środa, 13 lutego 2013

002. "Jennifer"


Witam!
Dziękuję za 15 komentarzy pod pierwszym rozdziałem. To chyba oznacza, że Wam się podoba! Jeśli Wy jesteście zadowoleni, to i ja jestem zadowolona.
Postanowiłam, że rozdziały będą dodawane obowiązkowo w środy + jeszcze jeden rozdział w nieokreślonym terminie.
Nie gadam już głupot. W tym rozdziale, przedstawiam Wam Jennifer!

Marthe na pewno liczyła na chociaż najmniejszą wymianę zdań w samolocie, ale Eliane prawie natychmiast odwróciła się do okna i uprzednio zakładając słuchawki, zamknęła oczy. Tylko udawała, że śpi. W jej głowie aż huczało.
W przyjaźni z Mar, to ona była tą wybuchową i odważną. A tymczasem, Ellie zaczęła się zamartwiać, a Marthe nie widzi żadnych problemów. 
Popłakała się przy pożegnaniu z Hugo. Marthe wołała ją z dziesięć razy, kiedy tkwiła w jego objęciach. Mówił, że obydwoje dadzą sobie radę. Że wszystko będzie dobrze, tylko musi dzwonić. Musi o wszystkim go powiadamiać. 
Pożegnała też znajomych, którzy przyjechali na lotnisko. Marthe bardzo przeżyła fakt, że Bastien też tam był. Widać było, że cierpiał po tym wszystkim, ale wybaczył jej i Blondynka miała czyste sumienie.
Eliane zdjęła jedną słuchawkę i obróciła głowę. 
- Masz rację. To było lekkomyślne - westchnęła Marthe, nawet nie patrząc na przyjaciółkę.
- Nie, Mar. Potrzebowałaś zmiany - złapała ją za kolano i lekko nim potrząsnęła.
- Dziękuję, że ze mną jesteś - oparła głowę na  jej ramieniu, układając się do snu.
- Skazałam się na to w czwartej klasie, kiedy obroniłam cię przed tą żmiją, Anne - odpowiedziała. - A teraz czeka nas 1215 kilometrów drogi samolotem do Londynu.
- Przyznaj, że jesteś podekscytowana.
- Zacznę być, gdy zobaczę tą całą Jennifer - oświadczyła Ellie, ponownie przymykając oczy.
Resztę lotu obydwie przespały.

