wtorek, 23 lipca 2013

015. "Zdrada"

Zaraz po otworzeniu oczu, jej wzrok zahaczył o bijące niezwykłym blaskiem niezapominajki, zajmujące miejsce na toaletce. Podniosła się, dla ostrożności obciągnęła koszulkę i po raz kolejny odczytała liścik. Musiała podziękować Loczkowi.
Przebrała się szybko w luźną bluzkę na ramiączka i szorty, bo pogoda za oknem wyglądała wyjątkowo zachęcająco. Ponadto, dzisiaj Ellie mogła zostać w domu, jako że District 3 cały dzień siedzieli w studio.
Zbiegła na dół raźnym truchtem, gdzie jednak nikogo nie zastała. Wydało jej się to nadzwyczaj dziwne, więc wzięła z lodówki kefir Jay'a, jak zazwyczaj, i poległa na kanapie. Cisza była tak zwyczajna, że aż przerażająca. Eliane odetchnęła z ulgą, gdy drzwi tarasowe wreszcie się otworzyły.
- Cześć Śpiochu! - zawołała uradowana Marthe. - Chciałam robić porządki w garażu, ale usłyszałam, że wstałaś.
- Jest ósma - stwierdziła nagle Ellie. - O której wróciłaś?
- Około pierwszej, a wstałam o siódmej - odpowiedziała z lekkością Marthe, uśmiechając się ciągle. - Zrobić ci śniadanie?
- Jeśli chcesz...
Blondynka z ochotą ruszyła w stronę kuchni, a Eliane pytała siebie w myślach, co miłość robi z człowiekiem. Chcąc, nie chcąc - musiała poprosić Marthe o opowiedzenie wczorajszego wieczoru.
- Więc jak było na randce? - odezwała się, zakręcając butelkę z połową płynu, jaki dotychczas tam się znajdował. Zawsze kefiry pili na spółkę z Jay'em, po połowie.
- Nie mówiłam ci, że byłam na randce - Marthe spojrzała na przyjaciółkę badawczym wzrokiem. Roześmiała się, widząc jej zawstydzoną minę. - I tak wiedziałam, że mu pomogłaś. I jestem ci bardzo wdzięczna! Kto inny by wiedział, jakie kwiaty lubię, i że na randkę chcę pójść na mecz?
- Dobra, opowiadaj! Nie musisz mi już dziękować - Ellie wyszczerzyła się, siadając na blacie.
Marthe przygotowywała śniadanie z pełnym uśmiechem na ustach i opowiadając o wczorajszej nocy. Szybko streściła swoje zaszokowanie na widok Max'a czekającego pod restauracją, a także to, jak świetnie bawili się razem na meczu. Potem wybrali się na krótki spacer po parku nocą, gdzie panowała cudowna atmosfera. Mogli ze sobą porozmawiać w cztery oczy, na co często brakowało im czasu. Marthe świetnie czuła się w towarzystwie George'a, a on również. Blondynka nie omieszkała jednak wspomnieć, że Max raz na jakiś czas dostawał wiadomości, lecz nie przyznawał, od kogo. Była jednak zupełnie zadowolona, a nawet doszło do kolejnego pocałunku i tym razem - nikt nie przepraszał, ani nie chciał niczego cofać. 
Skończyła głębokim westchnieniem, akurat kiedy Ellie skończyła swoją porcję śniadania. Brunetka podniosła na nią oczy, które według Marthe się "śmiały".
- Od samego początku czułam, że między wami coś będzie - powiedziała szczerze. - Ciągnęło was do siebie! No i nareszcie, udało się.
- Och tak, jestem szczęśliwa - przyznała Marthe z rozanielonym głosem. - Chociaż nie wiem, jak to teraz będzie wyglądać.
- Jak to? Normalnie - Ellie przewróciła oczami, kładąc talerz do zlewu. - A tak właściwie, to gdzie Jay?
- Pojechał gdzieś z samego rana - zakomunikowała Marthe, po czym podejrzliwie spojrzała na Młodszą. - Dużo czasu razem spędzacie.
- Jakoś tak wyszło - westchnęła Eliane. - Z tego wszystkiego, nie zdążyłam jeszcze porozmawiać z Nathan'em o Rose.
- Na pewno dobrze mu zrobiła ta chwila oddechu. Też jest całkiem impulsywny, tak jak ty - stwierdziła Marthe.
Nie zdążyła powiedzieć tego do końca, bo przerwał jej dzwonek telefonu. Wyjęła komórkę z kieszeni i zerknęła na wyświetlacz.
- Wybacz, to Max - oznajmiła, mrugając do Eliane.
- Pozdrów go ode mnie - zawołała, zanim Blondynka wyszła na taras.
Eliane wzruszyła ramionami i skierowała się do szafki 'herbacianej'. Musiała stanąć na palcach, by wszystko dojrzeć.
W tym czasie, Jay wszedł cicho do domu. Był niemal przekonany, że Ellie jeszcze śpi. Zdążył przeprowadzić już męską rozmowę z Nathan'em, z której wywnioskował jedynie to, iż Sykes bardzo dawno nie kupował żadnych kwiatów.
Przeszedł do kuchni i serce mocniej mu zabiło. Zauważył coś. Eliane grzebała w szafce na górze, przez co jej koszulka lekko się podwinęła. Zdążył zobaczyć zakończenie tatuażu, który natychmiast skojarzył z tamtą dziewczyna ze skrzydłami na plecach.
- Cześć - odezwał się nieswoim głosem.
Eliane drygnęła i wyrzuciła na siebie pudełko z herbatą, którym dostała w głowę. Chcąc, nie chcąc, James parsknął śmiechem.
- Przestraszyłeś mnie! Myślisz, że możesz tutaj wchodzić jak do siebie? - spytała z ironią, wrzucając miętową herbatę z powrotem do szafki.
- Ta hacjenda jest tak duża, że miałem nadzieję na zostanie niezauważonym - powiedział, i ponownie otwierał usta, chcąc spytać o tatuaż, lecz Ellie mu przerwała.
- Dziękuję za kwiaty i rzeczywiście, masz rację. Czepiam się szczegółów, po prostu taka jestem.
- Wow. Nie spodziewałem się po tobie takiego wyznania - oznajmił.
- Czyli wszystko okej? Muszę porozmawiać z Nathan'em.
- Chwila - zaczął rzeczowym tonem. - To od kogo w końcu dostałaś te drugie kwiaty?
Eliane dokładnie wiedziała, że przyznanie się do swojej własnej intrygi kwiatowej byłoby samobójstwem przed Jay'em. Myślała, choć czuła coraz bardziej świdrujące spojrzenie Loczka na sobie.
