czwartek, 29 sierpnia 2013

017. "Słodkie kłamstewka"

Ostatni rozdział na tą chwilę.

- Hugo?
- Myślałem, że bardziej się ucieszysz na mój widok - odpowiedział "Patch", unosząc brwi do góry.
Eliane dyskretnie odepchnęła Jay'a i rzuciła się na stojącego z otwartymi ramionami Hugo. Chłopak mocno ją do siebie przytulił i westchnął ciężko, jakby pozbywał się długo ciążącego na jego sercu balastu.
Jay podrapał się krótko po głowie, przyglądając się tej scenie. Kiedy para oderwała się od siebie, spytał inteligentnie:
- Jesteś bratem Li?
Hugo zmierzył James'a wzrokiem.
- Tak - odparł leniwie. - A ty, kim jesteś? I dlaczego mówisz na moją siostrę "Li"? - zmarszczył czoło i wywiercał wzrokiem dziurę w czaszce Jay'a.
Eliane poczuła silne wyrzuty sumienia. Stanęła pomiędzy bratem a współlokatorem, dzięki czemu wyglądała przy nich jak krasnolud.
- To jest Jay, chłopak Marthe - skłamała, bojąc się wyjawić prawdę.
Jej brat przez całe tygodnie myślał, że Ellie mieszka z dziewczyną o imieniu Jennifer. Ze względu na to, że ta wersja była bardzo wygodna, Eliane niczego nie sprostowała.
- Chłopak Marthe... - Hugo ściągnął brwi, a jego głos wyrażał wątpliwość.
- Tak! - zawołał wesoło Jay. - Kocham Marthe. Odkąd ją tylko zobaczyłem, to od razu zapałałem do niej ogromnym uczuciem - dokończył, łapiąc się za serce.
Ellie miała ochotę parsknąć śmiechem, ale powstrzymała się ze wględu na Hugo.
- Powiedzmy, że rozumiem.
- Jay?
Odwrócili się. Marthe stała na schodach z mocno zaszokowaną miną.
- Oto i ona! Moja kochana dziewczyna - oznajmił raźno James, podchodząc do Blondynki.
Objął ją ramieniem i nachylił się do jej ucha tak, żeby wyglądało to na pocałunek.
- Li powiedziała mu, że jestem twoim chłopakiem - wyjaśnił jej szeptem.
- Co za ulga! - wykrzyknęła Marthe. - Że zupa się ugotowała - dodała szybko, dostrzegając zdumione spojrzenie Hugo.
- Właśnie! Zupa - Ellie uderzyła się w czoło. - Jay, pomożesz mi?
Loczek pokiwał głową i obydwoje ruszyli w stronę kuchni. Marthe za to zupełnie oniemiała i wpatrywała się w Hugo, jak w obrazek.
- Ty też za mną nie tęskniłaś? - zapytał zrezygnowany Hugo.
Nie musiał długo czekać, bo Blondynka szybko do niego podbiegła. "Patch" wyszczerzył się do niej i przygarnął do siebie przyjaciółkę.
- Co to za cyrk? - spytał szeptem Jay, wyjmując talerze z szafki.
- Hugo myśli, że mieszkam u Jennifer. Nie wiedział o twoim istnieniu, aż do teraz - wyjaśniła mu cicho.
- Jeszcze dzisiaj mówiłaś, że zna prawdę! - oburzył się Bird.
- Kłamałam - przyznała Eliane, spuszczając głowę. - Ale pomożesz mi, prawda?
Loczek kiwnął głową i uśmiechnął się do Li, która też od razu się rozpromieniła. Razem nakryli do stołu dla trzech osób, kiedy w kuchni pojawili się Marthe i Hugo.
- Jay nie je z nami? - zapytał Hugo.
- Je, a czemu pytasz? - Eliane zmarszczyła nos.
- Bo nakrycie jest tylko dla trzech osób - odpowiedział coraz bardziej zaniepokojony Hugo.
- Ach! To mnie nie będzie. Wychodzę - zakomunikowała Marthe natychmiast.
- Bez swojego chłopaka?
Marthe nabrała wody w usta i spojrzała na Eliane z przerażeniem.
- A ty to co? FBI? - zapytała ze zniecierpliwieniem Ellie.
Hugo nic nie odpowiedział. Lia uznała tę bitwę za wygraną. Nie mogła jednak przewidzieć wszystkiego.
Zaprosiła gościa do stołu i w tym samym momencie, do mieszkania wszedł Max.
- Drzwi były otwarte - wytłumaczył, dołączając do nich w kuchni.
Dopiero wtedy Łysy zauważył nieznajomego. Wyprostował się i wyciągnął rękę w jego stronę.
- Max George - przedstawił się uprzejmie.
- Hugo Croisseux - zawtórował mu Brunet, ściskając jego dłoń. - A ty, kim jesteś?
Serce zabiło Eliane bardzo szybko, gdy wymyślała kolejne kłamstwo.
- Kuzyn! - palnęła natychmiast.
- Też Marthe? - zdziwił się Hugo, opierając o wysepkę w kuchni.
- Nie, mój - wyręczył współlokatorkę Jay.
Na domiar złego, do kuchni wpakowała się jeszcze Clarisse z pustą szklanką w prawej ręce.
- Drzwi były otwarte - odezwała się, czując na sobie spojrzenia wszystkich.
- Tylko tej tutaj brakowało - jęknęła zrezygnowana Eliane.
- A kim jest ta śliczna pani? - spytał szarmancko Hugo, używając swojego uroku.
Marthe wpatrywała się jak zaczarowana w Francuza, co nie uszło uwadze Max'a, który ze złością zamachał jej ręką przed oczami.
- Clarisse, sąsiadka - odpowiedziała subtelnym głosikiem Lisica i uśmiechnęła się kokieteryjnie. - A przystojny pan?
- Tego już za wiele! Stop - zainterweniowała zdenerwowana Eliane, która miała ochotę wyrywać sobie włosy z głowy.
- O Jay'a mogłaś być zazdrosna, bo to przecież twój chłopak. Ale dlaczego denerwujesz się teraz? - prychnęła Clarisse.
- Przecież Jay to chłopak Marthe! - zauważył natychmiast Hugo, wymownie patrząc na Eliane.
- Pomyłka. To JA jestem chłopakiem Marthe - Max powiedział to dosadnie i groźnie spojrzał na Hugo. - Co więcej, zabieram ją teraz na randkę, więc wybaczcie.
I mocno zdenerwowany, pociągnął Marthe za rękę. Blondynka zdążyła jedynie bezgłośnie przeprosić za tę sytuację Eliane.
Trzasnęły drzwi, a atmosfera w kuchni zrobiła się naprawdę gęsta.
- Daję ci ostatnią szansę na powiedzenie prawdy - ostrzegł Eliane jej brat, patrząc jej prosto w oczy.
- Jennifer nie istnieje - przyznała cicho Li, marszcząc nos. - Jay kłamał w ogłoszeniu, podając się za nią. Tak po prostu wyszło, że teraz mieszkamy z nim.
Zacisnęła powieki, czekając na wybuch Hugo. Usłyszała jedynie jego śmiech, co niebywale ją zdziwiło. Otworzyła oczy.
- Nie mogłaś powiedzieć tego na samym początku? - spytał Hugo, patrząc na siostrę pobłażliwie.
- Chwila. Nie jesteś zły? - zapytał zdezorientowany James, wyręczając Ellie.
- Na nią nie. Na ciebie tak - odpowiedział Hugo, mrużąc oczy.
- Naprawdę, ciekawe są te wasze kłótnie, ale ja nadal tu stoję! - zniecierpliwiła się Clarisse.
Cała trójka przeniosła wzrok na Lisicę, która zaczęła machać im wszystkim szklanką przed oczami.
- Chciałam pożyczyć cukier - oznajmiła głośno.
Jay, który cały czas był obserwowany przez Hugo, natychmiast rzucił się do szafki z cukrem. W tym samym czasie, Clarisse robiła słodkie oczka do Hugo.
- Nie przedstawiłem się. Jestem Hugo - powiedział chłopak, wyciągając rękę w stronę dziewczyny.
- Jesteś Francuzem? - spytała, podając mu dłoń.
- Owszem. Jestem bratem Eliane - odpowiedział, po czym pocałował Clarisse w dłoń.
Ellie zacisnęła palce na blacie i zacisnęła powieki, żeby nie wyrzucić Rudej z domu.
- Jak ładnie razem wyglądacie! - zawołał James, podając Lisicy szklankę z cukrem.
- Może powinniśmy się umówić, Hugo? - zapytała Clarisse, zakręcając kosmyk włosów na palec.
- Świetny pomysł! Prawda, Hugo? - dołączył Jay.
- James! - wtrąciła Eliane. - Możesz na chwilę?
Przeszli głębiej do salonu i dopiero wtedy, Eliane wybuchnęła.
- Porąbało cię?! Pchasz mojego brata w ramiona tej psychopatki?!
- Może chociaż ode mnie się odczepi! - tłumaczył się Jay.
- Co za egoista - szepnęła zrezygnowana. - Mam dość tego wieczoru.
- A ja mam dość twoich kłamstw - odpowiedział stanowczo Jay, zakładając ręce na piersi.
- A ja mam dość twojego egoizmu - oznajmiła Ellie, również splatając ręce pod biustem.
- A ja mam dość ciebie - oświadczył James, po czym wystawił język w stronę Eliane.
Wtedy ponownie usłyszeli trzaśnięcie drzwiami. Samotny Hugo właśnie patrzył na schody i chyba liczył po cichu schodki.
- Clarisse wyszła? - spytała Eliane, ponownie zapraszajac Hugo do stołu gestem ręki.
- Tak. Ale dała mi swój numer - powiedział, zadowolony.
- Cudownie, to świetna dziewczyna - wtrącił Jay, szczerząc się.
Zasiedli razem do stołu, gdzie rozpoczęła się długa rozmowa o dotychczasowym życiu Eliane w Londynie. W jej trakcie, James nie omieszkał nie dodać paru zabawnych faktów i żartów, czym zaskarbił sobie sympatię "Patch'a".