Jazda taksówką przez Londyn była niesamowita. Przywarła czołem do szyby i podziwiała wszystko, co zdołała dojrzeć. Marthe okupiła w ten sposób drugą szybę i tak spędziły całą podróż.
Wysiadły na szerokiej, brukowanej ulicy. Szare domki stały blisko siebie, powierzchnia ogrodu wydawała się wystarczająca. Taksówkarz pomógł im wyciągnąć walizki z bagażnika. Było ich tylko siedem, więc postanowiły donieść je dalej o własnych siłach. Zapłaciły świeżo wymienionymi w kantorze pieniędzmi.
Marthe zadzwoniła do drzwi domu, w którym miały zamieszkać. Serce podchodziło Eliane do gardła.
Drzwi się otworzyły i ugięły się pod nią kolana. Jennifer okazała się być wysokim chłopakiem, na oko po dwudziestce. Kręcone włosy opadające na czoło, bystre niebieskie oczy i lekkie zmieszanie na twarzy.
- Boże, Lia - szepnęła Marthe. - Trzymaj mnie! Jay McGuiness!
- Chciałaś chyba powiedzieć, że to Jennifer McGuiness - rzuciła Eliane, mrużąc złowrogo oczy.
Chłopak przebiegł dłonią przez swoje loczki i spojrzał na dziewczyny z zażenowaniem. Pocieszający był fakt, że w rzeczywistości wyglądały jeszcze lepiej, niż na zdjęciach.
- Przepraszam was. Wiem, że ogłoszenie brzmiało trochę inaczej i powinienem być dziewczyną, ale...
- Ale jesteś w The Wanted! - zapiszczała Marthe.
Wtedy Eliane zrozumiała. Wszystko. 
I też się przeraziła. Wołami nie wyciągnie stąd Marthe, bo oczywiście mowa o The Wanted.
Jay uśmiechnął się do nich i gestem zaprosił do środka. Ellie złapała Marthe za łokieć, kiedy tamta przekraczała próg.
- Nie wygłupiaj się, wracamy - powiedziała do niej po francusku. - Taka była umowa. Jeżeli cokolwiek będzie nie tak, wracamy.
- Ale Eliane...
- Wejdźcie do środka, porozmawiamy na spokojnie - podjął Loczek.
- I to mówi facet, który bezczelnie nas okłamał - prychnęła Brunetka. - Przyjechałyśmy tutaj z Francji, do JENNIFER. Skoro tutaj takiej nie ma, to chyba proste, że nie ma sensu szukać dalej.
Odwróciła się z zamiarem zabrania rzeczy, a Marthe powtórzyła jej ruchy. 
Chcąc nie chcąc, były w tym razem.
- Czekajcie!
Chłopak wybiegł i stanął przed nami.
- Jay to prawie jak zdrobnienie od Jennifer! - zażartował, ale Lia zgromiła go wzrokiem.
- Pathetique.
- Czy ty mnie właśnie nazwałaś idiotą? - zmarszczył czoło, patrząc z wyrzutem na Ellie.
- Powiedziała, że twój żart był żałosny - szybko wyjaśniła Marthe, widząc zaciśnięte pięści Eliane.
Uniósł ręce w górę.
- Okej, wiem. Zachowałem się jak palant. Ale czy wynajęłybyście mieszkanie, gdybym napisał prawdę? - zapytał.
- Ja tak - mruknęła Marthe.
- Nie chcę mieszkać sam - dodał.
Francuzka zmrużyła oczy, oddychając głęboko. Dwie pary oczu wysyłały w jej stronę błagalne spojrzenia.
- Merde! I tak musimy tu zostać, nie mamy gdzie pójść - stwierdziła z niezadowoleniem.
Podczas gdy Marthe szalała z radości, McGuiness uśmiechnął się szeroko. Ale ona już wiedziała, że to się nie uda.