- Od Scott'a - palnęła, uciekając wzrokiem w bok.
- Scott'a? - powtórzył James piskliwym głosem. - Tego barmana? Z jakiej racji?
- Polubiliśmy się, no i ja mu pomogłam w nauce na kolokwium. Studiuje zaocznie. Takie tam - skłamała gładko, na koniec wzdychając.
- Może nas sobie przedsta-...
- Nie ma mowy! - zawołała natychmiast. - Po pierwsze, już tam nie pracuję. Po drugie, masz zamiar być zazdrosny o każde kwiaty, które dostanę? - zapytała z przekorą.
- Ja zazdrosny! O matko, dobre sobie - roześmiał się Bird, po czym otarł nieistniejące łzy śmiechu. - Nie jestem o ciebie zazdrosny.
- Cudownie. Więc teraz dzwonię do Nath'a - oznajmiła dziarsko i skierowała się w stronę schodów.
Kiedy Jay wiedział, że jest już dostatecznie daleko, by go nie słyszeć, walnął pięścią w stół.
- Ta dziewczyna doprowadza mnie do szału - mruknął do siebie, odrywając dłoń od blatu.
Marthe z przestrachem zerkała w jego stronę, więc wyprostował się i uśmiechnął szeroko.
- Jak tam randka? - spytał spokojnie.
- Jaka randka?
- No wczorajsza, z Max'em.
- Nie mówiłam ci o żadnej randce, więc skąd wiesz? - Marthe spojrzała na Loczka spod byka. - Też mu pomagałeś?
- Nie żartuj! Nie znam się na takich sprawach - zaśmiał się James.
- Widać - szepnęła Marthe.
- Co?
- Nic. 
James wyjął z lodówki kefir, który uprzednio popijała Eliane.
- Czy Ellie ma jakiś tatuaż? - spytał, unosząc brew w górę.
- Kiedyś po pijaku zrobiła sobie gwiazdkę na karku - Marthe machnęła ręką, po czym rozwaliła się na kanapie. - Dużo rzeczy robiła po pijaku.
Blondynka zdała sobie sprawę, że powiedziała o zdanie za dużo, więc natychmiast się zatkała. Przed wyjazdem tutaj obiecały sobie nawzajem z Ellie, że to co było w Bayonne, zostanie w Bayonne. Ich przeszłość miała być nieznana.
- Na przykład co? - Jay coraz bardziej się wciągał.
- Nie sądzę, żebyś był osobą, która musi to wiedzieć - odpowiedziała oschle, zerkając na niego. - Nie pytaj jej o to, mnie też nie. Zapomnij o tym.
Potem wstała i poszła prosto do pokoju przyjaciółki.
James stał tam nadal z szeroko otwartą buzią. Po głowie krążyło mu tylko jedno pytanie, które raz gasło, by zaraz potem się nasilić. Zastanawiał się, o co w tym chodzi? Może zaprosił do swojego domu kryminalistkę albo morderczyni? Może Eliane ma dziecko w Bayonne? Chciał jedynie wiedzieć, czy kiedykolwiek uda mu się poznać tajemnice tej dziewczyny?
- Dobrze, że wpadłaś - oznajmiła Eliane, gdy tylko Marthe zamknęła drzwi za sobą. - Jest sprawa.
- Zapowiada się ciekawie, o co chodzi? - spytała Blondynka, siadając w fotelu.
- Rozmawiałam wczoraj z Hugo. Zadzwonił dosyć późno, ale nie chciałam już go zbywać na noc - zaczęła Ellie, biorąc swój telefon do rąk i zajmując miejsce na łóżku. - Oświadczył, że przyjeżdża jutro.
Marthe otworzyła szeroko usta ze zdziwienia, po czym jej wargi uformowały się w trudny do zinterpretowania uśmiech. Zarzuciła włosami i założyła nogę na nogę.
- W czym problem?
- Pytasz o to z takim spokojem? - oburzyła się Ell. - Hugo to są same problemy! Może zacząć gadać o naszej przeszłości. Zwali nam się tutaj i zobaczy, że Jennifer to Jay! A wtedy i twoi rodzice się o tym dowiedzą - zakończyła, wyciągając palec w stronę Marthe.
- Tak, to rzeczywiście kłopot - zasępiła się Mar. - Nie mamy innego wyjścia, musi tu przyjechać. Ja porozmawiam o tym z Jay'em, a ty może wyjaśnij delikatnie Hugo, że nasza sytuacja jest... inna.
Po tych słowach Marthe wyszła z pokoju przyjaciółki, zostawiając ją samą. Eliane rozejrzała się leniwie, po czym wyjęła spod łóżka świeżą kolorową gazetę. Zaczęła wertować ją szybko, a gdy tylko dostrzegła podobiznę Kendall'a Schmidt'a, złapała za nożyczki i dokładnie wycięła skrawek, by zaraz przykleić go na tył obrazka powieszonego na ścianie. Dopiero wtedy wybrała numer Nathan'a na telefonie i położyła się na łóżku.
- Cześć - usłyszała.
- Cześć.
- Czemu dzwonisz? - spytał Nathan, stojąc przy dużym oknie w swoim mieszkaniu, z drugą ręką włożoną w kieszeń spodni.
- Chciałam... Ta sytuacja w klubie, kiedy rozmawialiśmy o Rose...
- Nadal cię to gryzie? Daj spokój - przysiadł na parapecie, twarzą do mieszkania. - Myślę, że i tak zdążyłaś mnie ocenić.
- Nawet ja mogę się pomylić, i pomyliłam się. Rose powiedziała, że ją skrzywdziłeś, więc logicznym było, że pomyślałam... wiesz co - oświadczyła Eliane, choć wcale nie musiała mu się tłumaczyć.
- No dobrze, rozumiem - westchnął. - Coś jeszcze?
Eliane aż sprawdziła, czy to z Nathan'em rozmawia. Dopiero co ubiegał o jej względy, a teraz odnosi się do niej w taki lekceważący sposób?
- Przeszkadzam ci? - zapytała.
- Trochę.
- Chciałam tylko to wyjaśnić. Nic więcej - odpowiedziała spokojnie, przeglądając się w lustrze. - Nie przeszkadzam. Cześć.
- Cześć.
Nathan rzucił telefon na parapet i uśmiechnął się do siebie, uśmiechem pogardliwym, ale też zwycięskim. Loczek był przekonany o swojej wygranie, ale jak skomentować to, że Eliane nadal interesowała się też relacjami z Nathan'em? To proste. Zależało jej na nim.
Snując te dziwne rozmyślania, Nathan nie zauważył bladej i drobnej dłoni masującej jego bark.
- Miałeś wyjść tylko na chwilę, a kawa prawie wystygła - poinformował go melodyjny, kobiecy głos.
- Chodźmy - oświadczył, obejmując Blondynkę w pasie i kierując się do salonu.