Blondynka roześmiała się głośno z żartu Tom'a, który nie śmieszył nikogo innego. Max ze złowrogim błyskiem w oku dziobał widelcem ziemniaczane puree, a Marthe bawiła się kieliszkiem od wina bez emocji. Kelsey również postanowiła się uspokoić.
- No co z wami, ludzie? - zapytał Tom ze zdenerwowaniem. - W kinie też byliście tacy smętni!
- Sory, że zepsuliśmy wam randkę - odezwał się Max, nie odrywając wzroku od ziemniaków.
- To nie jest tylko nasza randka, ale też i wasza - wtrąciła Kelsey. - Które z was powie, co się stało?
Tom i Kels przeskakiwali wzrokiem z Max'a na Marthe, i z powrotem. W końcu Francuzka się wyprostowała i wypaplała wszystko.
- Do Eliane przyjechał w odwiedziny brat, Hugo. Znamy się praktycznie od zawsze, więc jesteśmy ze sobą dosyć blisko. Pan George widocznie postanowił włączyć u siebie zmysł zazdrości. Zabijał biednego Hugo wzrokiem!
- Dla odmiany, ty wcześniej go wzrokiem rozbierałaś - syknął Max, ściągając usta.
- To nie jest tajemnica, że zawsze mi się podobał! - oburzyła się Marthe. - Ale jakbyś chciał zauważyć, to z tobą się spotykam. Nie z nim.
Mina Max'a odrobinę złagodniała, a Marthe głośno wypuściła powietrze. Tom i Kelsey posłali sobie wymowne spojrzenia.
- To naprawdę słodkie, że jesteście o siebie zazdrośni - powiedziała w końcu Kelsey.
- Dlatego uważamy, że czas się rozdzielić! - zawołał Tom-Tom. - My z Kelsey już pójdziemy, a wy zacznijcie ten wieczór od początku, tylko że sami.
- Co wy na to? - spytała Kelsey z szerokim uśmiechem.
- Dobra, idźcie już - mruknął Max, wyganiając parę.
Parker i Hardwick pożegnali się z przyjaciółmi i uprzednio zostawiając na stoliku połowę kwoty z rachunku, wyszli z restauracji. Marthe uśmiechnęła się, widząc ich objętych i szczęśliwych.
- Przepraszam.
Odwróciła się w stronę Max'a, który trzymał w dłoniach czerwoną różę z wazonu ze stolika, która nadomiar wszystkiego była sztuczna. On sam zrobił oczy niczym kot ze "Shrek'a" i wyglądał przy tym niebywale uroczo.
- Po prostu ten sposób, w jaki na niego patrzyłaś, był dla mnie nie do wytrzymania - dodał, mówiąc śmiesznym głosem.
- Czyli przyznajesz, że jesteś zazdrosny?
- Tak, Wysoki Sądzie.
Marthe złapała marynarkę Max'a i przyciągnęła go do siebie, po czym złożyła na jego ustach słodki pocałunek.
- Przeprosiny przyjęte - oznajmiła pogodnie, po czym dodała szeptem: - A teraz chodźmy stąd, bo mam wrażenie, że wszyscy się na nas gapią.