Pomógł we wnoszeniu ich walizek do środka. Rozejrzała się i naprawdę jej się spodobało. Salon i kuchnia były w męskim stylu, chociaż w bardzo przytulnym. Na ogród wychodziła szklana ściana. 
- Chcecie najpierw zobaczyć pokoje, czy coś zjeść? Macie szczęście, zrobiłem dzisiaj zakupy - zaczął. - Normalnie moja lodówka jest pusta.
- Ja jestem trochę głodna - powiedziała Marthe i bez pardonu skierowała się do kuchni.
Brunetka poszła za nią, a gdy otworzyła lodówkę, obydwie wytrzeszczyły oczy. Dwie półki były wypełnione piwem, a zaledwie na jednej leżało masło, dwie konserwy i zapaczkowana szynka. Z boku na drzwiczkach zobaczyły jeszcze jajka i mleko, plus do tego jakiś ketchup i słoik po dżemie.
Wzrok Eliane przekierował się na chłopaka.
- No co? Piwo się chłodzi na jutrzejszy mecz, koledzy przychodzą.
Złapała Marthe mocno za ramię i szepnęła:
- Jak nie przeżyjemy zatrucia pokarmowego, to ja cię zabiję.
- Zamówimy może pizzę? - Marthe zdobyła się na radosny ton.
Jay wzruszył ramionami.
- Nie ma sprawy. Chodźcie na górę, zostawię was w pokojach i zadzwonię.
Żołądek im się skręcał przez tą całą sytuację. Z każdym krokiem bały się, co będzie dalej. Zawalą się schody? Łazienka będzie nieczynna?
Marthe natychmiast zaczęła żałować swojej naiwności. Sam fakt, że miały zamieszkać z Jay'em z The Wanted jeszcze jej pasował, ale reszta nie zapowiadała się dobrze.
- Jest jedna sprawa, o której nie powiedziałem - zaczął, a Croisseux chrząknęła znacząco. - To znaczy, parę rzeczy.
- Brillant - mruknęła.
- Sypialnie są zupełnie białe, pewnie będziecie chciały je wyremontować. Mogę wam pomóc, oczywiście - dokończył.
- To mi nawet pasuje - Marthe mówiła już normalnie. - Chciałam sama urządzić sypialnię.
- Tu jest mój pokój - wskazał uchylone drzwi. - Na końcu korytarza jest też jeden gościnny. Te dwa są dla was. Są dwie łazienki, na dole i na górze. Taras i ogród też do waszej dyspozycji.
- To my może pójdziemy się odświeżyć - odezwała się Marthe.
- Jasne! Zadzwonię po tą pizzę - zakomunikował i zaraz zbiegł schodami w dół.
Ellie wepchnęła Marthe do pokoju po lewo.
- No i co narobiłaś? Musimy mieszkać z obcym facetem! A co, jeżeli to zboczeniec? W ogóle, o czym ty myślałaś, ufając obcej osobie? - mówiła głośnym szeptem, zmieniając język na francuski.
- Ellie! Myślisz, że ja jestem zadowolona? - spytała, choć zaraz się wyprostowała. - No dobra, może i trochę jestem. Ale to nie zmienia faktu, że ja też czuję się oszukana!
- I co teraz, Mądralińska? - Eliane podrapała się po karku.
- Jak to, co? Musimy tu pomieszkać - westchnęła Marthe. - Może nie będzie tak źle? A przynajmniej poczekajmy, aż nie znajdziemy czegoś innego.
Młodsza schowała twarz w dłonie i przetarła twarz. 
- Muszę zadzwonić do Hugo, uspokoić go - mruknęła po chwili. - Prześpimy się z tym, może na coś wpadniemy.