Jay nucił sobie pod nosem jedną z najnowszych piosenek ich zespołu, kierując się z kuchni do ogrodu. Zatrzymał go dzwonek do drzwi, których co prawda nie miał zamiaru otwierać, lecz chciał sprawdzić, kto do nich zawitał. Zbiegająca na dół Eliane, prawdopodobnie usiłująca zachować ceną informację dotyczącą gościa dla siebie, zmobilizowała go do otwarcia drzwi.
Jakież było jego zdziwienie, gdy ujrzał przed sobą wysokiego i umięśnionego blondyna z małym bukiecikiem czerwonych róż w dłoni.
- Kto i do kogo? - spytał Jay, mrużąc oczy złowrogo.
- Scott, do Eliane - odparł Blondyn, ukazując rząd białych zębów w uśmiechu.
Francuzka wyrosła za Jay'em, lecz przez jego wzrost nie mogła zobaczyć, co się dzieje. Postanowiła więc zwyczajnie w świecie go popchnąć i zająć jego miejsce.
- Cześć! Nawet punktualnie przyszedłeś - powiedziała dziarsko, widząc Scott'a.
- Naprawdę się cieszę, że zdecydowałaś mi się pomóc - oznajmił Scott, wręczając jej kwiaty.
- Tym razem kupiłeś jej róże? - wtrącił się Jay, nadal mrużąc oczy.
- Jay, dajże spokój - warknęła Eliane.
- Tym razem? - spytał zdezorientowany Scott.
Blondyn zerknął najpierw na stojącego na przodzie Loczka, który z niemałą satysfakcją spoglądał na zagubionego Scott'a. Eliane błagalnie patrzyła na eks kolegę z pracy.
- Za pierwszym razem też miały być róże - powiedział wreszcie Scott.
- To ci wyszły tulipany - burknął Jay, splatając ręce na klacie.
- Pewnie pomylili zamówienia...
- Czy to ważne? - zniecierpliwiła się Eliane. - Chodź do mnie do pokoju, znalazłam notatki ze studiów.
Wskazała koledze, gdzie jest jej pokój. Zanim zamknęła za sobą drzwi, posłała James'owi mało aprobujące spojrzenie.
- Przepraszam, Scott. To taka chora sytuacja - zaczęła, opierając się o drzwi. - Sama sobie kupiłam tamte tulipany i żeby nie wyjść na idiotkę, powiedziałam, że to ty. Wybacz.
Scott uśmiechnął się szeroko.
- Po co kupowałaś sobie kwiaty? - spytał z rozbawieniem.
- Bo chciałam udowodnić Jay'owi, że ja też się komuś mogę podobać - przyznała się, po czym szybko zmarszczyła nos.
- I ci się udało. Jest zazdrosny, jak cholera - oznajmił dziarsko Scott.
- Serio tak myślisz? - spytała z nadzieją Ellie.
- Pewnie, to widać.
- Ale może mógłbyś udawać... chłopaka zainteresowanego mną? - z trudem przeszło jej to przez gardło, więc zaraz utkwiła wzrok w podłodze. 
- Mam propozycję. Pouczymy się trochę, a potem zabiorę cię do klubu. Co ty na to? - zaproponował Blondyn, przechylając głowę na jedną stronę.
- Wiedziałam, że mogę na ciebie liczyć.