- Widzę, że wcale nie nauczyłaś się kłamać od tego czasu, gdy przyłapałem cię na paleniu - oznajmił rozbawiony Hugo, wycierając mokre włosy ręcznikiem.
Eliane przewróciła oczami i zapadła się w czerwonym fotelu, stojącym przy łóżku w pokoju gościnnym. Hugo dopiero co wyszedł spod prysznica i obecnie paradował po pokoju w samym ręczniku. Ellie pomyślała, że to dobrze, że nie było Marthe, bo napewno nie zasnęłaby przez ten widok.
- Przestańmy już mówić o mnie - zarządziła siostra. - Lepiej opowiedz mi, co w Bayonne.
Hugo odrzucił ręcznik na koniec łóżka, a sam położył się na brzuchu tak, by móc wpatrywać się w Eliane wzrokiem nieznoszącym kłamstw.
- Nadal pracuję w korporacji, jestem samotny i mam spory czynsz do płacenia, odkąd tutaj mieszkasz - odpowiedział spokojnie.
- Jakim cudem jesteś jeszcze samotny? Gdybym nie była twoją siostrą... - zaśmiała się.
- Nie groź mi! Nic ci nie zrobiłem - zażartował, za co dostał poduszką w głowę. - No a co z tobą?
- Ja też jestem samotna - odburknęła.
- Gdybym nie był twoim bratem...
Eliane wyszczerzyła się i szybko przeniosła się z fotelu na łóżku, żeby "Patch" mógł ją przytulić.
- Tęskniłem za tobą, kochanie - szepnął jej w szyję. - Pusto mi bez ciebie.
- Ja też za tobą tęsknię, Hugo - przyznała cicho. - Chociaż, Jay częściowo mi cię zastępuje.
- Cieszę się, że o nim wspominasz - oświadczył jej brat, lekko odsuwając się od Ellie. - Czy między wami coś jest?
- Merde - jęknęła Eliane. - Czemu wszyscy mnie o to pytają? Jay'a i mnie nie łączy nic, oprócz mieszkania!
- Szkoda, takiego szwagra mógłbym zaakceptować - westchnął Hugo. - No dobra, spadaj już. Jestem zmęczony.
- Racja, idź spać - oznajmiła Eliane, podnosząc się. - Karaluchy pod poduchy!
- Po prostu wyjdź - mruknął Hugo z uśmiechem.

- Marthe? Czemu tutaj przyszliśmy?
Blondynka zapaliła światło, dzięki czemu kuchnia restauracyjna wreszcie przestała być jedynie ciemnym i zwykłym pomieszczeniem. Przez chwilę nawet wydawało się, że i Max poczuł ten specyficzny klimat.
- Nie mogliśmy pojechać do mnie, więc pomyślałam, że to będzie dobre miejsce - odpowiedziała spokojnie, rzucając torebkę na stół kuchenny.
- No dobrze, ale... co będziemy tutaj robić? - chłopak zmarszczył czoło.
- Jak to, co? Będziemy gotować - rzuciła raźno, a potem rzuciła Max'owi fartuszek.
- Chyba chcesz, żebym umarł na zatrucie pokarmowe - westchnął, zakładając fartuch.
- Spokojnie, to będą tylko naleśniki. Nic bardziej kreatywnego nie wymyślę.
Parę minut zajęło Maxowi rozeznanie się w kuchni. Marthe w tym czasie wyjęła potrzebne składniki i patelnię i miskę.
Śmiała się z niego, kiedy tłukł jajka. Robił to tak ostrożnie, jakby od żółtka zależało jego życie. Kiedy tak delikatnie trzymał jajko w dłoniach, Marthe przewróciła oczami i objęła swoimi dłońmi jego, a potem mocno klasnęła. Jajko wybuchło Maxowi w rękach, a Marthe śmiała się jak opętana.
- Jak mogłaś?! To jajko nie było niczemu winne! - zawołał Max.
Nie widząc zmiany w zachowaniu swojej dziewczyny, przyłożył dłoń do jej twarzy i rozsmarował jej na policzkach żółtko. Wtedy blondynka oburzyła się kompletnie i zanurzyła dłoń w paczce mąki, by zaraz obsypać nią Maxa.
Tak zaczęła się istna wojna. Max uciekał przed jajecznymi nabojami za i pod stołem, równocześnie próbując ugodzić Marthe łyżką. Wykorzystał moment, gdy Blondynka dostała mąką w oczy i zaszedł ją od tyłu, raptownie atakując jej żebra.
Pisknęła i podskoczyła tak, że znaleźli się z Maxem twarzą w twarz. George uśmiechnął się ciepło w sposób, jaki Marthe uwielbiała. Kciukiem strącił mąkę, która zabłądziła na bladych ustach Marthe i czule ją pocałował.
Krótkie pocałunki zmieniły się w niebezpiecznie długie i zachłanne. Marthe zarzuciła ręce na szyi Maxa i przyciągnęła go bliżej siebie. Max całował ją pożądliwie, jakby robił to pierwszy raz w życiu.
Usadził ją na blacie kuchennym, nie przerywając pocałunku. Długie palce Marthe po kolei odpinały kolejne guziki białej koszuli Maxa, by wreszcie zupełnie ją zerwać. Max za to włożył dłonie pod jej sukienkę i dłońmi zaczął dotykać, pieścić jej uda.
Marthe sięgnęła na tył sukienki i odsunęła zamek, po czym pociągnęła ją w górę, zupełnie się jej pozbywając. Strzepnęła w ten sposób mąkę ze swoich blond włosów, jednak nie było to teraz ważne. Max właśnie w tym momencie szukał palcami zapięcia od jej stanika.
Sięgnęła do rozporka spodni Maxa i zręcznie go odpięła. Każda sekunda była dla nich zbyt długa. Wiedzieli, że miało to się stać tu i teraz.
Bez żadnych zabezpieczeń i bez zbędnego myślenia, poddali się chwili. Max wbił się w nią zdecydowanie, a ona krzyknęła z rozkoszy.