Po piętnastu minutach zeszły na dół w trochę lepszym humorze. Li doprowadziła swoje włosy do ładu i nałożyła lekki makijaż na twarz. Buty zmieniła na wygodne trampki, a dżinsy na luźne dresy.
Marthe wyglądała jak zawsze nienagannie. Ubierała się stylowo i może niekoniecznie wygodnie, ale wolała ładnie wyglądać.
James odwrócony był do nich tyłem, chyba właśnie otwierał pudełko z pizzą. Zwrócił się ku kuchni, i wtedy je zobaczył.
- Właśnie przyjechała - wskazał na pizzę. - Napijecie się piwa?
Ellie szybko pokiwała głową, na co Marthe zareagowała zażenowaną miną. Jay uśmiechnął się, widząc to.
- No co? - bezgłośnie powiedziała Ell do Mar.
Machnęła tylko ręką i usiadła na krześle. Brunetka wzruszyła ramionami i zrobiła to samo.
- Porozmawiajmy o interesach - Marthe zaczęła tak stanowczo, że aż przestraszyła przyjaciółkę.
McGuiness postawił przed Eliane puszkę z piwem i zajął miejsce obok. Założywszy ręce na stole i nachylając się do nich dał znak, że słucha. Spodziewał się teraz niezłej nagany za wprowadzenie ich w błąd, a nawet oznajmienia, że Francuzki się wyprowadzają.
- To nie jest normalne, że my dwie będziemy mieszkać z tobą jednym - rozwinęła Marthe, choć nie zabrzmiało to zbyt inteligentnie.
- Mam się wyprowadzić? - spytał, nonszalancko unosząc brew.
- Pomieszkamy tu tylko do czasu, aż czegoś nie znajdziemy - kontynuowała, ignorując jego pytanie.
- Ale to nie zmienia faktu, że nie mam zamiaru spać w pustej sypialni - zaznaczyła Ell, po czym upiła trochę piwa.
Jay westchnął i pokręcił głową. 
- Szkoda, ja naprawdę jestem niegroźny - stwierdził. - Dajcie mi czas. Tydzień. Będziecie tutaj i ocenicie, czy chcecie ze mną mieszkać, czy nie - rzucił w przypływie nowych pomysłów.
Zrozumiał, że trochę źle to zabrzmiało. Pomyślał, że lepsze to, niż powiedzenie im prawdy. Takiej prawdy, że po prostu chce poderwać jedną z nich.
- Tobie naprawdę na tym zależy - zasępiła się Marthe. - I to już samo w sobie jest podejrzane.
Eliane ucieszyła się. Rzeczowy ton Blanc oznaczał jedno - minął jej stan zakochanej fanki.
- Ja jestem za - odezwała się Młodsza, uradowana z powrotu swojego szalonego 'ja'. - I tak już tu jesteśmy, więc w czym problem?
Mar swoim westchnięciem przyznała jej rację. 
Powoli zabrali się za jedzenie, w międzyczasie oficjalnie się sobie przedstawiając. Nawet jeżeli było wiadomo, że Jay to Jay, on początkowo trochę mylił nowe współlokatorki. Dziwne, bo naprawdę, Eliane i Marthe były przeciwieństwami.
Rozmawiali o wszystkim i o niczym. Eliane powiedziała, że pracowała jako dziennikarka we Francji i że ma starszego brata. Marthe ujawniła swoją miłość do sportu, szczególnie do piłki nożnej oraz to, że miała ciepłą posadkę w restauracji wujka niedaleko domu.
James sprzedał im kilka historyjek o The Wanted, równocześnie zapewniając o swojej normalności. Choć na razie trudno było w to uwierzyć dziewczynom, nie dawały po sobie niczego poznać. Szczególnie opowieść o pływających w Tamizie bokserkach Tom'a rozwiała wątpliwości co do 'normalności' tych chłopaków. 
Kiedy pudełko zostało puste, a puszki opróżnione, i przestali się śmiać z żartu Jay'a, on uniósł palec w górę.
- Zapomniałbym - podjął. - Jutro rano wyjeżdżam do studia i nie będzie mnie tutaj w ciągu dnia, a wieczorem przychodzą chłopaki - dokończył.
- To dobrze się składa - oznajmiła Ellie spokojnie. - Akurat będziemy mogły kupić rzeczy potrzebne do remontu i pozałatwiamy parę spraw.
- Reszta The Wanted? - zapytała Marthe, a Eliane widziała oczami duszy jak nogi jej się trzęsą.
Loczek pokiwał tylko głową, a ona dziwnie zapiszczała. Brunetka pokręciła głową z dezaprobatą i podniosła się, żeby wyrzucić śmieci ze stołu.
- Pora iść spać - jęknął Jay, podnosząc się. - Skorzystam z łazienki na dole, a na noc możecie się zamknąć w pokojach, jeżeli się boicie - zażartował.
- Mam nadzieję, że to nie będzie konieczne - Młodsza uniosła prawy kącik ust uśmiechu.
Kiedy poszedł na górę po swoje rzeczy, Marthe zgromiła ją wzrokiem.
- Co to miało być? - wskazała ręką na miejsce, gdzie siedział Jay. - Zachowujesz się tak, jakbyś go polubiła!
- No bo nie jest aż taki zły! - stwierdziła przyjaciółka. - A tobie już minęła mania na The Wanted?
Posłała jej mrożące krew w żyłach spojrzenie i odwróciła się w stronę schodów, unosząc rękę w górę.
- Nie odzywaj się do mnie, dopóki ta ręka jest wysoko - powiadomiła stojącą w kuchni Eliane i po chwili zniknęła na górze. 
Ellie widziała ją jeszcze chwilę na korytarzu, przynajmniej do kiedy nie trzasnęła drzwiami od pokoju. Zgasiła światło w kuchni, co najpierw zmusiło ją do znalezienia odpowiedniego bezpiecznika i zostawiła włączoną tylko lampę stojącą przy narożniku. Pobiegła schodami na górę i minąwszy się z Jay'em, weszła do siebie.