Jednym ruchem ręki ułożył grzywkę w charakterystyczny sposób. Westchnął ciężko i oparł się o siedzenie, rozciągając się do granic, jakie dyktował mu jego czerwony, sportowy samochód. Obserwował okolicę leniwym wzrokiem, jednak Bayonne już nie miało w sobie istotnego elementu. Eliane wyjechała.
A razem z Eliane, wyjechała cała rozrywka tego biednego chłopaka. 
Wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów. Włożył jednego do ust, zapalając jego koniec. Zaciągnął się. Przez moment wszystko zniknęło i liczyła się tylko ta przyjemność drażniącego dymu w płucach.
Mulat pogładził palcami szufladkę, po czym gwałtownie ją otworzył. Poszperał tam przez chwilę, by ostatecznie wyjąć ze środka dwie fotografie.
Pierwsza z nich przedstawiała roześmianą Eliane, stojącą do pasa w wodzie i z zachodzącym słońcem w tle.
Druga była dla niego bardzo bolesna do oglądania. Widział na tym zdjęciu siebie. Szczęśliwego siebie, z Ellie u boku. 
Odwrócił fotografię, by obejrzeć nakreślony bardzo starannie przez Eliane podpis:
"Aaron i Eliane, w drugą rocznicę ich miłości".
Rocznic było jeszcze trzy. Potem do ich życia z hukiem wkroczył Hugo, rozbijając wszystko na miliony kawałeczków.
Aaron wyrzucił peta na ulicę, schował zdjęcia z powrotem do szufladki, po czym odpalił silnik i z piskiem opon ruszył przed siebie.