Eliane rozczesywała cierpliwie mokre włosy, a Jay szorował zęby. Ktoś obcy mógłby uznać, że są naprawdę wspaniałą parą. Ale jak było naprawdę?
Trwali w ciszy i nic nie wskazywało na to, by ten stan się zmienił. A jednak, pierwsza wymiękła Ellie.
- Naprawdę masz mnie dość?
Szczotkę opuściła w dół i uparcie wpatrywała się w Jamesa. Chłopak spojrzał na nią tymi niebieskimi oczami, w których czaiło się rozbawienie.
- Neyph ftieshe she thak myhlishyz - odpowiedział.
Eliane uniosła brwi wysoko w górę, a Jay dopiero wtedy zorientował się, że jego jama ustna wypełniona jest pianą. Wypluł ją i otarł usta wierzchem ręki, po czym powtórzył:
- Nie wierzę, że tak myślisz.
- Powiedziałeś tak przed kolacją - argumentowała spokojnie.
- A ty powiedziałaś, że jestem egoistą - Jay odbił piłeczkę.
Eliane splotła ręce pod biustem i westchnęła przeciągle.
- To było w przypływie emocji - powiedziała. - Poza tym, ty bardziej mnie obraziłeś, niż ja ciebie.
- O, przepraszam cię bardzo - Jay ostrzegawczo wyciągnął palec wskazujący w górę. - Ja ciebie nie przezywałem.
- No i co z tego? - wybuchła Eliane. - Z twojej wypowiedzi można było wywnioskować, że jestem nie do wytrzymania.
- Bo jesteś - odpowiedział z dziecinną łatwością.
Eliane warknęła, lecz zostało to zagłuszone przez donośny dzwonek do drzwi. Obydwoje skierowali się na dół i w tym samym momencie złapali za klamkę, przez co małe iskry przeszły ich od dłoni aż do głowy. Spojrzeli na siebie. Moment był idealny. Ich twarze zaczęły się do siebie zbliżać. Zabrakło jedynie kilku małych centymetrów i...
Ding-dong!
Eliane się otrząsnęła i szarpnęła za klamkę. Jay zareagował donośnym śmiechem na to, co zobaczył.
- Odwozimy waszych przyjaciół - powiadomił ich policjant. - Włamali się do restauracji i zrobili tam niezły bałagan - dodał.
Eliane także wybuchła śmiechem, widząc Marthe w krzywo zapiętej koszuli i z jajkami we włosach oraz Maxa w mące i skorupce zawieszonej gdzieś na uchu oraz o rozpiętym rozporku.
- Proszę się nie martwić, już my się nimi zajmiemy!

piątek, 23 sierpnia 2013

Informacja.

Wiem, że spodziewacie się rozdziału, ale kompletnie zapomniałam o blogu i wyjechałam z domu. Wracam do domu w środę, więc wtedy go dodam. 
Mimo wszystko, nie spodziewajcie się rewelacji. Chyba potrzebuję przerwy, nie jestem w stanie napisać nic ciekawego. Myślę, że po następnym razie możecie spodziewać się zawiechy.

Może to myśl o zbliżającym się roku szkolnym zabrała mi całą wenę?

czwartek, 8 sierpnia 2013

016. "Kolejny boysband do kolekcji"

Wiem, minęło sporo czasu od ostatniego rozdziału, ale powracam. 
Cóż, poznacie dzisiaj następny zespół, ale myślę, że pojawi się on tylko epizodycznie. Ewentualnie jeszcze kiedyś...
Niestety, mało dzisiaj The Wanted, prawie wcale... Ale jest Jay, więc jest moc!
Mam jeszcze tylko jeden rozdział zapasu, i nie wiem, co będzie dalej, bo nie mogę napisać nic nowego.

Miłego czytania!


