dziewczyna jest silna! xd
    Już upatruje dwie pary:
    Marthe i Max oraz Li i Jay^~^
    Coś mi się wydaje, że jekaś niewidzialna siła, pcha ich ku sobie. No, ale są też tajemnice, co moim zdaniem jest w tym wszystkim najlepsze;p
    Czekam na nexta;)
    Pozdrawiam i życzę mnóstwa weny!:*

    stereo-soldier.blogspot.com
    rock-me-tonight.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Mathax ! Oł yea :D Man City? seriooo?
    No nic. Rozdział bitewny, krwisty i pełen emocji, czyli jak zawsze - świetnie !
    Idealny opis Tom'a, sama nie wiem, jak mogłaś tak perfekcyjnie ubrać to w słowa.. podziwiam !
    Z rozdziału jest więcej sytuacji Ellie-chłopcy, więc wydaje się, że to właśnie ją polubili bardziej. Ale może to tylko moje złudzenie.
    Kuruj się mała ! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Roździał świetny,ale to już tradycja:) Z niecierpliwością czekam na kolejny roździał.Weny i...zdrowia;*

    OdpowiedzUsuń
  5. W końcu mogę skomentować.
    No blog to po prostu cud malina xD
    Coś innego niż tam, ale tyle samo emocji. Brawo, ja tak nie potrafie, no ale nie o mnie tutaj.
    Jay i Eliane pasują do siebie, ale nie znają się dobrze. Max i Marthe tu będzie problem, bo skoro powiedziała, że nie za bardzo go polubiła.
    Tom! Idealnie trafiony opis! Pasuje tu jako "macho" :P
    Nathan zaloty do Ellie, no powiem, że ciekawie :)
    Weny, zdrowia i czego tam jeszcze chcesz ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. How sweet :)
    Świetny rozdział, po prostu jak się przeczyta to chce się następny :)
    Tak więc czekam na kolejną porcję tego co nam tu serwujesz :P
    PS. Wracaj do zdrowia i pisz dalej :D
    xx

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja pierdole..
    Przeciez to jest zajebiste <3
    Boskie, wspaniale, zachwycajace :3
    Pisz szybko kolejny ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Chyba się uzależniłami to na powatznie.
    Źle ze mną źle. ^^

    OdpowiedzUsuń
  9. (spam)
    Rosalie i Hannah to zwykłe nastolatki pogrążone we własnych problemach, ale tylko z pozoru… Połknięcie pierwszej dawki narkotyków zmieniło życie dziewczyn na zawsze. Imprezy, alkohol, kokaina i nieprzespane noce to ich codzienność. Historia, która zdaje się nie mieć końca. Rose zagubiona w swoim własnym świecie, bojąca się wyznać uczucia i Hann pragnąca porzucić nałóg narkotyków i odszukać tego jedynego… Dwie przyjaciółki, pięciu muzyków i wspólne trudności. Czy jedno spotkanie zmieni ich życie na lepsze? A może wszystko jeszcze bardziej się skomplikuje?

    http://love-dreams-drugs.blogspot.com/

    Zapraszam na pierwszy rozdział opowiadania o 1D. Zachęcam również do wyrażania opinii w komentarzach.
    ~Rose~

    OdpowiedzUsuń
  10. Haha! To jest świetne, wiesz? Marthe w spontanicznym uścisku z Maxem (mecze łączą ludzi) i Nath przystawiający się do Eliane... Wolę ją z Jayem i mam nadzieję, że chociaż tutaj chłopaczyna sobie pogrucha, że tak kolokwialnie powiem. Tom powinien zostać socjologiem z takimi teoriami społecznymi (nie ma co ukrywać, że byłoby wtedy ciekawiej). No i dziewczyny wreszcie poznały zespół w całości. Czekam na więcej i pozdrawiam :)
    PS. Przepraszam, że tak krótko, ale mam sporo do nadrabiania.

    OdpowiedzUsuń
  11. Aaaaaaaaaaaaaaaa.. Jak ty świetnie piszesz :3 Ciekawa jestem co z tego wyjdzie :3

    OdpowiedzUsuń