- Max! Brachu! Świetnie, że jesteś. Właśnie zaczynałem czuć się samotny - zawołał James, przyciągając do siebie przybyłego Max'a.
- Ee, Jay - zaczął Łysy, odpychając się od Loczka - przyszedłem do Marthe, nie do ciebie.
- Kurde! To są moje współlokatorki, czy wasze? - oburzył się Bird, zatrzaskując drzwi.
- A kto jest u Eliane? - spytał Max.
- Scott.
- Ten barman?
- Nie barman - prychnął Jay. - Student. To on jej te kwiaty wysłał!
- Czyli zagadka rozwiązana, ciesz się - zaśmiał się Max, klepiąc przyjaciela po ramieniu. - Znajdź nowe hobby. Zadzwoń do Tom'a. Cokolwiek, bylebyś coś ze sobą zrobił.
- To pójdę do...
- Klub odpada - uprzedził go Max i powiedział to z groźną miną, więc Jay postanowił się już nie kłócić.
- A czekaj, bo ty do Marthe... - zauważył wreszcie Jay. - MARTHE! - wydarł się - Do ciebie!
Po tym, Jay wyszedł z mieszkania. Max nie zdążył zastanowić się, czy to ze względu na to, że był samotny, czy nie chciał oglądać go z Marthe, ponieważ Blondynka stała już przed nim.
- Cześć.
- Witaj. Ślicznie wyglądasz z tymi warkoczykami - powiedział Max, bawiąc się jednym z nich.
- Powiedz mi lepiej, gdzie mnie zabierasz - uśmiechnęła się szeroko, spoglądając na niego.
- Szczerze mówiąc, liczyłem, że zostaniemy tutaj i pooglądamy jakiś film - przyznał cicho, marszcząc nos.
- To też dobry pomysł, mam kilka fajnych, francuskich komedii na laptopie - oznajmiła raźno Marthe.
Ruszyli na górę i okryli się kocem. Szukali wygodnych pozycji do oglądania, lecz Max'owi przeszkodził telefon, który zaczął dzwonić.
- Kto to? - zapytała Marthe, ugniatająca sobie poduszkę.
Max zerknął na ekran telefonu, gdzie wyświetlony był teraz duży napis, głoszący imię "Michelle". Przełknął ślinę i odrzucił połączenie.
- Tom. Pewnie Kelsey go spławiła i musi siedzieć w mieszkaniu sam - skłamał szybko, układając się obok Marthe na pościeli.