- Jakie zadanie na dzisiaj? - spytała raźno Eliane, kierując spojrzenie na Jayne.- Dzisiaj zabieram cię na twój pierwszy wywiad - odpowiedziała menadżerka, klaskając w dłonie.
- To świetnie, ale gdzie są chłopcy? - Ellie zmarszczyła czoło.
W tym samym momencie obok niej przeszła grupka pięciu chłopaków, gdzie rzucił jej się w oczy niebieski full cap. Podążyła za nimi wzrokiem, jednak stwierdziła, że wzrok ją mylił, ponieważ chłopaków było czterech i to napewno nie było The Wanted.
- Pojedziesz z Kevin'em zgarnąć ich z mieszkania, dobrze? - mówiąc to, Jayne grzebała w torebce. - Ja pojadę już na miejsce, więc zadbaj o to, by chłopcy dobrze wyglądali. Kevin odwiezie was na miejsce - dokończyła, wyciągając swój kochany telefon.
- Na którą mamy tam być? - zapytała rozsądnie Eliane.
- Na dziesiątą. Spokojnie się wyrobicie.
Ellie pokiwała głową i skierowała się w stronę kuchni. Przypadek chciał, że znów natknęła się na tamtą czwórkę chłopaków, z których kilku wyglądało znajomo.
- Och, przepraszam - zaczepił ją jeden z nich, więc podniosła na niego wzrok. - Czy w tej wytwórni możemy znaleźć District 3?
- Oui - oświadczyła Eliane, dopiero po chwili uświadamiając sobie używanie ojczystego języka. - Można ich tu znaleźć, ale niestety nie dzisiaj. A z kim mam przyjemność?
- George Shelley - przedstawił się Młody.
- Właśnie wybieram się do nich. Przekażę, że tu byliście - poinformowała ich.
Odwróciła się z zamiarem pójścia do kuchni, ale po raz kolejny została zatrzymana.
- Chwila!
Wypuściła powietrze z ust z głośnym świstnięciem, po czym skierowała swój wzrok na chłopaka z czarnymi włosami.
- Jesteś ich nową menadżerką? - spytał.
- Asystentką menadżerki - sprostowała.
- Czyli naprawdę dobrze cię opisali - dodał kolejny, kiwając głową i patrząc na Eliane w jednoznaczny sposób.
- A wy nie macie co robić? - zapytała ostro, wyraźnie zdenerwowana. - Do szkoły nie chodzicie?
- My też mamy zespół - odezwał się zbity z tropu George.
- Union J, do usług - Czarnowłosy obdarował ją szerokim uśmiechem i ukłonem.
- Tak, to naprawdę zaszczyt, ale spieszę się - warknęła i nie zważając na nich, weszła do kuchni.
Kevin właśnie dopił ostatni łyk kawy, gdy ją zobaczył. Odstawił kubek do zlewu i pokręcił głową, cmokając.
- Kto cię tak zdenerwował? - zapytał z rozbawieniem.
- Banda jakichś idiotów, podających się za przyjaciół District 3 - odpowiedziała, choć jej głoś nadal brzmiał jak rzępolenie na starych skrzypcach.
- Tylko mi ich pokaż, a się z nimi rozprawię - zapowiedział Kevin, dodając do tego zakasanie rękawów.
- Wystarczy, że wyjdziesz z kuchni.
Ochroniarz z bojowym nastawieniem przeszedł przez próg. Eliane oczekiwała na jakieś krzyki i inne odgłosy przepędzanych ludzi, jednak nie doczekała się tego. Postanowiła wyjść i sama się przekonać, co się wydarzyło.
- Co tam u was, chłopcy? - spytał Big Kev, uśmiechając się do nich.
- Stara bieda - odpowiedział jeden z tamtych, po czym się roześmiali.
- Widziałem, że macie nową pracownicę - odezwał się Czarnowłosy. - Wygląda na bardzo bojową.
- Ale to naprawdę dobra dziewczyna! Kiedy Greg zrobił sobie coś z nogą, natychmiast się nim zajęła - bronił dziewczyny Kevin.
- W takim razie, też chętnie zrobię sobie coś z nogą - westchnął ten sam chłopak, doprowadzając resztę do śmiechu.
- Myślę, że cię nie polubiła, więc sam musiałbyś zapieprzać do szpitala - dopowiedział kolejny i znów wybuchnęli śmiechem.
Eliane miała dość tej sytuacji, ponieważ stała się tematem rozmowy, mimo tego, że wcale nie chciała do tego dopuścić. Chrząknęła głośno, wskazując na swoją obecność w pomieszczeniu. Cała piątka spojrzała na nią z przestrachem.
- Została godzina. Wątpię, że Dan szybko się wyszykuje, więc jakbyś mógł, to chciałabym już jechać - powiedziała do Kevin'a, siląc się na stanowczy ton głosu.
- Emm... Jasne, chodźmy! - zawołał lekko zawstydzony Kevin i ruszył za nią. - Kluczyki!
Cofnął się do kuchni, zostawiając ją w towarzystwie Union J po raz kolejny. Nastała niezręczna cisza.
- Wiesz, że jestem George? - odezwał się ten z kręconymi włosami.
- Przedstawiałeś się - potwierdziła.
- To jest JJ, - wskazał na jednego ze swoich towarzyszy - a to Jaymie - położył rękę na ramieniu kolejnego. - A tamten to Josh.
To ostatnie imię interesowało Eliane najbardziej, ponieważ to właśnie on był tym 'Czarnowłosym', który wypowiadał się o Ellie w dziwny sposób. Mimo wszystko, wypadało jej również zdradzić swoje imię.
- Ja jestem Eliane, choć pewnie wasi koledzy już wam to powiedzieli - wzruszyła ramionami, wyczekując na powrót Kevin'a z utęsknieniem.
- Akurat o tym nie wspomnieli - zamyślił się JJ, za co dostał kuksańca w bok od Josh'a.
- Mówili o jej pochodzeniu i o okropnym akcencie - wyjaśnił Josh koledze. - Cóż, mieli rację co do tego drugiego.
- Wiesz, że tu jestem, prawda? - spytała coraz bardziej zła Ellie.
- Och, myślałem, że już pojechałaś - Josh machnął ręką, uśmiechając się szeroko.
- Co za irytujący bałwan - mruknęła pod nosem po francusku.
Jaymie, jak jej się wydawało, parsknął śmiechem. Zwróciła na niego uwagę.
- Chyba nie znasz francuskiego, prawda? - spytała z nadzieją.
- Przykro mi, ale mam rodzinę we Francji i znam - odpowiedział z rozbawieniem.
Już miała roztkliwiać się nad swoimi predyspozycjami do robienia z siebie idiotki przed innymi, kiedy z kuchni wyłonił się Kevin, w dłoni dzierżąc z trudem znalezione kluczyki od samochodu. Pożegnał się uprzejmie z chłopcami, podczas gdy Eliane zeszła na dół bez słowa, słysząc za sobą jakieś marne:
- Do zobaczenia!
- Ona chyba nie wie, że jeszcze dzisiaj się spotkamy - westchnął Josh.