Otworzyła oczy. Zewsząd zaatakowała ją rażąca biel. Instynktownie opatuliła się również białą pościelą. Dodatkowo fakt, że w oknie nie wisiała nawet firanka pogłębiał uczucie, że każdy może ją tu zobaczyć.
Niecałą minutę po obudzeniu, do drzwi ktoś zapukał. Odruchowo zawołała 'proszę'. Przestraszyła się, gdy zamiast długich blond włosów Marthe, zobaczyła jasnobrązowe loczki Jay'a.
Mocniej okryła się kołdrą.
- Mogę zasłonić oczy, jak chcesz - powiedział z rozbawieniem, choć widać było zmęczenie na jego twarzy.
Racja. Przecież było dopiero po siódmej i na pewno nie była to godzina, o której przywykł wstawać.
- Dobrze, że nie śpisz. Chciałbym cię o coś prosić.
- Słucham? - wstała do pozycji siedzącej.
- Hoduję jaszczurkę w pokoju i nie mam już czasu jej nakarmić, więc może ty byś mogła? - spytał. - Terrarium stoi na szafce, w której jest jej jedzenie.
- Bien, nie ma sprawy - uśmiechnęła się. - A jak ma na imię?
- Neytiri - kąciki jego ust się uniosły.
- Więc, Neytiri nie będzie dzisiaj głodna - odezwała się, próbując wymowy imienia jaszczurki.
- Dziękuję, no i miłego dnia - powiedział i skinął głową.
- Nawzajem!
Drzwi się za nim zamknęły. 
Wtedy bez obaw wyskoczyła z łóżka i przeszukała walizkę w poszukiwaniu czegoś ładnego do ubrania.
Dzisiaj zapowiadał się pracowity dzień, pełen łażenia po sklepach. Postawiła na jasne dżinsy z lekko opuszczanym krokiem i luźny szary sweterek, odsłaniający jedno ramię. Mimo, że zawsze denerwowała się i poprawiała opadający materiał, lubiła ten ciuch. Stary, ale jary.
Znalazła jeszcze swoje ulubione buty za kostkę i zabierając kosmetyczkę i parę potrzebnych rzeczy, wyszła do łazienki.
Zdążyła wziąć prysznic i ubrać się, a potem jeszcze pościelić łóżko. Dopiero wtedy Marthe zwlokła się z łóżka. Była do niej przyzwyczajona, więc jej poranny image nie powinien robić na Eliane żadnego wrażenia. Ale dzisiaj Blondynka przebiła samą siebie.
- Ciężka noc? - spytała Eliane, opierając się o framugę w łazience.
- Budziłam się co piętnaście minut, a zasypiałam w ciągu kolejnych piętnastu. W międzyczasie chodziłam po korytarzu i sprawdzałam, czy Jay nie wyszedł z pokoju - mruczała, oblewając twarz zimną wodą.
- Doprowadź się do porządku, czy coś - zaśmiała się Młodsza, zamykając za sobą drzwi.
Skierowała się do pokoju Jay'a. Był naprawdę ładny! Co prawda, wokół łóżka coś się walało, a samo łóżko zostało niepościelone. I tak jej wzrok spoczął na terrarium.
Ostrożnie wyjęła jaszczurkę na zewnątrz.
- Cześć, Tia - szepnęła. - Jestem Eliane. Miło mi cię poznać.
Otworzyła szafkę, puszczając jaszczurkę na podłogę. Zwierzę musiało wiedzieć, że zaraz dostanie jeść, bo spokojnie przy niej trwało.