- Wchodź do środka!
- Nie, postoję tutaj.
Clarisse ostatecznie westchnęła głośno, widząc nieubłaganą minę Loczka. Oparła się ostentacyjnie o drzwi i spojrzała na Jay'a kokieteryjnym wzrokiem.
- Przyszedłeś, bo chcesz małego powrotu do przeszłości?
Bird zmarszczył czoło, lecz zaraz energicznie potrząsnął głową.
- Nie! No co ty. Przyszedłem porozmawiać - wyjaśnił.
- Brzmi interesująco. Słucham - Clarisse splotła ręce na piersiach, wyczekująco zerkając na James'a.
- Nie wiem, co sobie wyobrażasz, ale ja nigdy nie dawałem ci nadziei na związek ze mną - powiedział poważnie Jay. - Chcę, żebyś odpuściła. Między nami nic nie było, ani nie będzie.
Lisica mocno się zdziwiła. Wyprostowała się i rzuciła spojrzenie w stronę domu Jay'a.
- To przez nią, tak? Eliane namieszała ci w głowie - odezwała się w końcu.
- To bez znaczenia.
- Nie, wręcz przeciwnie. Chcę, żebyś odpowiedział.
- Więc dobrze, odpowiem - wzruszył ramionami. - To o nią chodzi.
Clarisse przełknęła ślinę razem z goryczą porażki. Wskazała głową na ławkę przy ogrodzeniu, gdzie obydwoje się udali i usiedli.
- Co ty w niej widzisz? - zapytała ostro Clarisse. - Na początku przedstawiała się jako twoja siostra, potem jako dziewczyna... Jeden istny cyrk. Widziałam ją też z Nathan'em i jakimś blondynem. To zwykła wieśniaczka! 
- Nie mów tak o niej - wtrącił groźnie James.
- Ona nie potrafi się nawet dobrze ubrać...
W tym samym momencie, jak na zawołanie, z domu Jay'a wyszły dwie postacie. Blondyn szybko skierował się w stronę swojego mercedesa, uprzednio machając do Jay'a. Drugą postacią była Eliane w świetnej, czerwonej sukience i butach na obcasie i uniesionych włosach.
- Wychodzę ze Scott'em - poinformowała Jay'a ze spokojem, starając się nie ulegać złości spowodowanej widokiem współlokatora z Lisicą. 
- Kiedy wracasz?
- Pewnie późno.
Dopóki samochód Scott'a nie zniknął za rogiem, Jay wpatrywał się w niego zahipnotyzowany. Clarisse z ohydnym uśmieszkiem oglądała swoje paznokcie, póki James nie zwrócił na nią uwagi.
- Wracam do domu. Dzięki za rozmowę, choć nie zgadzam się z tobą - powiedział, podnosząc się.
- Ja ci jeszcze udowodnię, jaka jest ta twoja Ellie - oznajmiła twardo Clarisse, obserwując odchodzącego Loczka.