Eliane bardzo cierpliwie pukała do drzwi, jednak nikt nie otwierał. W pewnym momencie Kevin szarpnął za klamkę i gestem ręki zaprosił Ellie do środka.
- Nie powinniśmy zapukać? - spytała, niepewnie zaglądając do środka.
- Przecież pukałaś - odpowiedział Kev, wzruszając ramionami.
Najpierw Li spojrzała na lewo, gdzie zobaczyła ciemną kuchnię z wysepką i stołkami barowymi, czarną lodówką i pełną misą zielonych jabłek. Na przeciw spostrzegła trzy pary czarnych drzwi na ścianie wyłożonej szarym kamieniem. Po prawej stronie za to - męski świat. Stół bilardowy na środku, mocno zielona kanapa, wielka plazma i całe bogactwo urządzeń elektronicznych, którym Eliane się nie przyglądała przez Greg'a paradującego jej przed nosem w samych niebieskich bokserkach w planety.
- Greg!
- Nie teraz. Nie widzisz, że zaraz Jayne nas skrzyczy? - wymamrotał Blondyn, po czym zniknął za drzwiami do łazienki.
Brunetka posłała krótkie i niepewne spojrzenie w stronę Kevin'a. Mężczyzna uniósł jedynie ręce w górę i powiedział:
- Możesz robić wszystko, bylebyśmy się nie spóźnili.
Potem skierował się na kanapę, na której poległ.
Eliane zakasała rękawy swojej szarej koszuli i poszła do kuchni. Pogrzebała chwilę w szafkach, aż znalazła chochlę i jakiś garnek. Nie zastanawiając się długo, zaczęła uderzać o dno garnka, przez co wydawał z siebie głośny łomot.
Nie musiała długo czekać. Z łazienki wyskoczył umyty Greg w samym ręczniku przepasanym na biodrach, z drugich drzwi wybiegł Micky ubrany do połowy w koszulkę i ostatni był Dan, który wczołgał się do pomieszczenia przez ostatnie drzwi.
- Eliane? - zapytał zaskoczony Micky.
- Czyli to do ciebie mówiłem przed chwilą? - mruknął Greg, drapiąc się po głowie.
- Zaraz idę do kuchni i robię sobie kawę. Jeżeli za dwadzieścia minut do mnie nie dołączycie, jadę na wywiad bez was - oznajmiła donośnie. - Zrozumiano?
- Tak jest, pani generał! - zawołał Dan z podłogi.
Kiedy wszyscy z powrotem zniknęli w swoich pokojach, Eliane dostrzegła spojrzenie Kevin'a wykazujące aprobatę.
- No, no... Jayne miała nosa, żeby cię zatrudnić - powiedział, puszczając do niej oczko.
Eliane wypiła rzeczoną kawę, jednak zajęło jej to zaledwie parę minut. Poczuła coś typu wyrzutów sumienia, więc rozejrzała się po kuchni i zaczęła robić śniadanie, żeby jakoś umilić chłopcom ten dzień. Postanowiła usmażyć naleśniki, co skończyła robić akurat wtedy, gdy Micky zameldował się przy wysepce.
- Jestem, pani generał! Pierwszy - zaznaczył, siadając na krzesełku barowym.
- Miałeś jeszcze pięć minut zapasu - zauważyła Ellie, zerkając na zegar na ścianie. - Dlatego dostaniesz największą porcję.
- Nie zapominaj, kto cię tu przywiózł - odezwał się Kevin, zmierzając w stronę kuchni.
- I kto przespał ostatni kwadrans na kanapie - dodał Greg, pojawiając się w pomieszczeniu i siadając obok Micky'ego.
Podczas krótkiego droczenia się między Kevin'em a Greg'iem, Eliane wyznaczyła każdemu porcje naleśników. Wszystkie były już naruszone i Ellie została pochwalona. Jedynie talerz Dan'a był wypełniony nietkniętymi naleśnikami.
- Co z Ferrari? - spytała Ellie dziarsko.
- Wyścigówa jeszcze nie wyjechała z pokoju - oświadczył Micky, wzruszając ramionami. - Iść po niego?
- Ja pójdę.
Li zawahała się, do których drzwi ma zapukać. Ostatecznie postanowiła jednak otworzyć te ostatnie. Jej oczom ukazał się całkiem interesujący widok. Daniel wykonywał serię pompek na podłodze, a co ciekawe, pozbawiony był koszulki. Eliane opanowała swoją dziewczęcą słabość do gołych klat.
- Spóźniłeś się i śniadanie prawie ci wystygło - powiedziała, opierając się o framugę. 
Odepchnął się od podłogi i szybko wstał, ukazując swój sześciopak w całej okazałości. Eliane natychmiast przeniosła wzrok z jego brzucha na twarz, aktualnie lekko zawstydzoną.
- Przepraszam. Myślałem, że mam jeszcze trochę czasu - wyjaśnił, wkładając koszulkę przez głowę.
- Chodź, naleśniki czekają.
Kiedy już wszyscy zasiedli przy śniadaniu, co było nieco kłopotliwe ze względu na brak stołu, Kevin nie omieszkał wspomnieć o porannym zajściu w wytwórni. 
- Eliane spotkała dzisiaj waszych kolegów z Union J - oznajmił, odstawiając pusty talerz do zmywarki.
- Poważnie? I jak ci się spodobali? - zapytał Micky z entuzjazmem.
Prawda była taka, że Micky wszystko robił z entuzjazmem, do czego Ellie zaczynała się przyzwyczajać.
Cień zażenowania przebiegł przez jej twarz, gdy odpowiadała.
- Byli naprawdę mili i zabawni. W porządku.
- To brzmi jak ściema - wtrącił Greg, wkładając do ust ostatni kęs naleśnika.
- Nawet jeśli ich nie polubiłaś, będziesz miała okazję, żeby to nadrobić - oświadczył Kevin z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Co masz na myśli? - zmarszczyła brwi, zbierając puste talerze od chłopców.
- Gwiazdami dzisiejszego wywiadu jesteśmy my i Union J - wyjaśnił Greg spokojnie.
Mało brakowało, a Eliane stłukła by czarne i kwadratowe talerze. Ostatecznie otworzyła szeroko buzię i rozejrzała się po towarzyszach jedynie po to, by stwierdzić, że są śmiertelnie poważni.
- W takim razie schowam się w waszej garderobie - skwitowała.
Zerknęła na zegarek, który wskazywał na dosyć późną godzinę. Popędziła wszystkich do wyjścia. Kevin pobiegł na dół, a za nim Greg i Micky. Eliane czekała chwilę, aż Dan zamknie mieszkanie, jednak klucze wypadały mu z rąk i miał niebywały problem z trafieniem w dziurkę. Kiedy jednak drzwi zostały zamknięte, obydwoje pognali na dół, do samochodu.