Czekała na Mar, siedząc przy stole w kuchni. Ograniczyła się do zjedzenia kanapki. Jay jeszcze nie wiedział, że nadchodzą zmiany.
Równomierne kroki wypełniły pomieszczenie. Marthe z westchnieniem opadła na krzesło, dzięki Bogu wyglądając już normalnie.
- Jestem głodna - stwierdziła, i zaraz już stała z głową w lodówce.
Niedługo po tym zamknęła ją i z powrotem usiadła z nadal pustym brzuchem.
- Właśnie - mruknęła Ellie. - Musimy zrobić jakieś porządne zakupy, czy Jay'owi się to podoba, czy nie. Przydałoby się też tu trochę posprzątać...
- ... wstawić jakieś kwiaty...
- ... po prostu, tutaj potrzeba kobiecej ręki - dokończyła.
- Czyli wiemy, co robimy? - Marthe zatarła ręce.

Pierwszym, co zrobiły, było pójście do najbliższego supermarketu. Znajdował się 500 metrów stąd. Do domu przyniosły całe trzy torby jedzenia. 
Znalazły lodówkę turystyczną, do której z trudem wrzuciły puszki z piwem. Była to wielka oszczędność miejsca, bo wtedy wszystko się zmieściło i lodówka wyglądała o niebo lepiej ze świeżym i zdrowym jedzeniem w środku.
Marthe poszła sprzątać w łazienkach, a Eliane zajęła się kuchnią. Wyczyściła blat i szafki, kuchenkę mikrofalową i elektryczną. Pozamiatała, przetarła wysepkę i stół. Kiedy spojrzała na ścierkę, przeraziła się ilością kurzu, jaka do tej pory zdążyła się zebrać.
Odkurzyła w salonie, pozbyła się okruszków z kanapy i znów starła kurz. Wszystko lśniło, łącznie z łazienkami, z którymi Marthe miała nie lada problem. Na dole, cała ściana umazana była w zielonej, lepkiej substancji o niewiadomym pochodzeniu. Dodatkowo, w umywalce widoczne były pozostałości po czyszczeniu terrarium, a wokół prysznica narozlewane było mnóstwo wody. Nie mniejszy wstręt musiała przeżyć, dotykając bielizny i ręczników Jay'a.
Zamówiły taksówkę i wybrały się na zakupy. Ciężko było chodzić po Londynie nie znając go, dlatego Marthe pobiegła kupić mapę. Mało to pomogło. I tak zatrzymywały ludzi na ulicy, prosząc o wskazówki.
Połowa dnia minęła im na chodzeniu po centrum budowlanym. Wybrały farby, tapety, rolety oraz meble. Dzięki tym dużym zakupom, transport dostały gratis.
Dzisiaj zabrały ze sobą tylko dwie paprotki, fikusa i kaktusy.

Około 17, kiedy już wszystkie kwiaty stały w ładnych doniczkach w odpowiednich miejscach, Francuzki skierowały się do kuchni. Za godzinę miał zacząć się jakiś tam mecz, na który Mar miała wielką ochotę. 
Ale co to za oglądanie bez przekąsek?
Eliane dała się jej poprowadzić. W końcu to Marthe pracowała w restauracji, a u Ellie zazwyczaj gotował Hugo. Brunetka nie przepadała za wspólnym gotowaniem z Marthe, bo to zazwyczaj na nią spadała wówczas najcięższa robota.
- Kiedy pomyślę o tym naszym remoncie - zaczęła Mar - to aż mi się odechciewa.
Ellie kroiła jakieś warzywa na szaszłyki, a 'szefowa kuchni' w tym samym czasie robiła deep do chipsów.
- Nie damy sobie z tym rady. Nawet, jeśli Jay nam pomoże - podsumowała Brunetka.
- On jednak nie jest taki zły! - zauważyła wspaniałomyślnie Mar. - Szczególnie, kiedy nie ma go w domu.
- Skoro czepiasz się faceta, dzięki któremu możemy tu zostać, to chyba masz za mało problemów - westchnęła Młodsza.
- A tobie już przeszła złość? Coś za szybko - stwierdziła, obserwując uważnie przyjaciółkę.
- Spodobała mi się wizja nowego życia - odpowiedziała beztrosko.
- Najpierw znajdźmy pracę.
To ostudziło ich dobry humor. Eliane zaczęła nadziewać mięso i warzywa na długie wykałaczki.
- Zupełnie zapomniałam, żeby czegokolwiek poszukać - powiedziała.
- Zajrzę do internetu, gdy wróci Jay z kolegami - postanowiła Ellie, sięgając po kolejną wykałaczkę.
Skończyły z wszystkim dwadzieścia minut przed 18. Szaszłyki wyglądały obiecująco, sałatka i chipsy były też gotowe.
- On będzie miał z nami zdecydowanie za dobrze - wymamrotała Lia, wycierając ręce ściereczką.
Usłyszały, że drzwi się otwierają. Obydwie z Marthe zastygły w bezruchu, czekając na dalej. 