7 komentarzy:

  1. Ohh ale bedzie afera..
    Eej jak Max moze sie tak zachowywac.
    rozdzial boski cos czuje ze reszta bedzie jeszcze bardziej interesujaca ;p
    Pisz szybko kolejny <3
    Zapraszam do mnie:

    http://szalonezyciezsiatkarzami.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Prawie się pogubiłam w tych zmianach perspektyw xd To tak,.. Moje serce jest rozdarte. :( Ellie... I Nathan i Jay ją kocha... A obojętnie, którego wybierze, i tak będę smutna, bo zawsze któryś zostanie sam... Ostatecznie wybieram Jay'a, ewentualnie żadnego :D I zazdrosny Jay, mmmm ^^ A Nathan... Czyżby próbował się zakotwiczyć? Czy ta blondynka to jego siostra? :D Jak widać Marthe i Max'owi układa sie :) Ale czy tylko mi się wydaje, że łysy nadal tęskni za Michelle? No nieważne... Z tymi kwiatami było śmiesznie, gdyby nie Scott, to wszystko by się wydało xD Boję się dwóch postaci... Clarisse i Hugo... Te postacie są nieobliczalne i mogą nieźle namieszać... A jaką przeszłość skrywają Ellie i Mathe? Rozdział jak zawsze już fantastyczny :* Zazdroszcze :3 Oczekuje odpowiedzi na wszystkie moje pytania, i to szybko :D Do następnego.♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Trochę zaniedbałam Twojego bloga, i jest mi z tego powodu strasznie smutno. :(
    Ale szybko nadrobiłam[dziękujmy McDonaldowi za niezabezpieczone wi-fi] i jestem w niebo wzięta!
    Uwielbiam Twego bloga. Moim skromnym zdaniem, bardzo wyróżnia się z pośród innych opowiadań.

    Max, Ty, Ty, Ty... KURCZAKU TY!!
    Jak tak możesz?! Ja się pytam jak?!?!
    Imbecyl..

    Ellie... TW, Distric 3, Scott... Wokół Ciebie są praktycznie sami faceci! :D

    Dobra, rozdział cudny, ale nie wiem co jeszcze napisać, więc...

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zaintrygował mnie Aaron, co go łączyło z Ellie? Czy będzie się wtrącać w jej obecne życie? Mam milion pytań, na które mam nadzieje dostanę odpowiedź w najbliższych rozdziałach :)
    Czekam bardzo niecierpliwie na rozdział nr 16 :D WENY ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Wow, kolejny wspaniały rozdział! Szkoda, że miałam tylko jeden do czytania, ale za to długość była niemal zadowalająca ;)
    Trójkąt Jay-Li-Scott (lub kwadrat, jeśli uwzględniając Natha, albo nawet pięciobok z Clarisse-Lisicą itd.) jest szałowy. Uwielbiam takie miłosne łańcuszki, akcja z kwiatami wymiata. Dobrze, że Scott nie wsypał dziewczyny i jakoś wybrnęli. Ale czarne chmury wiszą w powietrzu.
    Lubię też Maxa z Marthe, choć tutaj nie było ich za dużo, ale i tak uroczo.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten jest świetny :D
    KIEDY NASTĘPNY?

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten rozdział jest mega wciągający! :o
    Matko, toż to mistrzostwo! No i Martax asdfghjkruwirgyvjhiuqwudk :D
    Udało ci się napisać niesamowicie dużo intryg... Jay do Clarisse? Nathan z jakąś Blondi? Aaron? Ellie i Scott? Dzizaz krajs, chcesz naszego masowego zawału?
    Oby bohaterowie nie narobili sobie kłopotów... :D

    OdpowiedzUsuń