Jayne odnaleźli w kawiarence na dole, gdzie popijała swoją ukochaną bawarkę. Było jej tak wygodnie, że z lenistwa wysłała chłopców i Eliane na górę, żeby się przygotowali. Kevin w tym czasie pojechał czynić swoje posługi u Martin'a.
Menadżerka District 3 wyraźnie dostrzegała potencjał Ellie i wiedziała, że podczas ich małej trasy po UK będzie miała świetną okazję, by wypróbować tę dziewczynę. Może wtedy jej powie, jakie tak naprawdę ma co do niej plany.
Charakteryzatorki już czekały na trójkę młodzieńców z D3, więc chłopcy natychmiast trafili na fotele, gdzie ich twarze nabierały kolejne warstwy pudru. Eliane z ulgą poległa na małej kanapie pod ścianą i wyjęła telefon z kieszeni. Dostała jednego sms-a od James'a.
"O co chodzi z Twoim bratem? Mam się bać?"
Po tym, co wydarzyło się dzisiaj rano, Eliane nie miała ochoty rozmawiać z Loczkiem. To, jakie fochy strzelał za każdym razem, gdy Ellie z kimś się spotykała, było całkiem męczące.
Ostatecznie postanowiła do niego zadzwonić, bo sytuacja wymagała wyjaśnienia.
- Cześć.
- Hej.
- Marthe nie wyjaśniła ci, o co chodzi? - spytała Eliane.
- Nie miała czasu. Przyjechał Max i zawiózł ją do pracy - odpowiedział Jay.
- Hugo wyląduje w Londynie dopiero wieczorem, więc mam nadzieję, że będę już w domu. Pewnie zostanie tutaj dwa, trzy dni. Chce skontrolować sytuację - wyjaśniła Eliane.
- Ale on o wszystkim wie, tak? Wie, że mieszkacie u mnie? - zapytał James, równocześnie buszując w lodówce.
- Ależ oczywiście! Jestem tutaj od ponad dwóch tygodni, to oczywiste, że wie - wytrajkotała szybko, by zagłuszuć nutę zakłamania.
- Doobra - Jay wypowiedział to, przyglądając się jednocześnie wypitemu do końca kefirowi. - I tak ci nie wierzę.
- Taktykę obmyślimy, gdy wrócę - postanowiła Eliane, podnosząc się z kanapy. - A teraz wybacz, zmierzam prosto na pole bitewne. Cześć!
- Powodzenia, Li.
Gdy tylko schowała telefon do kieszeni spodni i podniosła wzrok, dostrzegła wesołe błyski w niebieskich oczach, które niewątpliwie widziała. 
- Nie zdążyłem ci rano powiedzieć, że jeszcze się spotkamy - oznajmił dziarsko Josh, poprawiając kołnierz swojej szarej koszuli.
- Daliście się nabrać - zakomunikowała Ellie, patrząc na niego odważnie. - Od początku wiedziałam, kim jesteście i że będziemy ze sobą współpracować - skłamała gładko.
- W takim razie, naprawdę dzielnie udawałaś, że nas nie polubiłaś - przyznał Josh, nadal męcząc się z kołnierzem.
Eliane nie miała zamiaru mówić mu, że jego i tak i tak nie polubiła. Poczuła się jednak jakoś za niego i za jego aparycję odpowiedzialna, więc wyprostowała jego kołnierzyk, z którym męczył się od ponad dwóch minut. Minęła Josh'a i ruszyła w stronę makijażystek, gdzie na fotelu nadal sterczał Micky.
- Chłopaki przebierają się w ciuchy - powiedział, gdy usiadła obok niego.
Kiwnęła jedynie głową, obserwując wszystko wokół. Chłopcy z Union J krążyli gdzieś na korytarzu i to wydawało jej się już podejrzane.
- Nie lubisz ich, co? - zapytał Micky, jakby czytając jej w myślach.
- Oczywiście, że nie - prychnęła. - Są sztuczni i widać, że pchają się do sławy, jak mogą. Jestem pewna, że nie można ich nawet z wami porównać. Jakoś nie widzę w nich talentu - dokończyła, podczas gdy Micky wpatrywał się w nią z wyraźnym zdziwieniem.
- Ostro - skomentował wreszcie. - Po prostu musisz ich poznać.
- Nie mam ochoty. A szczególnie tego gogusia, Josh'a.
Brunet wydawał się wiedzieć, o co chodzi Eliane, jednak musiał spieszyć na przymiarkę i nie zdążył z nią tego wyjaśnić. Ellie za to, wcale nie była skazana na samotność, ponieważ Dan i Greg wrócili i zaraz zaczęli robić hałas.