10 komentarzy:

  1. Śmieszne, pomysłowe, genialne, ale oczywiście - czekamy na rozwój wydarzeń ! :D
    Szczególnie nie mogę doczekać się na następny rozdział, bo wiem, że nastąpi spotkanie Maxa i... No już nic nie mówię, nie patrz tak !
    Brudny, obrzydliwy, niechlujny świat mężczyzn! Świetnie to opisałaś :D
    Czekaj... Czy ktoś komuś nie pomoże w czasie remontu? Oh, oby !
    Przez chwilę myślałam, że one jednak tam nie zostaną i przyznaję - przestraszyłaś mnie !
    No nic, czekam z wytęsknieniem. Baj ! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No,no,wydaje mi się,że ten rozdział jest dłuższy niż te na OS,a nawet coś mi wspominałaś,że chcesz pisać dłuższe no,ale nie ważne;) Czekam na następny.WENY;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Boskie! Ja się dziwiłam, dlaczego polubiłam opowiadania o The Wanted, ale już wiem. Uwielbiam je czytać, gdy są tak genialne jak to*_*
    Jay pokombinował i widać, że dziewczyny zaczynają się do niego przekonywać. No może z Marthe nie miałby takiego znów kłopotu, ale Li ma charakterek. Od razu spodobała mi się ta postać;)Nie jest taka delikatna tylko zadziorna. Fajnie;p No i nie boi się Neytiri, a to wielki plus xd
    Ciekawe co stanie się w następnej kolejności...
    Ach, nie mogę doczekać się nexta;D

    Pozdrawiam!;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Boskie <3
    Jak można mieć taki talent, i tak zarąbiście pisac :)
    Bardzo podoba mi się to opowiadanie :3
    Mam nadzieje że szybko pojawi się tak wspaniały rozdział jak ten :*

    OdpowiedzUsuń
  5. No i kolejny wspaniały rozdział! Oczywiście przeczytałam już wcześniej, ale tradycyjnie nie chciałam komentować z telefonu, bo to mnie doprowadza do szału. Więc... Oficjalnie stwierdzam, że to WWMTF jest równie jak świetne jak OS i stwierdzam to już po drugim rozdziale(nie chciałam się zapędzać i stwierdzać tego po pierwszym).
    Lubię obie dziewczyny, ale to Li jednak przypadła mi chyba bardziej to gustu, co nie znaczy, że nie lubię Marthe. Zamieszkanie w męskiej jaskini McGuinessa, który ucieszył się, że w rzeczywistości wyglądają lepiej niż na zdjęciech było strzałem w dziesiątkę. I Marthe, która nie mogła zasnąć, czy aby ich współlokatorka nie jest jakimś zbokiem. Świetny, świetny, świetny!
    Ciekawe, jak to będzie wyglądało, jak poznają chłopaków. Może wszyscy w remoncie pomogą? Na pewno będzie ciekawie :D

    OdpowiedzUsuń
  6. A nie za duże te zakupy jak na niepewność, czy rzeczywiście zamieszkają z Jay'em (no nie wliczając tego 'pewnego' mieszkania przez tydzień)? No wiesz - farby, meble...

    Huh, już nie mogę doczekać się tego następnego momentu, w którym dziewczyny poznają resztę The Wanted. ;3


    Strasznie podoba mi się pomysł z tą "Jennifer" - genialnie to wymyśliłaś!
    Hah, Jay ma z nimi za dobrze! Wszystko mu poogarniały!
    Ej, ja też chcę Jay'a początkowo podającego się za Jennifer! Hahha, dla niego, to bym mogła nawet wziąć się za sprzątanie. ;)


    OdpowiedzUsuń
  7. Poprzedni rozdział był świetny, ten jest wspaniały, a jak mniemam natsępny będzie powalający :) Czekam na więcej !

    OdpowiedzUsuń
  8. Nominowałam cię do Liebster Awards:)
    Szczegóły u mnie na: stereo-soldier.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Bosko *-* .... <33

    OdpowiedzUsuń
  10. It is trulу а nice and useful piеce of infο.
    I am satisfiеd that you shared thіѕ useful information with us.
    Please stаy us uρ tο date likе this.
    Thank you for sharing.

    Ηеre is my website; fast payday loans

    OdpowiedzUsuń