Wywiad obserwowany był przez Jayne, Eliane i menadżera Union J - Shaun'a - zza kamer, siedzących na całkiem wygodnych krzesełkach. Zarówno Jayne, jak i Shaun, trzymali kciuki, by nikt nie powiedział nic nieodpowiedniego. Eliane chłonęła atmosferę telewizji, raz po raz zerkając również na zegarek i odliczając godziny do odwiedzin brata.
- Jesteście na etapie współpracy z mnóstwem ludzi - zauważył starszy reporter.
- Tak, to prawda - zaczął Jaymie. - Sporo osób to już znajome dla nas twarze, jednak poznajemy naprawdę dużo ludzi, którzy mogą nam pomóc w przyszłości.
- Chyba, że mówimy o lekko roztrzepanych Francuzkach ze strasznym akcentem!
Całe towarzystwo się roześmiało, razem z Sean'em. Jayne zmrużyła oczy, a Eliane posłała pełne chęci mordu spojrzenie w stronę Greg'a, który uśmiechał się szeroko do Brunetki.
- Masz na myśli tę uroczą dziewczynę, siedzącą w towarzystwie waszych menadżerów z tyłu? - zapytał, wodzony instynktem, reporter.
- To nasza nowa niania - dopowiedział Dan.
- Specjalnie sprowadzona z Bayonne - dodał Micky, unosząc palec w górę.
Po raz kolejny parsknęli śmiechem, podczas gdy Eliane wychyliła się w stronę kamerzysty.
- Można to wyciąć, prawda? - spytała cicho.
- Przykro mi, ten wywiad nadajemy na żywo - odpowiedział mężczyzna, nawet nie odrywając wzroku od obiektywu.
- Myślicie, że będzie w stanie nad wami zapanować? - zagadnął reporter, swoje pytanie kierując do chłopców z District 3. - Cóż, wydajecie się bardzo żywiołowymi młodymi mężczyznami.
- Chyba dziećmi - jęknęła z niezadowoleniem Eliane.
- Ej, ej - odezwał się głośno Dan, który przechwycił to, co powiedziała Francuzka - Jesteśmy trochę przerośnięci, jak na dzieci.
- Tylko fizycznie. Intelektualnie, to ten sam poziom - wzruszyła ramionami, wzbudzając śmiech wśród całej reszty.
- Rzeczywiście, wygląda na to, że ta dziewczyna, Eliane, będzie mogła nad wami zapanować - podsumował reporter.
Do końca trwania wywiadu, Ellie siedziała nadąsana. Nie chciała stawać się tematem rozmowy, która miała być emitowana w całej Wielkiej Brytanii. Z drugiej strony, czuła się dumna z District 3 i nawet nie mogła się doczekać, aż zobaczy ich w trasie.
Kevin czekał już w samochodzie, więc Eliane zabrała wszystkie swoje rzeczy i zeszła na dół. Stanęła przy kawiarni i oczekiwała na szybkie przyjście Dan'a, Greg'a i Micky'ego, których niedawno popędzała. Ku jej niezadowoleniu, zeszli w towarzystwie całego Union J.
- Chyba nie chciałaś wyjść bez pożegnania z nami? - usłyszała od Josh'a.
- Merde! Mówiłam, żebyście szybciej wychodzili i unikali podejrzanych typów - rzuciła w stronę Dan'a Eliane.
- Przyczepili się do nas i nie chcieli odejść - wyjaśnił Greg z rozbawieniem, unosząc ręce do góry.
- Chodźcie szybko, mam dzisiaj ważnego gościa - poprosiła, wychodząc z budynku.
- Przestań się jej czepiać, idioto - podjął George, uderzając Josh'a w ramię.
- A nie wiesz, że kto się lubi, ten się czubi? - podchwycił Jaymie, dodając do tego jeszcze wymowne poruszanie brwiami.
- Wydaje mi się, że i tak masz marne szanse, Joshua - skwitował Micky, klepiąc kolegę po plecach.

- Jestem!
Rzuciła swoją marynarkę na kanapę, a w kuchni przywitała ją mieszająca coś w garnku Marthe.
- Zrobiłam zupę cebulową dla was, na kolację - powiedziała Blondynka.
- A ty, gdzie się wybierasz?
- Idę na podwójną randkę z Max'em, Tom'em i Kelsey - wyjaśniła, wycierając ręce zieloną ścierką w kratkę.
- Brzmi ciekawie - zauważyła Ellie. - Nawet to sobie wyobrażam! Wasza czwórka uciekająca o zachodzie słońca przed paparazzi - tutaj Ell teatralnie położyła dłoń na sercu i spojrzała tęsknym wzrokiem w okno.
- Och, zamknij się już - mruknęła Marthe, wymijając przyjaciółkę.
Dopiero kiedy Blondynka zniknęła za drzwiami swojego pokoju, Eliane podbiegła do garnka z zupą i najciszej, jak potrafiła, zdjęła pokrywkę. 
- Cześć Li!
Przestraszyła się tak bardzo, że pokrywka wypadła jej z rąk i uderzyła z hukiem o kuchenne kafelki.
- Czy ty zawsze musisz mi to robić? - spytała Jay'a z wyrzutem, podnosząc pokrywkę z ziemi.
- Chciałem być tylko miły - wytłumaczył się, unosząc ręce do góry. - Jak w pracy?
Ellie parsknęła śmiechem i spojrzała na James'a z politowaniem.
- Daj sobie spokój, nie wychodzi ci to 'bycie miłym' - powiedziała, widząc jego zdziwione spojrzenie.
Wtem, obydwoje drygnęli na dźwięk dzwonka do drzwi. Jay wzruszył ramionami i dziarskim krokiem ruszył w stronę drzwi. Sprawnym ruchem je otworzył i stanął twarzą w twarz z wysokim brunetem, wyglądającym niczym Patch z "Szeptem".
- Dobry wieczór - odezwał się nieznajomy z zauważalnym francuskim akcentem.
Za plecami Jay'a pojawiła się Eliane, która z ogromnymi oczami wpatrywała się w przybyłego chłopaka. Fala wstydu spowodowanego kłamstwem spowodowała nagły wzrost temperatury w pomieszczeniu.

- Hugo?